-
Napięcia na linii Pałac Prezydencki – rząd odżyły po wycieku informacji o liście Donalda Trumpa, skierowanym do prezydenta Nawrockiego, o którym Pałac Prezydencki dowiedział się z mediów
-
Wcześniej prezydent oskarżył rząd o zatajenie kluczowych informacji, dotyczących możliwego uderzenia polskiej rakiety w dom w Wyrykach
-
Obie strony obarczają się wzajemnie winą za nieprofesjonalizm i brak chęci współpracy. W czwartek ma się odbyć spotkanie przedstawicieli Pałacu i MSZ
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Pojednanie, jakie zapanowało między Pałacem Prezydenckim a rządem po ataku rosyjskich dronów na polskie niebo, nie trwało długo. Napięcia i spory między dwoma ośrodkami władzy wróciły w ostatnich godzinach ze zdwojoną siłą.
W środę rano amerykański korespondent radia RMF FM podał informację o tym, że Biały Dom przekazał przez polską ambasadę w Waszyngtonie list od prezydenta Donalda Trumpa dla prezydenta Karola Nawrockiego. Korespondencja miała zostać przesłana pocztą dyplomatyczną do Polski. Sęk w tym, że Pałac Prezydencki o liście dowiedział się z mediów.
List Donalda Trumpa do Karola Nawrockiego. Pałac oburzony
Ludzie z otoczenia prezydenta Nawrockiego nie kryją oburzenia, bo są przekonani, że wyciek był celowy i pochodził z polskiej placówki w Waszyngtonie, którą kieruje Bogdan Klich.
– Jeśli prezydent Trump wysyła list do prezydenta Nawrockiego, to pierwszy o tym fakcie powinien dowiedzieć się prezydent Nawrocki, a nie media. Ten, kto przecieka tę informację do mediów, zanim treść listu pozna prezydent Nawrocki, powinien zostać przykładnie ukarany – mówił w Radiu Zet Adam Bielan, europoseł PiS, który był jednym z członków prezydenckiej delegacji podczas wizyty u Donalda Trumpa.
– Od rana Pałac i Kancelaria były postawiona na nogi w poszukiwaniu listu. Myśleliśmy, ze może przekazano go jakąś inną drogą niż dotychczas. Nic z tego. Okazało się, że pan Bogdan Klich „zapomniał” go nam wysłać zanim poinformował o jego istnieniu media – opowiada z przekąsem jeden ze współpracowników Karola Nawrockiego.
– Absurdem tej sytuacji jest fakt, że media dowiedziały się o tym liście pierwsze, zanim zdążył on dotrzeć do adresata, czyli pana prezydenta Karola Nawrockiego – powiedział Interii Marcin Przydacz. – To świadczy nawet nie o złośliwości, lecz o nieprofesjonaliźmie MSZ i polskiej placówki w Waszyngtonie – dodał.
W rozmowie wyjaśnił też, że procedura powinna wyglądać tak, że jako pierwszy informację o liście powinien otrzymać prezydent. Następnie, jak mówi minister Przydacz, skan listu powinien trafić najpierw do Kancelarii Prezydenta, a dopiero później pocztą dyplomatyczną zostać dostarczony w oryginale.
Tymczasem, w Pałacu ustalono, że Bogdan Klich dostał ten list we wtorek i przekazał tę informację dziennikarzom. – Dopiero jak się zrobiła awantura, to przekazał list do adresata. Przecież to jest skrajna niekompetencja – oburza się nasz rozmówca z Pałacu.
Sprawa listu Trumpa do Nawrockiego. MSZ: afera na siłę
Rzecznik MSZ Paweł Wroński odpierając zarzuty Pałacu powiedział w rozmowie z PAP, że „list prezydenta USA Donalda Trumpa do prezydenta Karola Nawrockiego został przekazany stronie prezydenckiej bez żadnej zwłoki i zgodnie z obowiązującym trybem„. – Nie rozumiem prób „ukręcenia” tu na siłę jakiejś afery – zaznaczył. Dodał, że MSZ zna treść listu, ale „nie informuje o niej i w żaden sposób nie wykorzystuje politycznie tej sytuacji”.
Gdy zapytaliśmy Marcina Przydacza o to, co jest w liście od Donalda Trumpa, przekazał jedynie, że „to bardzo dobry list”.
-
Premier apeluje ws. wojska. „Wszyscy jesteśmy od tego”
-
Trump napisał list do Nawrockiego. Pałac potwierdza
Nasi rozmówcy z Pałacu nie kryją, że traktują działanie MSZ w tej sprawie jako kolejny dowód „robienia prezydentowi na złość”.
– Tak było, jest i będzie cały czas. To próba pokazania, że nie da się prowadzić polityki zagranicznej na kontrze do MSZ, bo będzie dochodziło do takich sytuacji. Tylko, że cierpi na tym powaga państwa. Bo który przywódca zechce teraz napisać jakikolwiek oficjalny list do prezydenta za pośrednictwem ambasady? – mówi nam jeden ze współpracowników prezydenta.
Inny uzupełnia: – Za chwilę dojdziemy do sytuacji, w której listy od administracji Donalda Trumpa będziemy dostawać za pośrednictwem amerykańskiej ambasady w Warszawie, a nie polskiej placówki w Waszyngtonie. Tak się robi w przypadku krajów do których nie ma się zaufania. Serio, tego chce MSZ? – pyta retorycznie, nie kryjąc zdenerwowania nasz rozmówca.
Iskrzy na linii rząd-prezydent. Sprawa rakiety i domu w Wyrykach
Sprawa wycieku listu to niejedyne, co w ostatnich godzinach mocno poróżniło Pałac Prezydencki i rząd.
We wtorek „Rzeczpospolita” ujawniła, że zniszczony dom w Wyrykach to nie efekt uderzenie rosyjskiego drona, lecz rakiety, wystrzelonej prawdopodobnie z F-16. Sęk w tym – jak ustaliła Interia, a co potwierdziło BBN – że przez tydzień informacja o tym nie została przekazana prezydentowi. Temat nie pojawił się także podczas zwołanej przez prezydenta Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Prezydent Karol Nawrocki ma pretensje do rządu i premiera, że zatajono przed nim tak ważne informacje.
BBN w komunikacie podało, że prezydent oczekuje od rządu „niezwłocznego wyjaśnienia zdarzenia”. „Nie ma zgody na zatajanie informacji” – napisano w oświadczeniu BBN.
-
Co zniszczyło dom w Wyrykach, czy to była rakieta wystrzelona z polskiego F-16?
-
Rosjanie ćwiczą na Bałtyku. Przeprowadzili symulację ataku
Do sprawy odniósł się także premier Donald Tusk. „Cała odpowiedzialność za uszkodzenia domu w Wyrykach spada na autorów dronowej prowokacji, czyli Rosję. O wszystkich okolicznościach incydentu odpowiednie służby poinformują opinię publiczną, rząd i prezydenta po zakończeniu postępowania. Łapy precz od polskich żołnierzy” – napisał w serwisie X.
Spotkanie przedstawicieli rządu i prezydenta
Tymczasem TVN24 poinformował, że 12 września, czyli dwa dni po ataku dronów, dokument opisujący, co się stało, wpłynął do BBN. Do tej informacji odniósł się BBN w osobnym komunikacie. „Podtrzymujemy stanowisko prezydenta Karola Nawrockiego oraz własne, zgodnie z którym do czasu publikacji 'Rzeczpospolitej’ prezydent ani BBN nie otrzymali meldunku o stanie faktycznym w sprawie zdarzenia w Wyrykach” – czytamy.
– Będziemy się teraz przerzucać oświadczeniami, żeby nikt już nie wiedział, co jest prawdą, a co nie. Rząd wie, że nie możemy ujawnić treści notatki, więc mogą sobie opowiadać dziennikarzom, co chcą. My w Pałacu zamiast móc skupić się w 100 procentach na poważnych sprawach, ciągle musimy oglądać się za siebie, czy przypadkiem rząd czegoś nie kombinuje przeciwko prezydentowi – narzeka jeden z otoczenia prezydenta Nawrockiego.
-
Słowa Tuska i Sikorskiego szkodzą w relacjach z Trumpem? Nowy sondaż
-
Miedwiediew odpowiada Sikorskiemu ws. dronów. „To będzie oznaczać jedno”
Okazją do wyjaśnienia obu spornych sytuacji z ostatnich godzin będzie zaplanowane już wcześniej spotkanie ministra Marcina Przydacza z Kancelarii Prezydenta z wiceministrem spraw zagranicznych Marcinem Bosackim, które ma się odbyć w czwartek. Tematem rozmowy ma być m.in. współpraca Pałacu Prezydenckiego z rządem i MSZ oraz funkcjonowanie placówek dyplomatycznych, których część wciąż pozostaje nieobsadzona. Jak słyszymy, podczas rozmowy minister Przydacz będzie chciał też usłyszeć wyjaśnienie w sprawie listu Donalda Trumpa do Karola Nawrockiego.