Nagranie pochodzi z rejonu wsi Dalnie opodal miasta Kurachowe na zachód od Doniecka. To rejon obecnie najcięższych walk i znaczących sukcesów Rosjan, którzy atakując z trzech stron, zmuszają Ukraińców do cofania się. Nie jest to jednak łatwy i triumfalny pochód, co widać na poniższym nagraniu, wrzuconym do sieci przez 33 Brygadę Zmechanizowaną ZSU (Ukraińskie Siły Zbrojne).
Na początku nagrania widać przez chwilę ukraiński czołg Leopard 2 (prawdopodobnie starszej wersji A4, bo takie brygada wcześniej pokazywała na zdjęciach), który stoi na skraju wsi. Najpewniej chwilę wcześniej wyjechał na tę pozycję z ukrycia. Na następnych ujęciach widać, jak wystrzelone przez ukraiński czołg pociski trafiają kolejne pojazdy w rosyjskiej kolumnie. Sądząc po efektach trafień, to standardowa amunicja przeciwpancerna. Jadące na czele kolumny dwa rosyjskie czołgi odpowiadają ogniem, ale ponieważ Ukraińcy kontynuowali ostrzał, najpewniej był on niecelny.
Przez chwilę rosyjskie czołgi jadą, pomimo przyjęcia trafień w przedni pancerz, ale w końcu Rosjan zgubiły słabe nerwy. Wobec szybkiego i celnego ostrzału ukraińskiego czołgu, rosyjscy czołgiści zaczęli się zatrzymywać i zawracać. Ci z pierwszego wystawili Ukraińcom na dość długo swój znacznie słabszy boczny pancerz, co zaowocowało trafieniem, przebiciem i wyraźnie widoczną wewnętrzną eksplozją. Na nagraniu widać jeszcze przez chwilę, że w tym samym czasie drugi rosyjski czołg jedzie już z powrotem, a dwa inne pojazdy opancerzone stoją i ucieka z nich piechota. 33 Brygada twierdzi, że finalnie zniszczone zostały oba czołgi, a do tego 1 BTR (kołowy transporter opancerzony), oraz 3 inne pojazdy opancerzone i 1 motocykl. Pod koniec nagrania widać jeszcze sceny z polowania ukraińskich dronów na rosyjską piechotę, która uciekła pomiędzy pobliskie drzewa. Ukraińcy twierdzą, że łącznie zabili 47 Rosjan.
Czołg działający zgodnie z przeznaczeniem
Załoga ukraińskiego czołgu wykazała się sporym opanowaniem i umiejętnościami. Skutecznie rozstrzelali rosyjską kolumnę, pomimo jej znaczącej przewagi liczebnej. Jak łatwo jednak zauważyć, praktycznie wszystkie pojazdy Rosjan były opakowane dodatkowym improwizowanym pancerzem, mającym chronić głównie przed dronami. Opisywaliśmy ten proces wcześniej szczegółowo. Owszem lepiej lub gorzej chroni on przed bezzałogowcami, ale drastycznie ogranicza podstawowe funkcje pojazdu takie jak obserwacja i prowadzenie ognia. Mówiąc wprost, załoga mało widzi i ma bardzo utrudnione korzystanie z broni. Po prostu najczęściej jej zadanie ogranicza się do dowiezienia piechoty w pobliże ukraińskich pozycji i może oddania kilku strzałów w ich ogólnym kierunku.
Tym razem Rosjanie natknęli się jednak na w pełni sprawny czołg przeciwnika, do tego zamaskowany, który robił to, do czego został zaprojektowany, a jego załoga była dobrze wyszkolona. Zachodnie pojazdy w rodzaju Leopard 2 pomyślano w latach 70. głównie do takich właśnie zadań. Rozstrzeliwania z ukrycia i zasadzek nacierających radzieckich kolumn zmechanizowanych. To uznawano za optymalne użycie czołgu. Zasadzka, szybki ostrzał i wycofanie się na inną pozycję, zanim wróg ochłonie i skutecznie odpowie.
W wojnie w Ukrainie takie sytuacje to jednak incydenty. Nagranie z 33 Brygady jest pierwszym, na którym wyraźnie widać czołg zachodni niszczący czołg rosyjskiej armii. W zdecydowanej większości przypadków te najcięższe maszyny są wykorzystywane w roli niegdyś przewidzianej dla dział szturmowych. Ostrzeliwują z dystansu wrogą piechotę, jej pozycje i z rzadka jakiś pojazd opancerzony. Powszechnie działające nad frontem drony utrudniają cokolwiek innego, ponieważ każdy czołg jest celem priorytetowym i choć trudnym do zniszczenia, to do uszkodzenia już nie. Najcenniejsze ciężkie maszyny są więc używane ostrożnie, ponieważ obu stronom brakuje sposobów na ich zabezpieczanie przed bezzałogowcami.
Rosjanie ciągle w natarciu
Potyczka z nagrania nie zmienia jednak niestety faktu, że w całej okolicy Kurachowe Rosjanie systematycznie posuwają się naprzód. Ba, sama udana akcja Leoparda 2 służy za potwierdzenie, że pola na wschód od wsi Dalnie są już pod kontrolą Rosjan. Kurachowe leży 4 kilometry na północ i wioska jest kluczowa do obrony jego skrzydła. W samym mieście Ukraińcy wycofali się w ostatnich dniach z jego wschodniej części, prawdopodobnie chcąc bronić się głównie w lepiej położonym centrum. Wysadzili też tamę na zbiorniku chroniącym miasto od północy, aby utrudnić Rosjanom nacierającym z tamtego kierunku obejście go od tyłu. W ostatnich dniach mieli bowiem istotne postępy atakując z północy z rejonu miasta Selidowe. Jednocześnie posuwają się też naprzód z południa, tworząc ryzyko okrążenia rejonu Kurachowe. Oba ramiona ich kleszczy dzieli obecnie około 15 kilometrów. Jest prawdopodobne, że Ukraińcy szybko utracą Kurachowe i okolice, nie mogąc się bronić skutecznie wobec ataków z trzech kierunków i będąc w zagrożeniu okrążeniem.
Mapa w większej rozdzielczości
Jednocześnie Rosjanie zaczęli w ciągu ostatniego tygodnia ataki dalej na zachód, na granicy obwodów donieckiego i zaporoskiego w rejonie miasta Wełyka Nowosiłka. Ukraińcy atakowali tam latem 2023 roku w ramach swojej kontrofensywy, ale od tego czasu front tam generalnie stał, nie licząc mniejszych ataków Rosjan. Teraz zaatakowali na odcinku o szerokości kilkunastu kilometrów, miejscami posuwając się o kilka naprzód. Ukraińcy już od kilku tygodni piszą, że Rosjanie mogą szykować nową ofensywę w obwodzie zaporoskim, ale nie wiadomo jeszcze czy to pierwsza odsłona tejże, czy jedynie kolejny ograniczony atak.
Sytuacja stała się też trudniejsza w obwodzie kurskim w Rosji, gdzie Rosjanie w minionym tygodniu rozpoczęli kolejną fazę kontrofensywy mającą odbić tereny zajęte przez Ukraińców pod koniec lata. W październiku działające tam rosyjskie oddziały miały otrzymać znaczne posiłki, w tym żołnierzy z Korei Północnej. Efektem są trwające już od kilku dni serie ataków wyprowadzanych głównie na zachodzie terenu trzymanego przez Ukraińców. Regularnie pisze o tym ukraiński żołnierz o pseudonimie Kriegsforscher służący w pododdziale dronów 36. Brygady Piechoty Morskiej. Według niego praktycznie dzień w dzień Rosjanie wyprowadzają po kilka ataków, używając do 5-6 pojazdów opancerzonych w każdym. Atakują głównie oddziały rosyjskiej piechoty morskiej oraz wojsk powietrznodesantowych, czyli te lepszej jakości. Według Ukraińca, na przestrzeni tygodnia Rosjanie stracili już 88 pojazdów. Pomimo tego miejscami posunęli się kilka kilometrów naprzód. Ogólnie Ukraińcy stracili już około połowy terenu Rosji, który udało im się początkowo zająć. Kriegsforscher twierdzi, że Rosjanie dają sobie 2-3 miesiące na wyparcie Ukraińców za granicę.
