– To nie jest jedna, czy druga zła dotacja. To jest system. To musi być wyjaśnione. Uważam, że jeszcze w tej kadencji powinna być powołana sejmowa komisja śledcza, dlatego że ta sprawa wymaga pilnego wyjaśnienia – powiedział w programie „Graffiti” w Polsat News poseł PiS Paweł Jabłoński. W ten sposób odniósł się do kontrowersji wokół części dotacji ze środków KPO. Dodał, że w tej sprawie „prokuratura sobie nie poradzi”.
Czy powstanie komisja śledcza w sprawie KPO? Większość parlamentarzystów, z którymi rozmawialiśmy, wyklucza taką możliwość. Dlaczego? Z jednej strony PiS samodzielnie nie przegłosuje takiego pomysłu w Sejmie, a z drugiej strony nasi rozmówcy argumentują, że akurat sprawa KPO nie jest warta komisji śledczej.
Powstanie komisja śledcza ws. KPO? Posłowie podzieleni
Małym wyjątkiem w koalicji rządzącej jest poseł Lewicy Łukasz Litewka. – Wszystkie wydatki publiczne powinny być transparentne, a każda kontrola może służyć czemuś dobremu. Ministerstwo przyznaje się do błędów, a pani minister mówi, że doszło do nieprawidłowości. Ale czy potrzebna jest komisja śledcza? Nie mówię „nie”, bo jeśli nie mamy sobie nic do zarzucenia, to czego mamy się obawiać? – zastanawia się w rozmowie z Interią Litewka.
„Nie” powołaniu komisji śledczej nie mówi też poseł Bartłomiej Pejo z Konfederacji. – Na pewno tę sprawę powinny zbadać niezależne ciała. Być może jest to ruch w dobrą stronę, by zrobiła to komisja śledcza. Na razie jednak przypatrujemy się temu, co w tej sprawie wydarzy się dalej. Wypływają m.in. dane dotyczące środków przeznaczonych na kulturę, które też będą oceniane przez internautów. To internauci „zrobili robotę” za ministerstwo i panią minister – pokazali, że można wszystko sprawdzić – mówi nam poseł Pejo.
Wątpliwości nie mają natomiast inni rozmówcy Interii, którzy wykluczają pomysł powołania komisji śledczej. Jednym z nich jest najbardziej doświadczony parlamentarzysta w polskim Sejmie, który niejedną komisję już widział, czyli marszałek-senior Marek Sawicki.
– Jeśli z 0,5 proc. KPO mamy kilka wniosków, co do których są pewne wątpliwości, z winy tych, którzy cały projekt przygotowywali, trzeba to po prostu wyjaśnić. Jeśli PiS zajmuje się teraz KPO i dla nich jest to rażące naruszenie, to niech się wytłumaczą z tych miliardów, które rozdali na prawo i lewo. W mojej ocenie nie ma potrzeby powoływania komisji w tej sprawie – ocenia Sawicki.
Podobnego zdania jest były minister rozwoju Krzysztof Paszyk. – To jakiś absurd. Sprawa wymaga wyjaśnienia, nie mam żadnych wątpliwości. Ale absolutnie przedstawiciele PiS są ostatnimi, którzy powinni się dziś odzywać w sprawie KPO. Opóźnienia i straty, które wynikną z ich bezczynności, to byłby dopiero temat na komisję śledczą – mówi Interii Paszyk.
Tusk chce wyjaśnień od Pełczyńskiej-Nałęcz. Sądny wtorek
W podobnym tonie do sprawy odniósł się premier Donald Tusk, który przekonywał na konferencji prasowej, że posłowie PiS manipulują i zbudowali w tej sprawie całą machinę propagandową. Dodał, że „niestety dostali kilka dobrych pretekstów”.
I te preteksty, o których mówi premier, będą przedmiotem rozmowy na wtorkowym posiedzeniu rządu. To tam minister funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz będzie przedstawiać szczegóły dotyczące wątpliwości związanych z KPO.
