Donald Trump jest wielkim nieobecnym, ale o wielkim znaczeniu dla wyborów parlamentarnych w Kanadzie.
Niemal 40 procent wyborców twierdzi, że to, jakie decyzje zapadają w Waszyngtonie, ma olbrzymi wpływ na to, na kogo oddadzą swój głos. Dwaj najważniejsi gracze na kanadyjskiej scenie politycznej to Mark Carney i Pierre Poilievre.
Wybory w Kanadzie. Liberałowie z finansistą na czele
Mark Carney – to on ma poprowadzić liberałów do zwycięstwa. Carney już w swojej karierze udowodnił, że potrafi działać w ekstremalnych warunkach. Był szefem kanadyjskiego banku centralnego podczas światowego kryzysu z 2008 roku. Jego praca tak spodobała się Brytyjczykom, że zaproponowali mu pracę.
Carney przez siedem lat – od 2013 do 2020 roku – stał na czele Banku Anglii, czyli kierował nim także w czasie Brexitu. Carney był pierwszym urodzonym poza Wyspami szefem Banku Anglii od czasu jego powstania, czyli od końca XVII wieku.
Carney, który po ustąpieniu Justina Trudeau z funkcji szefa Partii Liberalnej zajął jego miejsce – w partyjnych wyborach dostał ponad 85 proc. głosów – nie jest zbyt doświadczony w świecie polityki. Nie pełnił do tej pory żadnej funkcji, wynikającej z wyborów powszechnych. Wszelkie próby wciągnięcia go w politykę – zarówno ze strony konserwatystów, jak i liberałów – odrzucał, poświęcając się karierze finansisty. Uległ w 2024 roku ówczesnemu premierowi Trudeau, który uczynił z Carney’a swojego doradcę do spraw ekonomicznych i lidera Zespołu ds. Wzrostu Gospodarczego Partii Liberalnej.
Kanada wybiera. Gotowy oddać wszystko
Mark Carney, choć funkcję szefa liberałów i premiera Kanady przejął po rezygnacji Trudeau zaledwie w połowie marca tego roku, już zdążył zasłynąć ze zdecydowanej polityki wobec sąsiada z południa – Donalda Trumpa. Główne przesłanie Carneya jest proste: w obliczu zagrożenia i kryzysu musimy być zjednoczeni.
– Kanada dała mi wszystko: rodzinę, edukację, wartości, i w zamian jestem gotowy dać wszystko Kanadzie – zadeklarował Carney na jednym z wieców wyborczych i stwierdził, że to jedność jest siłą Kanady.
Carney zrzekł się nawet irlandzkiego obywatelstwa, które otrzymał dzięki dziadkom od strony matki.
Największy przeciwnik Carneya – lider konserwatystów Pierre Poilievre – twierdzi, że to tylko wyborcza zasłona, bo w rzeczywistości Carney jest globalistą, który nie stawia Kanady na pierwszym miejscu.
Jednak przesłanie Carneya o jedności dociera nawet do mieszkańców francuskojęzycznego Quebecu, wśród których aż 35 procent określa się jako separatyści. Tym razem na pierwszym miejscu stawiają nie, wybicie się na niepodległość, lecz bezpieczeństwo ekonomiczne, i to właśnie w liderze liberałów widzą tego, który może im je zapewnić. Nie przeszkadza im nawet jego nie najlepszy francuski – co w innych warunkach byłoby poważnym obciążeniem dla polityka walczącego o poparcie w Quebecu.
Wybory parlamentarne w Kanadzie. Chłopak z Zachodu
Lider konserwatystów Pierre Poilievre jest młodszy od Carneya o 15 lat. Urodził się w zachodniej Kanadzie – w Calgary. Gdy Pierre przyszedł na świat, jego matka miała zaledwie 16 lat i nie była gotowa wychowywać syna. Oddała go do adopcji. Szczęśliwe dzieciństwo Pierre zawdzięcza małżeństwu nauczycieli, mieszkających pod Calgary, którzy stworzyli mu ciepły dom rodzinny.
Pierre już jako student Uniwersytetu Calgary interesował się polityką. Jego entuzjazm został zauważony i doceniony przez Partię Konserwatywną, która powierzyła mu kluczowe zadanie – miał przyciągnąć do partii młodych ludzi ze środowiska studenckiego.
