Gwoli ścisłości, współczesne nasze krety w ogródka także dobrze pływają. Gdy deszcz albo powódź zaleje im korytarze podziemne, potrafią sobie poradzić. Zdarza się, że pokonują jakieś odcinki także wpław. Nie spodziewamy się tego po nich, ale krety to nieźli pływacy, a wyjaśnienie ich ciągot ku wodzie tkwi w dalekiej przeszłości.
Obecne krety bowiem – mimo swych umiejętności pływackich – do wody nie wchodzą, jeśli nie muszą. Są związane z życiem podziemnym, do którego kapitalnie się przystosowały. Obłe ciało podobne do wałeczka, wielkie łapy zaopatrzone w pazury jak łopaty do kopania, czuły dotyk, nawet układ włosów na ciele sprzyjają temu, by całe życie spędzać pod powierzchnią ziemi.
To jednak przystosowanie wtórne. I chociaż na świecie istnieje mnóstwo kretów i ich bliższych oraz dalszych krewniaków np. gwiazdonosy czy złotokrety (wyodrębnione już z owadożernych do osobnego rzędu), to jednak pierwotnie ssaki owadożerne nie były zwierzętami podziemnymi.
Niektóre ssaki owadożerne żyją w wodzie i pływają
Owadożerne to te nieduże ssaki o szybkiej i intensywnej przemianie materii, które muszą w zasadzie niemal cały czas coś jeść – głównie bezkręgowce. Do tej prastarej grupy, mocno przypominającej ssaki żyjące jeszcze w mezozoiku u boku dinozaurów, dzisiaj zalicza się krety, jeże, ryjówki, ale także nieco mniej znane zwierzęta jak rzęsorki, zębiełki czy wychuchole.
Rzęsorki i zębiełki występują także w Polsce, ale widujemy je rzadziej niż ryjówki. One trzymają się blisko wody, wchodzą do niej, dobrze pływają. Potrafią nawet biegać po dnie zbiorników wodnych. Łapią sprawnie (niektóre także za pomocą jadu) wodne zwierzęta jak owady, ich larwy, kijanki i żaby, małe ryby, ślimaki i inne. Są ewidentnie zwierzętami związanymi z wodą i przystosowanymi do życia w wodzie.
Jeszcze większymi specjalistami są wychuchole. One w Polsce nie występują; z dwóch gatunków wychucholi jeden – wychuchol pirenejski – zamieszkuje Półwysep Iberyjski, a drugi – desman ukraiński – to mieszkaniec wschodniej Europy, terenów wojennego pogranicza Ukrainy i Rosji. I wychuchole są mistrzami życia w wodzie, nawet w bardzo wartkich strumieniach.
Nikt by o nich nie powiedział na pierwszy rzut oka, że to krewni kreta. A jednak, A znalezisko z Girony w Hiszpanii tego dowodzi.
Pradawny kret z Hiszpanii opadł na dno jeziora. Jak?
Informuje o nim „Scientific Reports”, gdzie czytamy, że zaskakujące odkrycie kreta z epoki pliocenu rzuca zupełnie nowe światło na ewolucję tych zwierząt. Hiszpańscy odkrywcy z Universitat Autònoma de Barcelona i Institut Catala de Paleontologia Miquel Crusafont piszą, że „Budowa pozaczaszkowa tego okazu wskazuje na wysoce podziemny tryb życia, wspierany przez złożoną budowę kończyn przednich”. A jednak zwierzę znaleziono w miejscu, gdzie ponad wszelką wątpliwość w pliocenie (od 2,5 do 5,3 miliona lat temu) znajdowało się jezioro.
„W jaki sposób tak wyspecjalizowane zwierzę kopiące dotarło do osadów jeziora Maar, gdzie ostatecznie się zachowało, wciąż pozostaje nierozwiązane” – piszą naukowcy, ale najbardziej prawdopodobna hipoteza głosi, że ten pradawny kret potrafił pływać i robił to chętnie. Oczywiście, okaz ten mógł być pozostałością dryfującej lub wygrzebanej z wody padliny, której szczątki spadły do jeziora i dotarły do beztlenowego dna. Jednakże jest też możliwe, że dawne krety żyły blisko wody i w wodzie podobnie jak robią to dzisiaj rzęsorki i zębiełki, a może nawet wychuchole.

Ta kwestia jest poważnie rozważana, gdyż z jednej strony krety nie zmieniły się od kilku milionów lat. Podziemne środowisko, w którym żyją konserwuje ich wygląd i zachowania, nie wymaga istotnych zmian i dostosowań. Z drugiej strony jednak kiedyś krety mogły mieć szerszy repertuar środowisk i możliwości życia niż tylko kopanie podziemnych tuneli, z pływaniem i żerowaniem w wodzie włącznie. Mogły łączyć jedno z drugim. Woda wszak obfituje w mnóstwo małych zwierząt znakomitych jako pokarm kreta. Jest ich tam więcej niż pod ziemią.
Możliwe, że krety żyły niegdyś inaczej
Rozwiązanie zagadki nie jest proste, gdyż szczątki owadożernych zachowują się w skamieniałościach rzadko, a jeśli już, to są rozczłonkowane i stanowią trudne do złożenia puzzle składające się z maleńkich kawałków. Szczątki tego hiszpańskiego kreta sprzed milionów lat, nazwanego Vulcanoscaptor ninoti to pewien wyjątek.
Zachowały się w osadach dna jeziora, więc zwierzę z pewnością na to dno opadło. Na dodatek leżały w pozycji wskazującej na to, że wulkanoskaptor raczej nie opadł na dno jako trup, ale aktywnie pływał. „To znalezisko jest dowodem na znacznie bardziej złożoną przeszłość kretów niż zakładamy” – konkludują Hiszpanie. Zanim zaczęły one kopać i usypywać kopce, być może żyły inaczej niż teraz.