Śmierć z przyczyn naturalnych 

69-letni pan Arkadiusz mieszkał sam w centrum Wrocławia na Śródmieściu. Mężczyzna nie miał telefonu, więc kontakt siostry z nim ograniczał się do odwiedzin kilka razy w miesiącu. To, że zmarł, jako pierwsi odkryli sąsiedzi, kiedy nie widzieli go od poprzedniego dnia. Zaniepokojeni, wezwali policję. Ustalono, że pan Arkadiusz zmarł z przyczyn naturalnych. W dniu, w którym pan Arkadiusz odszedł, pracownikom MOPS-u nie udało się skontaktować z nikim z rodziny, więc ciało mężczyzny odebrała firma Archon, która ma podpisaną umowę z instytucją. Jak relacjonuje „Gazeta Wyborcza” – pod marką Archon działają dwie firmy – spółka cywilna i spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Ta pierwsza zabrała ciało i umieściła je w chłodni, zaś druga z firm, na zlecenie rodziny, organizowała pogrzeb. I przeciwko niej rodzina zamierza złożyć pozew

Makabryczne odkrycie na pogrzebie 

Pożegnanie zmarłego miało odbyć się 27 lutego br. rano w Kiełczowie. Później ciało miało zostać skremowane i złożone na cmentarzu na Marszowicach. Jak relacjonuje w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” pani Dorota, siostra pana Arkadiusza, tuż przed pożegnaniem pracownik cmentarnej kaplicy przekazał, że jedna osoba może wejść do środka, żeby rozpoznać ciało. – Weszła Marta, moja bratanica z mężem. Od razu się zdziwili, bo trumna była drewniana, a nie taka przeznaczona do kremacji. Ale kiedy kaplicowy otworzył trumnę, bratanica przeżyła szok. Była w niej kobieta w różowej garsonce – relacjonuje krewna zmarłego. – „To nie ojciec” – usłyszałam od Marty – opowiada.


Zobacz wideo

Uczniowie o religii w szkołach. „To kompletna pomyłka” [SONDA]

„Ciało było przygotowane do pogrzebu”

Pani Dorota szybko skontaktowała się z firmą organizującą pogrzeb, jednak nie od razu udało jej się ustalić, co zaszło. W końcu, po 50 minutach od godziny planowanego pożegnania pana Arkadiusza, na cmentarz wjechał samochód z ciałem zmarłego. Kobieta relacjonuje, że kierowca oznajmił, że „złapał gumę”. – Ciało było przygotowane do pogrzebu, ale miałam wrażenie, że jakby „na szybko”. Na twarzy miał jeszcze świeży puder. Wyglądało to tak, jakby go na ostatnią chwilę ubierali – dodaje siostra mężczyzny. Ostatecznie – z powodu opóźnienia – kremacja ciała zmarłego odbyła się na innym cmentarzu, a złożenie urny już zgodnie z planowaną godziną po południu. 

Zakład mówi o niesprawiedliwych ocenach 

Pani Dorota po kilku dniach postanowiła udać się do zakładu, aby tam porozmawiać z właścicielem. Jak relacjonuje, poradzono jej złożenie reklamacji. Zamiast przeprosin miała usłyszeć słowa: „Czy u pani w firmie nigdy nie było pomyłek?”. W odpowiedzi na pytania „Gazety Wyborczej” na temat zajścia, zakład pisze o niesprawiedliwych ocenach. Zdaniem Archonu nie można mówić o „makabrycznej pomyłce”. Zakład przyznaje, że doszło do opóźnienia wynikającego z awarii pojazdu. Trzeba było podstawić drugi samochód. Zakład zaprzecza też tezom, jakoby ciało było przygotowane na ostatnią chwilę. Miało to być zrobione dzień wcześniej. Jak wynika z odpowiedzi zakładu, rodzina została poinformowana i przeproszona za zaistniałą sytuację.

To był inny pogrzeb?

Jak opisuje „Gazeta Wyborcza”, ponieważ kaplica cmentarna w Kiełczowie nie należy do spółki Archon, istnieje możliwość, że rodzina weszła na pożegnanie kolejnej osoby, gdyż te planowane są tam co pół godziny. „Co jednak może oznaczać – wbrew tłumaczeniom firmy – że ani rodziny, ani kierownictwa kaplicy na cmentarzu, nikt nie zawiadomił o awarii samochodu i spóźnieniu” – opisuje „GW”. Sprawa najprawdopodobniej trafi do sądu.

Czytaj także: Mężczyzna miał zawiesićpocisk moździerzowy na płocie sąsiada i grozić wysadzeniem domu

 Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

Udział
Exit mobile version