– Jutro na rządzie pewnie długi, długi czas będzie tłumaczyła każdy z elementów tych procedur, będzie mówiła też o tym, co zrobiła jako nadzorująca ten resort. Po tej informacji będę miał już materiał wystarczający, żeby podjąć decyzje. Jeśli będzie trzeba, także decyzje personalne. Nikogo nie zamierzam straszyć, szczególnie na konferencji prasowej, ale jeśli uznam, że ktoś zawiódł tutaj, też na poziomie politycznym, to poniesie tego konsekwencje – mówił Tusk.
Czy wobec tego można się spodziewać dymisji minister Pełczyńskiej-Nałęcz? Nasi rozmówcy i w tym przypadku nie są zgodni, ale z samej koalicji rządzącej słychać głosy o dymisji polityczki Polski 2050.
Komisja śledcza ws. KPO? „Typowa gra PiS”
– Komisja jest niepotrzebna. To typowa gra PiS i podgrzewanie atmosfery. Sprawę oczywiście trzeba wyjaśnić, nie ma wątpliwości. A osoby, które tego typu decyzje podejmowały, powinny ponieść konsekwencje. Polityczną odpowiedzialność zawsze ponosi minister, coś o tym wiem. Nie ma co zwalać na pracowników. Trzeba wszystko wyjaśnić, jak to się stało, kto podejmował takie, a nie inne decyzje – mówi Interii Dariusz Wieczorek z Lewicy, który poznał smak dymisji na początku roku.
Bartłomiej Pejo z Konfederacji: – W moim przekonaniu za to wszystko odpowiada ministerstwo i pani minister, a nie tak jak przekonuje pani minister, dyrektor PARP. Pełczyńska-Nałęcz powinna odejść. To odpowiedzialność pani minister i nie można jej zrzucać na innych. Szefowa PARP powiedziała zresztą, że to wszystko kontrolował resort. To afera, która pogrąża przede wszystkim Platformę Obywatelską i Polskę 2050, ale również architektów KPO, a więc PiS.
Poseł Konfederacji przekonuje, że tylko jego ugrupowanie od początku było przeciwne staraniom o pozyskanie środków w ramach KPO. – Jedynie Konfederacja była przeciwna KPO, mówiąc właśnie o marnowaniu środków. To przecież w większości ogromny kredyt do spłacenia – ponad 150 mld zł – z odsetkami na 33 lata, kredyt przeznaczony jak widzimy na absurdalne pomysły jak kluby uciech, jachty czy muzeum ziemniaka, często wykorzystywany przez rodziny polityków lub samych polityków z opcji rządzącej. Wszyscy za to niestety zapłacimy – uważa Pejo.
Koalicjant chce dymisji minister. „Nie za KPO”
Marek Sawicki z PSL przekonuje natomiast, że Pełczyńska-Nałęcz powinna zostać zdymisjonowana, ale nie za aferę związaną z wydatkowaniem środków z Krajowego Planu Odbudowy.
– Ja z tą panią rozmawiam od półtora roku i próbuję jej wytłumaczyć, że w KPO są pieniądze na energię odnawialną, biogazownie, ciepłociągi, gazociągi, infrastrukturę związaną z przesyłem ciepła. Pani minister twierdzi inaczej. Pełczyńska-Nałęcz do dymisji, ale nie za KPO, ale za to, że nie znajduje środków na biogazownie rolnicze i nie rozumie tematu – podkreśla Sawicki.
Co ciekawe, obrońcą Pełczyńskiej-Nałęcz jest natomiast Krzysztof Paszyk, który w ostatnim roku toczył z minister funduszy otwarty bój dotyczący mieszkalnictwa. Paszyka nie ma już w rządzie, a czy za chwilę dołączy do niego Pełczyńska-Nałęcz?
– Minister Pełczyńska-Nałęcz ma dzisiaj możliwość, by do spodu sprawę wyjaśnić. Uważam, że na tym powinna się skupić. Żądanie dymisji jest, moim zdaniem, za daleko idące – uważa Paszyk.