Nie jest tajemnicą, że wicepremier z PSL jest zasłużonym na placu boju indoktrynatorem swojego zdania i światopoglądu. Na początku roku przekonała się boleśnie o tym ministra Barbara Nowacka, która próbowała wprowadzić do szkół obowiązkowy przedmiot „edukacja zdrowotna”. Ten pozostał fakultatywny, bo jak się okazało, MON nie jest tak daleko od MEN (parafrazując samą Nowacką). Jak wiadomo, poszło o seks, a właściwie to edukację seksualną. Ta, w formie obowiązkowej, nie przekonała doktora nauk medycznych. 

Marszałek Hołownia już rok temu ostrzegał „Don’t mess with Władek”. Tym razem przestrogi nie wzięło na poważnie Ministerstwo Sprawiedliwości, które sprowokowało Ministra Obrony Narodowej do wycelowania dział (na szczęście wyłącznie metaforycznych) w kierunku projektu ustawy o zmianie ustawy – Kodeks rodzinny i opiekuńczy oraz niektórych innych ustaw (projekt nr UDER24). A wszystko przez to, że ten zmierza w kierunku ułatwienia rozwodów, co w odczuciu ludowców idzie o krok za daleko. Dodajmy: miał być to krok oddalający od bolesnych i niekończących się procedur sądowych. Te, zdaniem ludowców, mają być chyba karą za pośpiesznie wypowiedziane „tak” na ślubnym kobiercu. 

Propozycją nie do przełknięcia dla prezesa partii z czterolistną koniczyną w logo, okazała się możliwość pozasądowego rozwiązania małżeństwa. Jak na rozwodnika, to dosyć śmiała postawa. Partia Kosiniaka-Kamysza prezentuje podejście: jak człowiek poczeka w kolejce do sądu, to może zmądrzeje

Zobacz wideo Pokolenie nierobów. Co to będzie z pracą

Rozwód pozasądowy – co to takiego 

Projekt przedstawiony przez Ministerstwo Sprawiedliwości ma na celu wprowadzenie do Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego tzw. rozwodu pozasądowego. I też nie jest tak, że aby z niego skorzystać, to wystarczyłoby zaśpiewać, jak Kasia Klich „zamienię ciebie na lepszy model”. Skorzystanie z uproszczonej procedury byłoby możliwe tylko w określonych wypadkach. Wolna amerykanka nam nie grozi. Być może jak i samo uchwalenie projektu. 

Przede wszystkim oboje małżonkowie musieliby złożyć przed kierownikiem USC zgodne oświadczenia o rozwiązaniu małżeństwa. Zatem wyklucza się sytuacje, gdy on chce, a ona nie lub na odwrót. I tu się rozpoczynają już schody, bo jak to rozwód jak rozwiązanie umowy o pracę za porozumieniem stron? To się nie godzi. 

Ponadto w tym małżeństwie trzeba byłoby wytrzymać co najmniej rok. Co wyklucza z niniejszej procedury wszystkich tych, którzy stwierdzili, że rzucają rękawicę (obrączkę) po pierwszej kłótni. Rok trzeba wytrzymać, bo jak wiadomo „błogosławieni cierpliwi”. 

Co istotne: nie można byłoby mieć również wspólnych małoletnich dzieci. I tu akurat, bez żartów, bo to bardzo istotne dla ochrony praw takich młodych osób. Dzieci w takim małżeństwie to automatycznie konieczność uruchomienia procedury sądowej.  

Ponadto w małżeństwie musiałby nastąpić zupełny i trwały rozkład pożycia. Przy czym w judykaturze przyjmuje się, że pożycie małżeńskie to szczególnego rodzaju wspólnota duchowa, fizyczna i gospodarcza. Zatem mylą się ci, którzy rozkład pożycia utożsamia się wyłącznie z brakiem seksu. Bierze się pod uwagę m.in. szacunek, zaufanie, wyrozumiałość, a nawet gotowość do ustępstw oraz kompromisów, czy prowadzenie wspólnego gospodarstwa domowego (por. szerzej wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 26 lutego 2020 r. w sprawie o sygn. XXV C 3067/18). 

Należy zauważyć, że projektodawca starał się ograniczyć możliwość skorzystania z rozwodu pozasądowego wyłącznie do tych sytuacji, w których nie ma wątpliwości, że któraś ze stron zostanie poszkodowana albo pokrzywdzone zostaną małoletnie dzieci lub osoby trzecie. 

Oświadczenia o rozwiązaniu małżeństwa nie mogłyby być złożone przed upływem miesiąca od dnia, w którym kierownik USC odebrał od małżonków pisemne zapewnienie potwierdzające występowanie przesłanek umożliwiających skorzystanie z procedury rozwodu pozasądowego. Po rozwiązaniu małżeństwa do małżonków, którzy skorzystali z tej opcji, zastosowanie mają mieć przepisy dotyczące małżonków rozwiedzionych, a rozwód pozasądowy wywoływałby skutki takie, jak gdyby żaden z małżonków nie ponosił winy rozkładu pożycia. 

Ile w Polsce czeka się na rozwód 

Projektodawca przygotował także plan B, na wypadek, gdyby coś z takim rozwodem poszło nie tak. Dlatego też małżonkowie mogliby wystąpić z żądaniem unieważnienia rozwodu pozasądowego w ustawowo przewidzianych sytuacjach: gdy mieli wspólne małoletnie dziecko, któryś z nich działał w stanie wyłączającym świadomość, działał pod wpływem bezprawnej groźby drugiego małżonka lub osoby trzeciej, lub pod wpływem błędu. W takiej sytuacji rozwód pozasądowy mógłby być nieważny, a cała procedura rozwodowa musiałaby być przeprowadzona już w normalnym trybie. Projektowi przyklasnęli nawet prawnicy, którzy zajmują się rozwodami. Skoro ci byli gotowi się rozwieść z częścią dochodów, to pomysł musiał wydawać się naprawę potrzebny.  

