-
Kradzieże roślin z parków miejskich są poważnym problemem dla miast Europy i wpływają negatywnie na dobrostan mieszkańców.
-
Skala kradzieży roślin oraz rosnąca przestępczość środowiskowa są często bagatelizowane ze względu na brak widocznych ofiar.
-
Ochrona zieleni publicznej powinna być traktowana poważnie, gdyż jej utrata oznacza nie tylko stratę estetyczną, lecz także degradację jakości życia społeczności.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
W maju 2025 r. z Arboretum, najstarszego parku publicznego w Nottingham, skradziono ponad 180 roślin, zaledwie kilka dni po tym, jak wolontariusze posadzili nowe krzewy i kwiaty w miejsce tych, które zniknęły dwa miesiące wcześniej. W kwietniu ofiarą kradzieży padł też pobliski ogród społecznościowy przy Forest Recreation Ground. Zniknęły róże, warzywa, a nawet… niewielki staw.
Choć brzmi to jak żart, dla lokalnej społeczności był to poważny cios. Autorka analizy, dr Jenni Cauvain z Nottingham Trent University, podkreśla na łamach „The Conversation”, że takie zdarzenia nie są wcale odosobnione i nie są wcale trywialne.
„Te kradzieże pokazują, że przestępcy widzą w środowisku naturalnym łatwy łup – zwłaszcza tam, gdzie egzekwowanie prawa i ryzyko kary są znikome” zauważa.
Zielony przemyt rośnie szybciej, niż myślisz
Międzynarodowy przemyt dzikiej fauny i flory, w tym nielegalny handel roślinami, należy do najszybciej rozwijających się gałęzi przestępczości na świecie. Szacuje się, że roczny wzrost w sektorze przestępstw środowiskowych sięga 5-7 proc., co czyni je trzecim największym obszarem działalności przestępczej pod względem zysków.
Według danych ONZ, ich wartość globalna wynosi nawet 213 miliardów dolarów. Większość tych działań pozostaje niewykryta, i właśnie dlatego proceder kwitnie.
Dlaczego zatem rośliny w parkach miejskich kradzione są niemal bez konsekwencji? Zdaniem dr Cauvain chodzi o brak „widocznych” ofiar. Gdy przedmiotem kradzieży jest coś, co nie mówi, nie krzyczy i nie zgłasza szkody, trudno wzbudzić społeczne oburzenie.
„Społeczeństwo łatwiej współczuje słoniom zabijanym dla kości słoniowej niż ukradzionym różom” zauważa autorka. „Nie uznajemy roślin ani przestrzeni publicznych za ofiary w sensie moralnym”.
Dlaczego te kradzieże mają znaczenie
Parki to nie tylko estetyka. To element tzw. zielonej infrastruktury miejskiej, która pełni kluczowe funkcje ekologiczne i społeczne: poprawia jakość powietrza, ogranicza efekt miejskiej wyspy ciepła, zwiększa retencję wody, wspiera bioróżnorodność i zdrowie psychiczne.
Po pandemii COVID-19 znaczenie parków jako przestrzeni wspólnego dobrostanu jeszcze wzrosło. W Nottingham działa obecnie ogólnokrajowy program pilotażowy tzw. „zielonych recept” – systemu wsparcia, w którym kontakt z przyrodą ma działanie terapeutyczne. Odwiedziny w parku mogą ograniczyć samotność i poprawić samopoczucie – także w wymiarze finansowym, odciążając służbę zdrowia.
Kiedy parki są systematycznie dewastowane, społeczność traci znacznie więcej niż tylko rośliny. Zwłaszcza w miastach takich jak Nottingham, gdzie nierówności społeczne i zdrowotne należą do najwyższych w kraju.

Błędne koło: ubóstwo, przestępczość i zaniedbanie
Badania dr Cauvain pokazują, że choć Nottingham często chwalone jest za innowacje ekologiczne, boryka się z głęboko zakorzenionymi problemami społecznymi. W takich warunkach kradzieże zieleni stają się jednym z elementów błędnego koła: niedobór zasobów prowadzi do wandalizmu i kradzieży, co pogarsza jakość życia i wzmacnia poczucie zaniedbania.
„Te czyny często bagatelizujemy jako drobną uciążliwość, bo 'to tylko rośliny’. Ale taka postawa ukrywa poważniejszy trend – rosnącej przestępczości środowiskowej i jej wpływu na lokalne społeczności” pisze badaczka.
Dlatego potrzebna jest zmiana perspektywy: ochrona zieleni publicznej powinna być traktowana równie poważnie jak inne formy ochrony wspólnego dobra. Bo kradzież róż to nie tylko strata dla ogrodu: to strata dla ludzi, którzy potrzebują tych miejsc, by żyć lepiej.