Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zakończyło analizy dotyczące skrócenia tygodnia pracy do 35 godzin. Wyniki tych badań mają zostać przedstawione do końca kwietnia. Reforma ma być odpowiedzią na przepracowanie Polaków, którzy – jak pokazują dane – należą do najbardziej zapracowanych narodów Europy. Obecnie przeciętny tydzień pracy w Polsce trwa 40,4 godziny, co przewyższa średnią unijną o trzy godziny. Dłużej pracują tylko Grecy.
Krótszy czas pracy
Minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk już wcześniej zapowiadała, że celem reformy jest skrócenie czasu pracy przy zachowaniu dotychczasowego poziomu wynagrodzeń. Jak podkreśliła, rozwiązanie to spotyka się z dużym zainteresowaniem i pozytywnym odbiorem społecznym.
Jak ustalił „Fakt”, reforma nie zostanie wdrożona od razu. Planowane zmiany mają być wprowadzane stopniowo i dostosowywane do specyfiki poszczególnych sektorów rynku pracy. Inspiracją są m.in. doświadczenia Francji, gdzie podobna reforma była rozciągnięta w czasie na wiele lat.
Wydajność nie spada
Ministerstwo prowadziło prace koncepcyjne i badawcze przez ostatni rok, opierając się zarówno na danych własnych, jak i dostępnych opracowaniach naukowych. Odbywały się też konsultacje z samorządami i firmami, które już wdrożyły krótszy tydzień pracy. Przykładami takich jednostek są władze Leszna i Włocławka. W żadnym z przypadków nie odnotowano spadku produktywności pracowników.
Choć konkretne daty nie są jeszcze znane, jasne jest, że reforma zostanie wdrożona etapami. Ministerstwo zapowiada, że zmiany będą dostosowywane do realiów konkretnych branż i grup zawodowych. Zgodnie z planem, 35-godzinny tydzień pracy ma stać się nowym standardem bez uszczerbku dla wynagrodzeń.