Zgodnie z danymi przedstawionymi w Ocenie Skutków Regulacji do projektu, średni czas trwania postępowania sądowego dotyczącego rozwodów od dnia pierwszej rejestracji do czasu uprawomocnienia się wyroku w pierwszej instancji w latach 2020-2024 trwał ok. 9 miesięcy. Odciążenie sądów, przyspieszenie procedury, a także znaczne zmniejszenie stresu związanego z rozwodem dla małżonków, dla których i tak to nie jest łatwa sytuacja, nie okazały się wystarczającymi argumentami dla politykw z PSL, czemu ci dali wyraz podczas trwającego rządowego procesu legislacyjnego (czyli jeszcze przed wniesieniem projektu do Laski Marszałkowskiej). 

Co PSL-owi nie podoba się w rozwodach 

Jakkolwiek dziwnie może brzmieć to, że Minister Obrony Narodowej złożył uwagi do projektu ustawy o szybszych rozwodach, to podkreślmy: nie jest to political fiction. Czterostronne pismo z wytykami do projektu rozpoczęto z przytupem, czyli oczywiście od Konstytucji RP. Tym razem politycy wyinterpretowali z niej, że art. 18 Konstytucji RP (zasada ochrony małżeństwa i rodziny) sprzeciwia się rozwodom pozasądowym. Pod kątem prawnym, przedstawiona argumentacja jest godna uronienia łzy nad tekstem najwyższego aktu normatywnego. Tu przypomnijmy, że związek Kosiniaka-Kamysza z płaczącym nad Konstytucją Hołownią zakończył się w dość przykrych okolicznościach.  

Wracając do stanowiska Generalnego Komandora Małżeństwa, uważa on, że przyjęcie rozwiązań deregulacyjnych spowoduje sprowadzenie rozwiązania małżeństwa do wypowiedzenia umowy. W opinii MON „następstwem proponowanych zmian będzie jeszcze wyższa liczba rozwodów, w szczególności rozwodów małżeństw bez dzieci, jak również niedecydowanie się na wspólne posiadanie potomstwa w pierwszych latach małżeństwa”. Bardzo słusznie, mądrze i roztropnie przeprowadzone wnioskowanie. Młodzi ludzie po prostu w ogóle nie będą brali ślubów, bo mają świadomość, że państwo potem ich trzyma na smyczy niekończących się procedur. Nie bez przyczyny na stronie internetowej PSL znajduje się hasło „łączymy Polaków”. Wydaje się, że niektórzy zbyt ambitnie do niego podeszli.  

Także Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi (również PSL) nie odniósł się entuzjastycznie do propozycji zmian. Wskazał na te same przesłanki, co MON (pewnie razem główkowali), a jednocześnie oczywiście podniósł sztandarowy argument, który zdaniem Ministra Rolnictwa wyklucza wszelkie możliwe zmiany, tzn. wszyscy będą wykorzystywać nowe przepisy tak, aby obchodzić ustawę o kształtowaniu ustroju rolnego. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o nabywanie nieruchomości rolnej – to jasne. To samo było przy związkach partnerskich. Czasem warto zmienić płytę, bo ta się robi już zgrana. 

I bardzo chciałbym przeanalizować uwagi Ministra Infrastruktury (a jakże – z PSL) do projektu, jednak ten dla odmiany napisał coś o Konstytucji oraz ukierunkowaniu na utrzymanie małżeństwa. Kierownictwo partii odnotuje ten fakt na pewno z zadowoleniem. 

I tak oto zgromadziliśmy grono trzech muszkieterów walczących o zdrowe, polskie i długotrwające małżeństwa. Nawet wbrew woli samych małżonków. Społecznej moralności szpadami bronią: Kosiniak-Kamysz, Siekierski oraz Klimczak. Chciałoby się zaśpiewać panom tak, jak podczas pożegnania z reprezentacją Kamila Grosickiego: DZIĘ-KU-JE-MY! 

Projekt, który miał nie tylko usprawnić system, ale przede wszystkim przynieść ulgę i pomoc ludziom w tak trudnej dla nich sytuacji osobistej, doprowadził do kolejnej niezgody w rzdzie. Być może politycy PSL boją się, że Polacy zaczną traktować związki małżeńskie tak, jak ich partia swoje koalicje. W PSL w sprawach sumienia są niewzruszeni (w szczególności swojego), a w kwestiach koalicji niezastąpieni. Najczęściej to małżeństwo z rozsądku, gdy na sali plenarnej brakuje kilku głosów. Podobno takie też bywają szczęśliwe. 

Czy doczekamy się uproszczonych rozwodów pozasądowych? Trudno powiedzieć. Jeśli nie, to partia Kosiniaka-Kamysza wbije kolejny gwóźdź do trumny koalicji 15 października. Może następnym razem, zanim pójdzie się z czymś do mediów, warto byłoby sprawę przegadać w swoim gronie, aby później się nie kompromitować? Nie zazdroszczę nowemu rzecznikowi rządu. Gdy będziecie myśleć o tym, jakie beznadziejnie irracjonalne zadania zleca wam szef, pomyślcie o tym, co będzie musiał robić Adam Szłapka. 

Udział
Exit mobile version