Sprawę listów, które dostali mieszkający w Polsce Białorusini nagłośnił Biełsat. Stacja wskazała, że 22 i 23 maja pisma rzekomo podpisane przez zastępcę szefa ABW otrzymały co najmniej dwie osoby – w Gdańsku i w Warszawie.
W listach wzywano odbiorców do opuszczenia Polski w ciągu 10 dni w związku z „nielegalną działalnością”. Po tym terminie miała im grozić deportacja.
Listy do Białorusinów w Polsce. Zareagowało ABW
O wyjaśnienia Biełsat zwrócił się bezpośrednio do ABW. Biuro prasowe służby przekazało, że do cudzoziemców trafiła „fałszywa korespondencja”.
„Żaden z ujawnionych listów nie ma cech pisma urzędowego, a dodatkowo zawierają one odesłania do nieobowiązujących przepisów” – przekazało ABW w cytowanym komunikacie.
Do osób, do których dotarły listy, zwrócili się prawdziwi polscy funkcjonariusze. Uspokoili cudzoziemców, że pisma nie pochodzą od ABW, a wysyłanie podobnych korespondencji nie leży w kompetencji służb specjalnych. Akcję nieznanych sprawców określono jako „dezinformację”, która może mieć za zadanie „wywołanie niepokoju społecznego”.
Tajemnicze pisma bez nadawcy. Trop prowadzi do Niemiec
Biełsat wskazuje, że na listach, które pojawiły się w Polsce, nie było danych nadawcy. Wiadomo jednak, że obydwa zostały nadane z Niemiec 14 maja. Dane Białorusinów prawdopodobnie znaleziono w internecie – obydwaj odbiorcy prowadzą w Polsce biznesy.
„Podobne incydenty zdarzały się wcześniej na Litwie. 28 lutego 2024 roku mieszkający tam białoruscy emigranci zaczęli skarżyć się na telefony, rzekomo z Departamentu Migracji MSW. Oznajmiono im, że status ich pobytu na Litwie został ponownie rozpatrzony i zostaną deportowani na Białoruś.
Litewskie MSW nazwało tę akcję 'dezinformacją i próbą zasiania paniki’. Podkreśliło też, że o takich sprawach nie informuje się przez telefon” – przypomina Biełsat.