-
Podróż łosia Emila przez Czechy i Słowację wzbudziła ogromne zainteresowanie mieszkańców i mediów, bo zwierzęta te rzadko pojawiają się w tych krajach.
-
Ekologowie zwracają uwagę na trudności, jakie napotykają łosie w skomplikowanym, pełnym autostrad krajobrazie środkowej Europy.
-
Dyskusje wokół bezpieczeństwa Emila i jego przyszłości podzieliły społeczeństwo – część osób opowiada się za ochroną łosia, inni za umieszczeniem go w zoo lub ostrzegają przed możliwym odstrzałem.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
W Czechach i na Słowacji żyją małe, a wręcz szczątkowe populacje łosi. Polska z kolei leży na krańcu zasięgu jego występowania w Europie. Dlatego podróż Emila przez sąsiednie kraje wzbudza tyle emocji.
Łoś wędruje przez Czechy i Słowację
W drugiej połowie lipca łoś o imieniu Emil stał się niekwestionowaną gwiazdą internetu w części Europy Środkowej. Półtonowe zwierzę u nas nie wzbudza już takiej sensacji, ale u naszych południowych sąsiadów – już tak. Jego wędrówkę śledzą media, fotografowie przyrody i liczni fani.
Czescy ekolodzy twierdzą, że powodem tak dużego zainteresowania eskapadą Emila jest fakt, iż tak duże ssaki rzadko kiedy wędrują przez niemal całe Czechy, a do takich obserwacji dochodziło niezwykle rzadko. Sprawę opisuje słowacki Denník N.
„W latach 70. XX w. łosie z Polski trafiały do południowo-zachodnich Czech, ale tylko tam, gdzie mają odpowiednie warunki. Wraz z budową autostrad w Czechach i Polsce napływ zwierząt praktycznie się zatrzymał, przybywają do nas raczej sporadycznie” – komentuje na łamach portalu Karolína Šůlová, rzeczniczka Agencji Ochrony Przyrody i Krajobrazu Republiki Czeskiej.
Wycieczka z Czech na Słowację i łoś w opresji
Przyrodniczka wskazuje, że łosie mają ogromne trudności ze znalezieniem drogi, ponieważ krajobraz, którym wędrują, jest pełen dróg, autostrad i zabudowań. A te duże ssaki potrzebują ogromnej przestrzeni i migrując, narażają się na wielkie niebezpieczeństwo.
Pobyt łosia na Słowacji dokumentują poszczególne miejscowości. Np. słowackie miasto Skalice udostępniło w poniedziałek relację, na której widać Emila spacerującego wśród domów.
Nagranie jest jednak nieco niepokojące, bo łosiowi towarzyszą mężczyźni – jedni kręcą wideo, a inny próbuje odgrodzić zwierzę od reszty zgromadzonych. Pod postem pojawiły się krytyczne komentarze. Miasto zablokowało szybko możliwość dalszego komentowania.
Pod każdą informacją o podróży Emila toczą się dyskusje na temat bezpieczeństwa i zagrożeń, jakie czyhają na zwierzę, a jest ich sporo i wynikają głównie z ingerencji człowieka.
Wiele osób życzy łosiowi udanej podróży, ale są i zwolennicy rozwiązań radykalnych, np. umieszczenia zwierzęcia w zoo lub rezerwacie. Według innych Emil nie przeżyje na wolności zbyt długo i „ktoś i tak go zastrzeli”. Chodzi zwłaszcza o Słowację. „Zabiliby go na Słowacji, to szkodnik” – mówią komentarze w mediach społecznościowych portalu Události Brno).
Słowacja to nie kraj dla łosi. W Polsce też zostały wybite
W Europie łoś najwyższą liczebnością w Skandynawii, w której może żyć według szacunków nawet pół miliona osobników. W Niemczech zwierzęta występują pojedynczo i prawdopodobnie przywędrowały z Czech lub Polski. Na Wschodzie do zwierząt strzelają myśliwi i kłusownicy.
Przeszłość łosi w Polsce też była naznaczona krwią, a po wojnie zostało kilkanaście zwierząt. Populacja nad Biebrzą była ostoją tego gatunku. A łosie znad Biebrzy uważane są za unikatowe w skali całej Europy.
To populacja reliktowa, pozostała po ostatnim zlodowaceniu, podobny reliktowy charakter ma Puszcza Białowieska. Dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego Artur Wiatr mówi, że w najbliższym otoczeniu parku znajduje się obecnie ok. 600 osobników i tamtejsza populacja ma się dobrze.
Pod koniec lat 60. XX w. polskie władze wydały na łosie wyrok, pozwalając myśliwym do nich strzelać. W końcówce lat 90. zorientowano się, że populacja zmniejszyła się o kilka tysięcy osobników. Przy czym łoś to gatunek wędrujący i jego liczebność, podobnie jak wilków czy niedźwiedzi, jest notorycznie zawyżana.
Tragiczną sytuację miała odwrócić decyzja resortu środowiska z 2001 r. Wprowadzono moratorium na odstrzał. Obecnie w Polsce może występować, według niepewnych obliczeń, ok. 13 tys. łosi. Resort klimatu podał niedawno, że mamy w kraju nawet 28 tys. zwierząt, mimo że poprzednie obliczenia wskazywały na połowę mniej.
Najwięcej łosi jest w województwach: podlaskim, warmińsko-mazurskim i lubelskim. Ile jest ich dokładnie? Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy.