„Rząd przywiązuje wielką wagę do niezależności prokuratury, jednak nie mogę zrozumieć decyzji jednego z prokuratorów o zatrzymaniu policjantów, którzy ujęli sprawcę przestępstwa” – napisał w sobotę na portalu X minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński.
Chodzi o czterech funkcjonariuszy, którym prokuratura w połowie lipca przedstawiła zarzut przekroczenia uprawnień w związku z interwencją po zabójstwie na jednej z warszawskich plebanii w 2019 roku.
Zatrzymanie warszawskich policjantów. Szef MSWiA zabrał głos
Szef MSWiA poinformował, że rozmawiał o sprawie z ministrem sprawiedliwości, prokuratorem generalnym Waldemarem Żurkiem.
„Jesteśmy umówieni na spotkanie. Ta sprawa będzie wyjaśniona” – zapewnił Kierwiński.
Wcześniej do zatrzymania policjantów odniósł się rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński.
„Nie pozostaję obojętny również wobec czterech warszawskich policjantów, których prokurator z niezrozumiałych mi powodów, zamiast wezwać do siebie i wysłuchać motywów, jakimi kierowali się podczas przeprowadzania interwencji, nakazał ich zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie” – napisał Dobrzyński.
„Nie pojmuję, dlaczego tych, którzy od lat łapią różnego kalibru bandytów i rzezimieszków, prokurator w taki sposób potraktował” – dodał rzecznik.
Zabójstwo na plebanii. Prokuratura prowadzi śledztwo ws. interwencji
Sprawa dotyczy wydarzeń sprzed sześciu lat. Chodzi o zabójstwo, do którego doszło 11 kwietnia 2019 roku na plebanii kościoła św. Augustyna przy ul. Nowolipki w Warszawie. 38-letni wówczas Jan B. zaatakował przebywającego w świątyni ojca jednego z duchownych 65-letniego Marka T. Mężczyzna zmarł.
Jak dowiedział się Onet, Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi postępowanie w sprawie czterech policjantów, którzy po przybyciu na miejsce zatrzymali Jana B. W trakcie interwencji stracił on przytomność z powodu – jak ustalili biegli – „nagłej niewydolności krążeniowo-oddechowej”.
Mężczyzna miał być agresywny. Prokuratura informowała wcześniej, że był zawodnikiem drużyny rugby. Śledztwo wykazało również, że B. był „po spożyciu”, ale „nie pod wpływem” środków psychoaktywnych.
Według śledczych funkcjonariusze przekroczyli swoje uprawnienia i zastosowali wobec zatrzymanego „niedopuszczalną technikę obezwładnienia poprzez przełożenie stóp leżącego brzuchem do ziemi w/wym. pokrzywdzonego za kajdanki zapięte na jego ręce od tyłu”.
Jeden z policjantów, Piotr M., miał również użyć chemicznego środka obezwładniającego w postaci ręcznego miotacza gazu. Według ustaleń M. miał spryskać nim bluzę Jana B. i przykładać do głowy obezwładnionego mężczyzny.