Pracownicy łódzkiego zakładu Beko zdecydowali się na nietypowy protest wobec decyzji firmy o zamknięciu fabryki. Od poniedziałku zatrudnieni pojawiają się w pracy ubrani w czarne koszulki, co ma być symbolicznym wyrazem sprzeciwu wobec planowanego zamknięcia zakładów. Firma poinformowała, że do końca kwietnia przyszłego roku produkcja w fabryce zostanie zakończona, a w wyniku tego pracę straci 1100 osób. Choć koncern obiecał wsparcie i współpracę z pracownikami przy ustalaniu warunków odejścia, nastroje w zakładzie są fatalne.
Beko zapowiada masowe zwolnienia
Decyzja o zakończeniu działalności fabryki Beko w Łodzi ogłoszona została w miniony czwartek. W zakładach produkowane są kuchenki, suszarki oraz plastikowe komponenty dla wrocławskiej fabryki lodówek. Producent argumentuje swoją decyzję trudnymi warunkami rynkowymi oraz spadającym popytem na produkty wytwarzane w Polsce, co prowadzi do nierentowności działalności.
Zwolnienia obejmą łącznie 1,8 tysiąca osób, z czego większość, bo aż 1,1 tysiąca, to pracownicy łódzkiego zakładu. Jak podkreślają sami pracownicy, wieść o zamknięciu fabryki była dla nich całkowitym zaskoczeniem. „Nikt nie przypuszczał, że nasza fabryka w Łodzi zostanie zamknięta. Przez długi czas obiecywano nam świetlaną przyszłość, a produkcja w ostatnim czasie wręcz wzrosła” – mówi jedna z pracownic, Dorota Popławska. W czwartek pracownicy zostali poinformowani o decyzji zarządu podczas zebrania, co wywołało ogromne poruszenie wśród załogi.
Wielu zatrudnionych, jak podkreśla Sebastian Graczyk, przewodniczący NSZZ Solidarność w Beko, to osoby z długim stażem pracy, często mające za sobą ponad dwie dekady pracy w tej fabryce. Wcześniej zakład ten produkował sprzęt pod markami Indesit oraz Whirlpool, a teraz przyszedł czas na Beko. „To są osoby, które oddały tej pracy całe życie. Mówimy o samotnych matkach, ludziach, którzy mają zaledwie kilka lat do emerytury. Wszyscy są teraz przerażeni i nie wiedzą, gdzie szukać zatrudnienia” – podkreśla Graczyk.
Żałoba pracowników
Symbolicznym wyrazem niezadowolenia stały się czarne koszulki, które zatrudnieni założyli w poniedziałek. Jest to pierwszy krok protestu, który może przekształcić się w strajk, jeśli warunki odejścia nie zostaną uznane za korzystne dla pracowników. „To wyraz naszego sprzeciwu wobec tej sytuacji. Nie wykluczamy dalszych działań protestacyjnych, jeśli rozmowy z zarządem nie przyniosą zadowalających efektów” – mówi Paulina Szrenik z działu jakości.
Rozmowy na temat warunków odejścia zaplanowane są na 23 września. Związek zawodowy zamierza negocjować z firmą zarówno wysokość odpraw, jak i pomoc w znalezieniu nowego zatrudnienia. Wsparcie psychologiczne dla pracowników również będzie istotnym elementem tych rozmów. Firma Beko, jak zapewnia Zygmunt Łopalewski, dyrektor ds. komunikacji w Beko Europe, zobowiązuje się do ścisłej współpracy z pracownikami oraz lokalnymi instytucjami, aby zagwarantować, że nikt nie zostanie pozostawiony bez pomocy.
Zakład produkcyjny Beko w Łodzi funkcjonował od 1999 roku, kiedy to jeszcze należał do firmy Indesit. W najlepszych czasach zatrudniał ponad 2,5 tysiąca osób, a dziś jest jedną z wielu ofiar zmieniających się warunków rynkowych.