Wśród baśni, które Szeherezada opowiedziała okrutnemu sułtanowi Szachrijarowi podczas tysiąca i jednej nocy miała być i ta o wielkim jaju. Sułtan był okrutnikiem przekonanym o niewierności swych żon w haremie. Postanowił je zgładzić, a życie ocaliła jedynie Szeherezada, która zajmowała go opowiadaniem niezwykłych historii. Także tej o Sindbadzie i napotkanym przez niego w trakcie podróży wielkim jaju wielkiego ptaka.
Ptak większy niż okręt rodem z legend
Ptak zwał się Rok albo Ruch. Był gigantyczną bestią, która swym wielkim ciałem przysłaniała słońce i zamieniała dzień w noc. Rozmiary Roka były tak wielkie, że w zasadzie niemal nie dostrzegał on ludzi. Polował na potwory morskie, a pisklęta karmił nosorożcami i słoniami.
No chyba, że któryś z ludzi mu zagroził i zniszczył jego lęg. Wtedy Rok wpadał w furię.
Bolesław Leśmian w „Przygodach Sindbada Żeglarza” pisze tak:
„Żaden wszakże ze znanych mi ptaków tak olbrzymich jaj nie znosił. Toteż przyszedłem wkrótce do wniosku, że jeśli ów przedmiot jest jajem, ptak, który je zniósł, należy w każdym razie do nieznanego mi gatunku ptaków. Prócz tego przyszło mi do głowy, że mogę skorzystać z zawartości tego jaja, aby głód zaspokoić, gdyż nie znajdę wokół żadnego innego pokarmu. W tym celu zbliżyłem się szybko do jaja, wyjąłem zza pasa topór podróżny i uderzyłem nim z całych sił w skorupę. Uderzenie topora nadłamało z lekka skorupy, w której ukazała się wąska szczelina. Natychmiast przez ową szczelinę zaczęło się sączyć białko. Nadstawiłem dłoni i począłem spijać świeże, smaczne białko, które ciurkiem płynęło z olbrzymiego jaja”.
Ogromne jajo stanowiło rezerwuar pożywnego pokarmu, a następnie – schronienie bohatera, który twierdził przy tym, że „nikt mi chyba nie uwierzy, że widziałem w swoim życiu ptaka, który jest dziesięć razy większy od największego okrętu, chociaż posiada dwa tylko potężne żagle”.
Rok nie był wymysłem Bolesława Leśmiana, Sindbada czy Szeherezady. To bestia nader często występująca w podaniach i legendach zwłaszcza perskich. Nie tylko zresztą tam, bo opowieści o gigantycznym ptaku znoszącym jaja wielkie jak dom przywiózł także z Azji sam Marco Polo, gdy w XIII w. wrócił z Chin. Skąd je wytrzasnął?

Madagaskar – dziwna kraina wielkich ptaków
Z Madagaskaru. To znaczy nie bezpośrednio stamtąd, gdyż pierwsi Europejczycy dotarli na Madagaskar dopiero w 1500 r. – byli to Portugalczycy. Jasne jest jednak, że Chińczycy, Persowie i Arabowie wiedzieli o nim wcześniej i być może docierali na te unikalną wyspę. A jeżeli dotarli tam do XI w., mieli jeszcze okazję napotkać żywe największe ptaki w dziejach.
To mamutaki – ogromne stworzenia zamieszkujące Madagaskar od niepamiętnych czasów, które wymarły już w czasach nowożytnych, zapewne w epoce średniowiecza. Na podstawie badań węglowych ich wymarcie szacuje się na okres od 800 do 1050 r. n.e.
Madagaskar przez miliony lat był częścią wielkiego południowego kontynentu Gondwana, wraz z innymi częściami świata jak Afryka, Indie, Australia, Antarktyda czy Ameryka Południowa.
Tak było jeszcze w epoce dinozaurów, ale w późnej kredzie (prawdopodobnie ok. 88 mln lat temu) Madagaskar stał się odrębnym lądem. Przez jakiś czas był jeszcze połączony z Indiami, ale potem i te lądy się rozdzieliły. To był wystarczająco długi okres, by Madagaskar stworzył własną unikalną faunę, której znakiem rozpoznawczym są np. lemury.