Poilievre spisał się tak dobrze, że został asystentem jednego z liderów konserwatystów. W ten sposób trafił do Ottawy. W wieku zaledwie 25 lat wygrał wybory i został jednym z najmłodszych parlamentarzystów w historii kraju.
Bardzo szybko dał się poznać jako waleczny polityk, z jednej strony stawiający na dyplomację, z drugiej – nie stroniący od mocnego i dosadnego języka. Trzy lata temu Poilievre wspiął się na partyjny szczyt – został liderem Partii Konserwatywnej. Teraz chce rządzić całym krajem.
Według Pierre’a Poilievre’a największym zagrożeniem dla Kanady nie jest Donald Trump, ale ten, którego już nie ma na scenie politycznej, a który przez niemal dekadę ją definiował – Justin Trudeau i jego Partia Liberalna.
Poilievre stara się przekonać wyborców, że wygrana liberałów oznacza status quo – te same pomysły, idee, tych samych ludzi, których Kanadyjczycy mieli już serdecznie dosyć, jeszcze przed wybuchem kryzysu w relacjach z USA. Główne hasło wyborcze konserwatystów to: „Zmiana„.
– Wielu z was zastanawia się i martwi, jak zapłacić rachunki, nakarmić rodzinę, mieć dom. Martwicie się, że wasze dzieci są w niebezpieczeństwie. Jestem tu po to, aby powiedzieć, że tak nie musi być – przekonywał Kanadyjczyków Poilievre podczas debaty wyborczej.
Lider Partii Konserwatywnej chce ciąć wydatki, budować rurociągi, przywrócić plastikowe słomki, zaostrzyć Kodeks Karny i zakończyć kulturę „woke”, której główne przesłanie to równość i inkluzywność. Atakował media, twierdząc, że są powiązane z liberałami, zapowiedział odebranie środków federalnych uniwersytetom łamiącym – jego zdaniem – wolność słowa i obiecywał przywrócić zdrowy rozsądek w polityce. Jedno z jego haseł brzmi: „Kanada na pierwszym miejscu”.
Patrząc na program konserwatystów, nietrudno zrozumieć, dlaczego Pierre Poilievre bywa nazywany „kanadyjskim Trumpem”.
Do niedawna ten przydomek mu nie przeszkadzał. Teraz jednak chciałby, by Kanada o nim zapomniała – na co nie zamierzają pozwolić liberałowie. I trudno się dziwić, bo to właśnie Donald Trump jest dziś dla Kanadyjczyków czarnym charakterem numer jeden.
Trzeba jednak podkreślić główne różnice między Pierre’em Poilievre’m a Donaldem Trumpem – Kanadyjczyk nie neguje zmian klimatycznych, opowiada się za wspieraniem Ukrainy i nie chce zrywać porozumień handlowych, które łączą Ottawę z innymi krajami.
Zresztą sam Donald Trump w lutym stwierdził, że największym problemem Poilievre’a jest to, że nie jest on wystarczająco „MAGA” (Make America Great Again – red.) i powinien bardziej się do niego upodobnić.
Jednak stratedzy Partii Konserwatywnej uważają, że w obecnej sytuacji Pierre Poilievre – dla własnego dobra i dobra ugrupowania – powinien obrać dokładnie odwrotny kurs.
Kanada wybiera. Blisko, coraz bliżej
Tuż przed dniem wyborów w sondażach prowadzą liberałowie, jednak ich przewaga nad konserwatystami stopniała do około 3 – 4 punktów procentowych. Ostatnie uśrednione dane pokazują, że Partia Liberalna może liczyć na 42,5 procent poparcia, a Partia Konserwatywna – 38,9 procent.
Konserwatyści nie tracą nadziei na wygraną – po pierwsze dlatego, że mogą być niedoszacowani w sondażach, po drugie – upatrują szansy w młodych wyborcach, z których większość deklaruje chęć głosowania właśnie na nich. W grupie wiekowej 18-34 lata aż 49,3 procent chce odsunięcia Liberałów od władzy.
Bez względu na wynik wyborów, zwycięzca będzie musiał zmierzyć się z potężnym sąsiadem z południa, który uważa, że Kanada powinna zrezygnować z niepodległości i przyłączyć się do USA.
Dla Interii Magda Sakowska, Polsat News, Toronto