Zacznijmy od wiadomości, która zdominowała nagłówki w polskich mediach – Koalicja Obywatelska po raz pierwszy od 10 lat wygrała ogólnopolskie wybory. Partia premiera Donalda Tuska uzyskała 37,1 proc. głosów i osiągnęła wreszcie wyczekiwaną od lat „mijankę” z Prawem i Sprawiedliwością, które zdobyło poparcie 36,2 proc. głosujących.

Donald Tusk świętowanie rozpoczął już na godzinę przed zamknięciem lokali wyborczych i ogłoszeniem wyników sondażu exit poll. Urzędujący premier napisał na portalu X „Jezu, jak się cieszę! (Chyba)”. Ostateczny wynik wybór to wciąż powód do radości głównej siły koalicji rządzącej, ale rozmiar zwycięstwa okazał się mniejszy, niż wydawało się w niedzielny wieczór, gdy exit poll dawał KO 38,2 proc. głosów, a PiS-owi – 33,9 proc. Po podliczeniu wszystkich głosów wiemy już, że dwa najważniejsze bloki wyborcze dzieliły nie ponad cztery punkty procentowe, a zaledwie 0,9 punktu. Oznacza to, że Koalicja Obywatelska wprowadzi do Parlamentu Europejskiego 21 przedstawicieli, Prawo i Sprawiedliwość zaś 20 – a nie, jak przewidywał exit poll, 19.

Wielka zmiana w polityce? Wręcz przeciwnie

Po październikowych wyborach do Sejmu komentatorzy wieszczyli koniec trwającej od 2007 roku w polskiej polityce dominacji duopolu PO-PiS. Teraz widzimy, że duopol kontratakuje. Jesienią PiS i KO zdobyły łącznie około 66 proc. wszystkich oddanych głosów, wczoraj – aż 73,3 proc.

Zobacz wideo Widmo krąży nad Europą. Skrajna prawica w UE [Co to będzie odc.15]

Taki wynik to niewątpliwy sukces dla partii Jarosława Kaczyńskiego, która po raz drugi w ciągu trzech miesięcy pokazuje, że pogłoski o jej śmierci były mocno przesadzone. Rezultat wyborów do Parlamentu Europejskiego to również wygrana strategii Koalicji Obywatelskiej, dążącej do marginalizacji pozostałych sił politycznych znajdujących się w „obozie demokratycznym” za pomocą narracji polaryzacyjnej. Łączny wynik Trzeciej Drogi i Lewicy (13,2 proc.) jest niemal o 10 punktów procentowych niższy niż w październiku ubiegłego roku (22,5 proc.).

W czasie zeszłorocznej kampanii wielu komentatorów – ja również – przestrzegało, że sytuacja, w której wybór przy urnach zostanie sprowadzony do alternatywy Tusk kontra Kaczyński (albo poprzez powstanie wspólnej listy KO-TD-Lewica albo poprzez przekonanie wyborców prodemokratycznych, że tylko głos na KO nie będzie głosem straconym), byłaby wodą na młyn dla Konfederacji jako jedynej siły spoza duopolu PO-PiS.

Umiejętne poprowadzenie końcówki kampanii przez Trzecią Drogę, zbudowanej z jednej strony na podkreślaniu jej odrębności, a z drugiej na przebiciu się narracji o tym, że spadek TD pod próg wyborczy oznaczałby wspólne rządy PiS-u i Konfederacji, pozwoliło na uniknięcie tego scenariusza i uzyskanie komfortowej większości sejmowej przez rządzącą obecnie koalicję.

Gdyby to były wybory do Sejmu

Niedzielne wybory są potwierdzeniem tezy, że duopol wzmacnia Konfederację. Formacja Bosaka, Mentzena i Brauna zdobyła aż 12,1 proc. głosów, czyli osiągnęła swój najlepszy wynik w historii. W rezultacie wprowadzi do Parlamentu Europejskiego tylu przedstawicieli, co Trzecia Droga i Lewica razem wzięte.

Gdyby przełożyć wyniki wyborów do PE na mandaty sejmowe, to właśnie PiS i Konfederacja, a nie KO, TD i Lewica, miałyby większość pozwalającą na stworzenie koalicji rządzącej. Taką analizę wykonał Maciej Onasz, politolog z Uniwersytetu dzkiego. 

Zwycięstwo Tuska może zatem okazać się pyrrusowe, bo Koalicję 15 października czekają ciężkie czasy. Widmo utraty ogromnej części elektoratu na rzecz KO i spadku pod próg wisi już nie tylko nad Lewicą, lecz także nad Trzecią Drogą, która traci wyborców na rzecz Konfederacji.

Co to oznacza w praktyce? Mniejsi koalicjanci stoją przed jasnym, ale jednocześnie niezwykle niewdzięcznym wyborem.

Bramka numer 1 to unikanie przesadnych starć w ramach koalicji rządzącej, co prowadzi do ich marginalizacji i wzmacnia KO. Bramka numer 2 to większa asertywność i zgrzyty w koalicji w celu odróżnienia się od KO, ale to z kolei rodzi ryzyko odstraszenia wyborców „prodemokratycznych”, przerażonych perspektywą upadku rzdu, przyspieszonych wyborów i dojścia do władzy PiS-u w koalicji z Konfederacją.

Donald Tusk chyba jednak nie ma takich powodów do radości, na jakie miał nadzieję jeszcze w niedzielę o 21.

Udział
Exit mobile version