Wybory prezydenckie wygrał Karol Nawrocki uzyskując poparcie na poziomie 50,89 proc. Na zwycięstwo prezesa Instytutu Pamięci Narodowej zareagował we wtorek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, który cytowany przez rosyjską agencję informacyjną TASS stwierdził, że wyniki wyborów są „wewnętrzną sprawą Polaków. – Głosowali, na kogo chcieli – powiedział agencji.

– Na ile rozumiemy, nie możemy oczekiwać, że w Polsce do władzy dojdzie polityk, który miałby szerszą wizję polityczną, która pozwoliłaby zrozumieć potrzebę myślenia o normalizacji stosunków z sąsiadami, przede wszystkim z Federacją Rosyjską – stwierdził Dmitrij Pieskow.

Rosyjskie media przypominają o tym fakcie z życia Karola Nawrockiego

Choć na słowa ze strony Kremla czekać musieliśmy do wtorku, już w poniedziałek wygraną Karola Nawrockiego komentowały rosyjskie media. Serwis Wiedomosti opisał przyszłego prezydenta Polski jako osobę „popierającą wartości katolickie i prawicowo-konserwatywne poglądy PiS”, a także jako tego, który „zamierza budować relacje z administracją prezydenta USA Donalda Trumpa”.

Na łamach tego samego serwisu przypomniano, że w Rosji toczy się przeciwko Karolowi Nawrockiemu sprawa karna, a on sam znajduje się na liście osób poszukiwanych przez rosyjską administrację, ze względu na „niszczenie pomników żołnierzy radzieckich”.

Karol Nawrocki sam o tym mówił. „Grozi mi pięć lat łagrów”

Ten fakt przykuł również uwagę serwisu RBK.ru, który artykuł poświęcony wygranej Karola Nawrockiego zatytułował: „Kandydat poszukiwany w Rosji wygrał wybory w Polsce”. W treści serwis opisał prezydenta-elekta jako „historyka, który bada antykomunistyczny ruch oporu w Polsce”.

Sam Karol Nawrocki o tym, że jest ścigany przez rosyjską administrację, mówił w trakcie kampanii prezydenckiej nie raz. – Jako prezes IPN obaliłem ponad 40 obiektów sowieckiej propagandy i od dwóch lat ściga mnie za to Federacja Rosyjska. Grozi mi pięć lat łagrów – stwierdził chociażby.

Udział
Exit mobile version