Źle w ostatnich dniach zadziało się też w rejonie Kupiańska, na północnym skraju frontu w Ukrainie. Ukraińcy już od ponad roku w miarę stabilnie bronili się tam w oparciu o małą wioskę Synkiwka, położoną około 6 kilometrów od skraju miasta. Rosjanie we wrześniu i październiku zaczęli się przebijać lasami na wschód od niej. W połowie października byli już za nią. Teraz pojawiło się nagranie przedstawiające kolumnę rosyjskich pojazdów opancerzonych, która dotarła do terenów przemysłowych na przedmieściach Kupiańska. To bardzo poważny skok naprzód. Ukraińskie wojsko twierdzi jednak, że wszyscy zostali zlikwidowani. Nie da się jednak zaprzeczyć, że dotarli na 2-2,5 kilometra od głównych przepraw przez rzekę Oskił w Kupiańsku. Przez nie przechodzi główny szlak zaopatrzeniowy dla ukraińskiego zgrupowania broniącego się jeszcze na wschód od miasta. Jego centrum jest po zachodniej stronie rzeki i na pewno nie wpadnie w ręce Rosjan łatwo. Jednak wzięcie wschodniej części oznaczałoby drastyczne pogorszenie sytuacji Ukraińców na tym odcinku frontu.
Ukraińcy mają problem ludzki
Ogólnie sytuacja ukraińskiej obrony pozostaje niezmienne zła. Choć na kilku odcinkach trzyma dość skuteczną obronę. Zwłaszcza w rejonie Torecka i Czasiw Jaru, gdzie postępy Rosjan od miesięcy są bardzo powolne. Jednak zwłaszcza w rejonie Pokrowsk-Kurachowe-Wuhłedar Ukraińcy szybko tracą teren i nie są w stanie odtworzyć skutecznej obrony. Trudno jest też w rejonie Kurska i Kupiańska, gdzie Rosjanie mają systematyczne sukcesy, choć mniejsze. Wszędzie są dowody na poważne straty agresora, ale cóż z tego, skoro na razie jest on w stanie je uzupełniać i nawet otwierać nowe kierunki działań.
Ukraińcy niezmiennie borykają się z tymi samymi problemami. Brakuje ludzi, brakuje wyszkolenia, morale miejscami bardzo spadło i całe pododdziały uciekają z pozycji, kuleje koordynacja oraz dowodzenie. Do tego niezmienne braki w uzbrojeniu oraz amunicji i niedostatecznie przygotowane fortyfikacje. Wszystko składa się na znaczne wyczerpanie ukraińskich oddziałów, poddawanych ciągłej rosyjskiej presji od ponad roku. Intensywniejszy pobór okazał się mniej skuteczny, niż przewidywano wiosną, ponieważ jego skala jest za mała, a odpowiednie szkolenie rekrutów nastręcza problemów.
Kluczowym pytaniem jest: na jak długo wystarczy Rosjanom sił do takich ciągłych działań ofensywnych. Być może aktualnie starają się zdobyć, ile tylko się da terenu przed rozpoczęciem kadencji Donalda Trumpa, który deklaruje wolę zmuszenia obu stron do jak najszybszego zawarcia rozejmu. Im więcej w tym momencie Rosjanie będą kontrolowali terenu, tym lepsza będzie ich pozycja negocjacyjna.