Trawiące od kilku dni rejon Los Angeles pożary przyczyniły się dotychczas do śmierci 10 osób. Amerykańskie służby spodziewają się jednak, że bilans ofiar może jeszcze wzrosnąć. 

Dotychczas luksusowa dzielnica, zamieszkiwana m.in. przez celebrytów i aktorów, zamieniła się w pobojowisko – budynki doszczętnie spłonęły, podobnie jak drzewa, a uciekający w popłochu mieszkańcy zostawiali na drogach samochody, które usuwane były przez ciężki sprzęt, aby usprawnić przedostawanie się przez okolicę. Szacuje się, że pożar zniszczył blisko 10 tys. budynków.

Pożary w Los Angeles. Wiatr osłabnie, ale nie na długo. Wciąż jest niebezpiecznie

To wygląda, jakby zrzucono bombę atomową na te obszary. Nie spodziewam się dobrych wiadomości i nie czekamy na te liczby (ofiar – red.) – stwierdził szeryf hrabstwa Los Angeles Robert Luna na konferencji prasowej pod koniec czwartku. W tych słowach odniósł się do Pacific Palisades na zachodzie stanu i Altadena na wschodzie.

Rejon Los Angeles po przejściu niszczycielskiego pożaru zamienił się w ruiny/Josh Edelson/AFP

Ogień napędzany przez silny wiatr rozprzestrzeniał się w błyskawicznym tempie, dewastując niemal wszystko na swojej drodze. Tymczasem, jak donosi agencja Reutera, porywy wiatru nieco osłabły, dzięki czemu walczące z płomieniami służby mogły poczynić postępy w gaszeniu dzielnicy.

Narodowa Służba Pogodowa prognozuje, że chociaż w piątek podmuchy wiatru będą słabsze, spokój nie potrwa zbyt długo. Synoptycy spodziewają się, że w weekend w rejonie Los Angeles ponownie będzie mocno wiało

– (Wiatr – red.) nie jest tak porywisty, więc powinno to pomóc strażakom, miejmy nadzieję – stwierdziła meteorolog NWS Allison Santorelli. Dodała przy tym, że warunki nadal są krytyczne ze względu niską wilgotności i suchą roślinność. Nawet chwilowa poprawa pogody pozwoli na zwiększenie działań gaśniczych z powietrza. Jednak nadal niebezpiecznie będzie w okolicach San Diego, gdzie w weekend wiatr ma przybrać na sile.

Los Angeles walczy z pożarami. Ogień trawi wszystko na swojej drodze

Los wielu budynków, które znalazły się na drodze wielkiego pożaru i nie przetrwały, podzieliło ranczo Willa Rogersa – historyczny obiekt, który niegdyś był domem felietonisty i gwiazdy filmowej. Pracownicy byli w stanie uratować niektóre przedmioty z wnętrza, jednak budynek oraz przynależne do niego stajnie całkowicie spłonęły. Pozostały jedynie dwa kominy.

W Altadenie ogień strawił natomiast Bunny Museum – obiekt, który słynął z kolekcji ponad 46 tys. przedmiotów związanych z królikami. Właściciele muzeum zbierali okazy przez cztery dekady. Chociaż próbowali ratować budynek – który trafił do księgi Rekordów Guinnessa – przed płomieniami, pożar doszczętnie go pochłonął.

Altadena w hrabstwie Los Angeles po przejściu pożaru

Altadena w hrabstwie Los Angeles po przejściu pożaru/Tayfun Coskun/Anadolu/AFP

Pożaru nie przetrwał także motel Topanga Ranch położony nieopodal plaży w Malibu. Budynek należący do departamentu parków stanowych został wybudowany w 1929 roku przez Williama Randolpha Hearsta, określany mianem „amerykańskiego magnata prasowego”.

Kalifornijski Departament Leśnictwa i Ochrony Przeciwpożarowej ocenia, że pożar Palisades jest kontrolowany w sześciu procentach, podczas gdy pożar Eaton nadal nie został ujarzmiony w ogóle. Niektórzy z mieszkańców wracają do miejsc, gdzie jeszcze kilka dni temu stały ich domy i przeczesują zgliszcza, z których wciąż unosi się dym po wielkim ogniu.

Udział
Exit mobile version