Jeszcze do niedawna gwałtowne pożary w Kalifornii kojarzono głównie z późnym latem lub jesienią, kiedy wysokie temperatury i wysuszone rośliny sprzyjały rozprzestrzenianiu się ognia. Tegoroczne zdarzenia na początku stycznia zaskoczyły jednak służby, mieszkańców oraz samych naukowców. W rejonie Los Angeles odnotowano dotąd co najmniej sześć dużych pożarów: w tym Palisades Fire i Eaton Fire, z których każdy pochłonął ponad 4 tys. hektarów w zaledwie jeden dzień.

Według wstępnych szacunków żywioł pochłonął setki domów (w niektórych relacjach mowa nawet o tysiącu zniszczonych budynków) oraz zmusił do ewakuacji dziesiątki tysięcy osób. Zginęło już co najmniej dziesięć osób, a władze mówią o miliardach dolarów potencjalnych strat — co może plasować tegoroczne kataklizmy w czołówce najbardziej kosztownych pożarów w historii USA.

Od wielu lat klimatolodzy ostrzegają, że globalne ocieplenie będzie wydłużało sezon pożarów i zwiększało ryzyko występowania ekstremalnych warunków pogodowych. Jednak pojawienie się rozległych, trudnych do opanowania ognisk w środku kalendarzowej zimy w Kalifornii wciąż zaskakuje.

Susza i rekordowe wiatry: mieszanka wybuchowa

Nawet jeśli silne wiatry Santa Ana, pomagające pożarom szybko się rozprzestrzeniać, bywają w styczniu dość powszechne, to ich obecna intensywność budzi niepokój. Synoptycy z Krajowej Służby Pogodowej (NWS) określili sytuację mianem „ekstremalnie krytycznej”, przewidując podmuchy przekraczające prędkość 100 km/h — w niektórych punktach odnotowano nawet 130 km/h. Takie porywy wiatru przyspieszają rozprzestrzenianie się płomieni w tempie, za którym trudno nadążyć służbom ratowniczym.

Co więcej, w Los Angeles od początku października do końca grudnia 2024 roku spadła symboliczna ilość deszczu — jedynie kilka milimetrów, przy średniej wieloletniej wynoszącej zwykle kilka centymetrów w tym samym okresie. Ziemia i roślinność są wysuszone na wiór, a rosnące w ubiegłych latach zasoby trawy (pobudzone np. wilgotnym okresem w 2023 roku czy śladowymi pozostałościami po przejściu burz tropikalnych) teraz stanowią doskonały materiał palny.

Wielki pożar niszczy dzielnicę gwiazd w Los Angeles. Potworne stratyDAVID SWANSON/AFPAFP

Eric Holthaus, meteorolog i dziennikarz klimatyczny, w rozmowie z The Guardian zaznacza, że w Kalifornii mierzymy się obecnie z tzw. „złożonymi katastrofami” (ang. compound climate disasters). Chodzi o sytuację, w której kilka ekstremalnych czynników (susza, wysokie temperatury, niezwykle silne wiatry) pojawia się jednocześnie lub następuje jedno po drugim, a ich połączone skutki są znacznie poważniejsze niż gdyby miały miejsce osobno.

W tym przypadku nietypowa pora roku — środek sezonu deszczowego — łączy się z rekordowym deficytem opadów i niezwykle intensywnymi wiatrami, co tworzy warunki sprzyjające powstawaniu wielkoobszarowych pożarów. Niektóre regiony południowej Kalifornii wciąż nie otrząsnęły się po przejściu intensywnych upałów z lata 2024, które także pobiły niejedno historyczne maksimum.

Eksperci podkreślają, że rosnąca częstotliwość takich „kaskadowych” zdarzeń może wykraczać poza dotychczasowe modele prognostyczne. Szczególnie niepokojące jest to, że służby ratownicze czy infrastruktura wodociągowa nie są przygotowane na walkę z wielkim ogniem w momencie, gdy normalnie rozważa się raczej ryzyko osunięć błotnych po ulewnych deszczach.

Wpływ globalnego ocieplenia na tego typu zjawiska jest wielowarstwowy. Z raportu NOAA (National Oceanic and Atmospheric Administration) wynika, że wzrost temperatur sprzyja szybszemu wysychaniu gleby i roślinności, co zwiększa ilość łatwopalnego materiału. Wyższa temperatura oceanów może zaburzać wzorce cyrkulacji powietrza, a tym samym wytwarzać stabilne ośrodki wysokiego ciśnienia, blokujące dopływ wilgoci do regionu.

Daniel Swain z University of California w Los Angeles wskazuje, że sytuacja, w której „mokre” fronty atmosferyczne niemal całkowicie omijają południową Kalifornię przez wiele tygodni, jest coraz częstsza. Coraz częściej w rejonie wykształca się tzw. „ridging” — czyli długotrwały, silny układ wyżowy hamujący nadejście deszczu. Uważa się, że zmiany klimatu mogą nasilać taki schemat pogodowy.

Nie tylko pogoda – czynnik ludzki i infrastruktura

Kalifornia ma coraz większy problem z liniami energetycznymi, które często stają się źródłem iskrzenia w wietrzne dni. Jon Keeley, badacz z US Geological Survey, cytowany przez magazyn Mother Jones, zaznacza, że w ostatnich dwóch dekadach pięciokrotnie wzrosła powierzchnia pożarów wywołanych przez awarie sieci elektrycznych.

Firmy użyteczności publicznej stosują tzw. „public safety power shutoffs”, czyli celowe wyłączanie prądu w zagrożonych regionach. W styczniu 2025 roku nawet jedna trzecia gospodarstw w południowej Kalifornii przez pewien czas pozbawiona była energii elektrycznej, co miało pomóc zapobiegać wybuchaniu pożarów. Przy całej swojej uciążliwości, nie jest to jednak metoda niezawodna. .

Istotna jest także rosnąca gęstość zaludnienia. Kalifornia to jeden z najbardziej zaludnionych stanów USA, a Los Angeles jest megamiastem, w którym strefy zabudowy graniczą z obszarami pełnymi roślinności. W ostatnich dekadach deweloperzy wyparli się głębiej w obszary peryferyjne, gdzie łatwo o kontakt zabudowań z rosnącym ogniem.

Zmiany klimatu coraz bardziej zmieniają obszary arktyczne (zdjęcie ilustracyjne)mathiasberlin123RF/PICSEL

Im dalej zapuszczają się osiedla w tereny dotychczas półdzikie, tym wyższe ryzyko, że w chwili nadejścia wiatru i płomieni ewakuacja będzie utrudniona, a infrastruktura niewystarczająca. Eaton Fire w okolicach Pasadeny to jaskrawy przykład takiego zjawiska. Ogień rozwinął się w zaskakująco krótkim czasie w bezpośrednim sąsiedztwie domów.

Jednym z kreatywnych rozwiązań służących ograniczaniu ryzyka pożarowego jest… wypas kóz. Jak tłumaczy Keeley w magazynie Mother Jones, kozy zjadają zarośla i chwasty, zmniejszając ilość łatwopalnej biomasy. Choć nie rozwiąże to problemu przy huraganowych wiatrach, może spowolnić rozprzestrzenianie się ognia w pierwszych minutach po zajęciu się terenu.

Inną istotną kwestią pozostaje „hartowanie” domów: odpowiednie projektowanie wentylacji, dachu, stosowanie trudnopalnych materiałów i uszczelnianie szczelin. Wiele zniszczeń w zabudowie wielkomiejskiej wynika nie tyle z bezpośredniego kontaktu z płomieniami, co z przenoszonych wiatrem iskier i żaru wpadających przez szczeliny dachowe czy wentylacyjne.

NOAA: „Zmiana klimatu kluczowym czynnikiem”

W badaniach NOAA z lat 2016–2021 stwierdzono, że ocieplenie klimatu przyczyniło się do podwojenia liczby dużych pożarów w zachodnich stanach USA od połowy lat 80. XX wieku. Kluczowe znaczenie ma „wysychająca atmosfera”: cieplejsze powietrze pochłania więcej wilgoci, skutkując bardziej podatnymi na zapłon roślinami Tzw. „sezon pożarowy” w Kalifornii wydłużył się o ponad dwa miesiące w ciągu ostatnich kilku dekad, a najnowsze wydarzenia w Los Angeles sugerują, że granice czasowe mogą ulec dalszemu przesunięciu.

Jednocześnie, gdy tylko nadejdą silniejsze opady, spalone i pozbawione roślinności zbocza wzgórz w obszarze LA mogą stać się źródłem powodzi błotnych, intensyfikując skutki wcześniej poniesionych zniszczeń.

Zarówno naukowcy, jak i władze zgadzają się, że potrzebna jest kompleksowa strategia. Od mądrej gospodarki przestrzennej, przez wzmocnienie sieci przeciwpożarowych i modernizację domów, po zdecydowane działania na rzecz ograniczenia emisji.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?

Udział
Exit mobile version