Gdyby mamutaki przetrwały do dzisiaj, zapewne to one byłyby taką wizytówką. Bez naturalnych wrogów, dużych drapieżników ptaki te straciły umiejętność lotu i stały się ogromnymi istotami naziemnymi. Wielkimi nielotami podobnymi do strusi, emu, a najbardziej – do nowozelandzkich moa.
Z biegiem ewolucji mamutaki zróżnicowały się i niektóre z nich osiągnęły naprawdę ogromne rozmiary. Liczyły ponad trzy metry wzrostu i ważyły być może nawet tonę, co czyni je najcięższymi ptakami w dziejach, konkurującymi o pierwsze miejsce z największymi moa, takimi jak Dinornis robustus, który był od niego wyższy i przekraczał 3,5 metra, ale zapewne lżejszy.
Podkreślmy to – struś czerwonoskóry, który jest dzisiaj największym ptakiem świata, mierzy do 2,8 m wzrostu i waży 150 kg. Emu nie ma nawet 50 kg, a żeby było ciekawiej, najbliższym krewnym mamutaków nie był ani struś, ani emu, ani nawet moa, ale prawdopodobnie… kiwi.
To nie dinozaury znosiły największe jaja
Marco Polo mógł usłyszeć opowieści o mamutakach od żeglarzy perskich czy arabskich pływających na Madagaskar. Niektórzy może je widzieli, inni napotykali tylko szczątki, w tym skorupy ich ogromnych jaj. One dopiero robiły wrażenie!
Można by zakładać, że skoro dinozaury były największymi jajorodnymi zwierzętami w dziejach, to znosiły największe jaja. Tak jednak nie było. Jaja dinozaurów okazują się zaskakująco małe, wręcz nieproporcjonalnie małe. Ich pisklęta lęgły się z jaj wielkości niedużej piłki.
Największe jaja dinozaura, jakie znamy należały do dużego owiraptora zwanego Beibeilong. Mierzyły 45 cm długości, ważyły 5 kg. W wypadku zauropodów rekord należy do argentynazaura, którego jaja także ważyły 4-5 kg i miały wielkość piłki do siatkówki plażowej.
To dość spora dysproporcja, zważywszy na rozmiary rodziców, ale takie jaja prawdopodobnie ułatwiały kwestię budowy gniazd, ukrycia lęgu i wychowu piskląt. Co za tym idzie, dinozaury lęgły się niewielkie i musiały rosnąć bardzo szybko.
I nie do nich należy rekord wielkości jaj, ale do ptaków. Właśnie do mamutaków.
W wypadku tych olbrzymów fakty są łatwe do ustalenia, gdyż na Madagaskarze zachowało się sporo skorup ich jaj. Nie tylko jako pozostałe skamieniałości, ale także jako dawne naczynia używane przez Malgaszy.
Tak wielkie skorupy świetnie się do tego nadawały. Jaja mamutaków mierzyły – w zależności od gatunków – pół metra wysokości i mieściły od 5 do 10 litrów płynnej zawartości białka i żółtka. Największe z nich przekraczały wagą 10 kg, czyli tyle, ile pięć jaj strusia czy ponad 100 jaj kurzych.
Wyprodukowanie czegoś podobnego wymagało ogromnej ilości wapnia. Ptaki zapewne czerpały jego zasoby ze swoich kości, które stanowiły u nich magazyn surowca do produkcji gigantycznego jaja.
Do dzisiaj naukowcy zastanawiają się, ile takich jaj mogły składać mamutaki. Zakłada się, że jednorazowo tylko jedno, co by znaczyło, że ich rozwój był powolny. Mogły sobie na to pozwolić wobec braku naturalnego wroga, ale gdy ten się pojawił (a był nim człowiek), olbrzymie ptaki szybko wyginęły.
Zanim jednak to się stało, Malgasze mogli nie tylko polować na te olbrzymy. Mogli też spożywać ich jaja, a ze skorup robić naczynia. Pierwsi ludzie dotarli na wyspę między II a V w. n.e. i ten moment to początek końca mamutaków. Nie były w stanie poradzić sobie z apetytem ludzi na największą jajecznicę świata.