„Ustronie” z Kołobrzegu do Krakowa, „Karkonosze” między Jelenią Górą a Warszawą czy słynny „Przemyślanin” – pociąg z Przemyśla do Świnoujścia, z wagonami mknącymi do Ustki. To tylko niektóre z nocnych połączeń PKP Intercity, popularnych zwłaszcza w wakacje i okresy świąteczne. Mają długie trasy, a ich rozkłady jazdy konstruowane są tak, aby jak najwięcej pasażerów wsiadło wieczorem i na docelowej stacji zjawiło się rano. Dzięki temu mogą przespać choć kilka godzin.

Nie w każdym przedziale zjawia się jednak piaskowy dziadek, morząc snem podróżnych. Niektórzy trasę umilają rozmową, lub – łamiąc regulamin przewoźnika – pijąc ukradkiem alkohol. To ostatnie zgubiło okradzionych przez szajkę rozbitą trzy lata temu. Złodzieje typowali pasażerów i częstowali ich procentowymi napojami, czasem z dodatkiem substancji prowadzących do utraty świadomości. Po jakimś czasie ofiary budziły się bez portfeli czy swoich bagaży.

Ochrania nocne pociągi PKP Intercity. „Wtedy zaczyna się awantura”

Aby takich sytuacji było jak najmniej, spokoju w kilkudziesięciu składach PKP Intercity – poza drużyną konduktorską – strzegą ochroniarze z prywatnej firmy. Ich zadania, jak mówi Interii rzecznik spółki, „są określone w ramach podpisanej umowy„. – Współpracujemy ze wszystkimi przewoźnikami kolejowymi w ramach centralnego zespołu ds. bezpieczeństwa na obszarach kolejowych. Obejmuje to wszystkie zagadnienia mające wpływ na bezpieczeństwo techniczne i pasażerów – precyzuje Maciej Dutkiewicz.

Jednym z ochroniarzy jest pan Eryk (imię zmienione), jeżdżący pociągami najczęściej na południu kraju. Wśród zadań ma „eliminowanie pijanych osób, często awanturujących się„. – Mocno nietrzeźwi nie mogą wejść do składu; pilnujemy też, by alkoholu nie piło się w przedziałach, a więc tam, gdzie jest to zakazane (dozwolone jest w wagonach barowych i restauracyjnych – red.). Mamy uprawnienia kwalifikowanego pracownika ochrony: możemy używać gazu czy pałek – opisuje Interii.

PKP Intercity organizuje ochronę w nocnych pociągach. Niekiedy trzeba bowiem interweniować wobec krewkich, nietrzeźwych podróżnych/Wiktor Kazanecki/INTERIA.PL

Eryk, choć lubi swoją pracę, nie ukrywa, że mierzy się z wieloma niebezpiecznymi sytuacjami. Odpierał chociażby ataki z użyciem ostrych narzędzi. – Jeden z tych podróżnych wystartował, że on „nie pozwoli, aby go wyrzucać” z pociągu, bo posiada bilet. Ale kupienie biletu nie oznacza, że w wagonie można robić wszystko. Mówię: „Rozwiązujemy z panem umowę o przejazd” i wtedy zaczyna się awantura, niekiedy połączona z biciem. To się kończy zakuciem w kajdanki oraz wezwaniem służb – wyjaśnia.

Usiadł ze zmęczenia, dostał 500 zł kary. Kontrole są nagłe

Przełożeni nakazują, by ochroniarze byli na stacji 20-30 minut przed odjazdem pociągu, który mają patrolować. W składzie powinno ich być co najmniej dwóch, lecz „dochodzi do sytuacji, że jednej czy nawet obu osób brakuje”. – I za to kolej narzuca mojemu pracodawcy karę – zaznacza. 

Podkreśla, iż prawidłowego wykonania umowy między koleją a agencją ochrony pilnują specjalnie wydelegowane osoby. – Jeżdżą one po całej Polsce i wsiadają do pociągów w losowych miejscach. Niestety, inne kary dotyczą także nas, ochroniarzy, i jest to dramat – ocenia.

Jak wskazuje, musi przykładowo cały czas chodzić od wagonu do wagonu. – Nie możemy choć na chwilę usiąść, napić się wody czy herbaty, bo za to grozi 300-400 zł kary. Pieniądze są wtedy „odcinane” od wynagrodzenia nawet, jeśli ktoś był na korytarzu i tam usiadł, a nie w przedziale. Ukarany zostałem także, gdy musiałem skorzystać z toalety, gdyż kontrolerom nie wystarczył argument, że miałem problemy żołądkowe – wspomina.

TLK "Karkonosze" to nocny pociąg łączący Dolny Śląsk z Warszawą

TLK „Karkonosze” to nocny pociąg łączący Dolny Śląsk z Warszawą/Wiktor Kazanecki/INTERIA.PL

Dodaje, że zdarzają się również awarie pociągów albo wypadki z człowiekiem, co kończy się kilkugodzinnym oczekiwaniem. – Najpierw pilnujemy, by nikt nie otwierał drzwi, a potem nie otrzymujemy należnej przerwy, bo musimy od razu wracać skądś innym połączeniem. Raz w takiej sytuacji usiadłem na chwilę ze zmęczenia. Wpadła kontrola i kara: 500 zł – narzeka.

PKP Intercity: Są uchybienia w pracy ochroniarzy, są kary

Pytamy PKP Intercity, czy to ono ustala, w jaki sposób ochroniarze w pociągach nocnych ponoszą odpowiedzialność za ewentualne uchybienia. Nie możemy jednak odnieść się do konkretnych sytuacji, aby uniknąć identyfikacji pana Eryka. – Pracownicy ochrony ponoszą odpowiedzialność za stwierdzone uchybienia w realizacji umowy. W przypadku ich stwierdzenia nakładane są na firmę umowne kary pieniężne – odpowiada Maciej Dutkiewicz.

Informator Interii przyznaje, że zarabia 27 zł na rękę za godzinę, co oznacza, iż 13-godzinna podróż koleją przynosi mu mniej więcej 350 zł. Dla niego to mało, patrząc na warunki pracy i podejmowane w niej ryzyko. Według niego ochroniarzom pociągów potrzeba „urealnienia kar nakładanych za tak wiele rzeczy”. – Nie mówię, by w ogóle ich nie było, bo jeśli ktoś ma pilnować składu odstawionego na bocznicy, a śpi w przedziale, dzięki czemu pociąg ktoś pomaluje sprayem, to powinno być ścigane – zaznacza.

Nocne „Karkonosze” na końcowej stacji – Warszawie Wschodniej/Wiktor Kazanecki/INTERIA.PL

Eryk chce zwrócić uwagę, że on, jak i każdy z jego kolegów po fachu, powinien mieć chwilę odpoczynku w pracy. – Poza kontrolerami „punktuje” nas też mała grupa konduktorów i kierowników pociągów. Z większością dobrze się znamy i żyjemy w zgodzie, ale niektórzy zgłaszają nawet drobne przewinienia, tyle że my pracujemy po cztery-pięć nocy z rzędu, a kolejarze mogą mieć serię wyłącznie dwóch. Kończy się to tak: idę do pracy, wracam rano, śpię w ciągu dnia, a wieczorem znów muszę iść na pociąg – mówi.

Jak przekazuje rzecznik PKP Intercity, w pierwszym półroczu 2024 roku pracownicy ochrony podjęli średnio 35 interwencji w dobie. – Najczęściej są one prowadzone wobec osób nieprzestrzegających zakazu używania wyrobów tytoniowych, spożywających alkohol w miejscach zabronionych oraz podróżnych odbywających przejazd bez ważnego biletu. Zdarzenia występują z różną częstotliwością w różnych relacjach pociągów – stwierdza Maciej Dutkiewicz.

17 tys. zdarzeń na dworcach PKP. Ich jeden rodzaj zdarza się najczęściej

Zewnętrzne agencje ochrony, z którymi umowy mają PKP, trzymają oko na pasażerów również na dworcach i w ich otoczeniu. W razie groźnych sytuacji proszą one niekiedy o wsparcie Straż Ochrony Kolei – formację  odpowiadającą za bezpieczeństwo na torowiskach czy peronach. – Nad pracą ochroniarzy oraz innymi kwestiami związanymi z bezpieczeństwem czuwają pracownicy PKP S.A., m.in. zespół całodobowego Centrum Bezpieczeństwa Dworców Kolejowych – tłumaczy rzecznik PKP S.A. Michał Stilger.

Przekazuje, iż w zeszłym roku na dworcach odnotowano łącznie ponad 17 tys. zdarzeń, z czego około 13 tys. to „zgłoszenia dotyczące osób niepożądanych, czyli takich, które w różny sposób nie przestrzegają regulaminu„. – Ponad 1 tys. przypadków to interwencje związane z bagażami pozostawionymi bez opieki. Również ponad 1 tys. razy pracownicy ochrony udzieli podróżnym pierwszej pomocy – dodaje przedstawiciel PKP S.A.

Jak zauważa Stilger, „porównując liczbę zdarzeń i interwencji z ostatnich lat, można powiedzieć, że utrzymują się one na zbliżonym poziomie, mimo faktu rosnącej liczby pasażerów korzystających z usług kolei”. – Największa liczba odnotowywanych naruszeń porządku, a zatem i interwencji, dotyczy dworców, na których przebywa najwięcej pasażerów (…). Znajdują się w centrach dużych miast – to np. Katowice, Warszawa Centralna, Kraków Główny – podsumowuje na łamach Interii.

Kontakt do autora: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl

Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Udział
Exit mobile version