Jak podkreśla łódzka „GW”, zdecydowana większość nauczycieli ucieszyłaby się z powrotu obowiązkowych prac domowych. – Wreszcie. Wrócą jasne zasady i poczucie, że mamy wpływ na to, czy uczniowie rzeczywiście uczą się także poza szkołą. Do tej pory to była farsa. Umiejętności uczniów lecą na łeb na szyję – podkreślała Ewa.
Prace domowe miały zniknąć. Co dalej z reformą MEN?
Od kwietnia 2024 roku nauczyciele z klas I-III praktycznie przestali zadawać prace domowe (pozostawiono drobne wyjątki). W klasach IV-VIII przestało być to obowiązkowe i nie jest oceniane. Reforma miała dać dzieciom więcej wolnego czasu, zwalniając przy tym rodziców od pilnowania zadań w domu. Rewolucyjnej zmianie towarzyszyła ewaluacja. Środowisko nauczycielskie niemal od początku mówiło jednak, że reforma nie działa.
Z czasem okazało się, że powrotu do obowiązkowych prac domowych chce 74 proc. nauczycieli (ankieta „Głosu Nauczycielskiego”. Optowali za tym zwłaszcza matematycy, którzy podnosili potrzebę systematyczności i powtarzalności w ich dziedzinie. Mówili, że ćwiczenia w domu budują odporność na błędy.
– Uczniowie, którzy wcześniej potrzebowali zachęty, przypomnienia, struktury, teraz zostają z boku. Nie mają motywacji, żeby sięgnąć po podręcznik, kiedy nikt tego nie sprawdza. W efekcie jedni się rozwijają, a drudzy dryfują – podkreślała jedna z nauczycielek.
– Praca domowa to nie tylko powtórka materiału. To forma samodzielnego myślenia, nauki organizacji czasu. Bez tego wielu uczniów się po prostu gubi – dodawała inna.
Powrót do dawnych zasad prac domowych? AI i tak „odrabia” je za dzieci
Ekspert edukacyjny i prezes Fundacji Szkoła bez ocen Jarosław Durszewicz podkreślał jednak, że „nie można wylewać dziecka z kąpielą”. – Nie mówimy, żeby nie było zadań domowych, a przynajmniej nie po to, żeby nadrabiać zaległości, bo takie argumenty pojawiają się wśród nauczycieli, którzy nie nadążają z podstawą – mówił.
Durszewicz przypominał, że dzieci za dużo czasu spędzały przy pracach domowych, które zresztą ściągały często z internetu, nierzadko z pomocą sztucznej inteligencji. Rodzice podkreślali jednak, że dzieci nie wykorzystywały dobrze wolnego czasu. Zamiast na pasję i sport, poświęcały go na „telefon”.
– Nie chodzi o to, że tęsknię za starym systemem, tylko można to jakoś zmodyfikować. Bo kiedy pytam ją, czy nie ma nic do zrobienia do szkoły, mówi, że nie, bo to nieobowiązkowe. A mnie wypadają z rąk argumenty – mówił „Wyborczej” jeden z rodziców.
Ministerstwo Edukacji Narodowej, które po dwóch latach wycofało się już z wielu szumnie zapowiadanych zmian, rozważa obecnie skutki usunięcia prac domowych. Na wrzesień zapowiedziało kolejną turę ankiet wśród rodziców i nauczycieli.
Wiceminister Katarzyna Lubnauer zapowiadała, że jej resort chce porównać wyniki egzaminów ósmoklasisty w szkołach z pracą domową oraz tymi, które jej nie zadają od kwietnia 2024 roku. – Jeżeli okaże się, że zmiana wymaga korekty, to taka korekta nastąpi – podkreślała Barbara Nowacka.
Wycofanie z nieobowiązkowych prac domowych miałoby nastąpić od września 2026 roku, „albo wcześniej”. Nie ma co spodziewać się jej jednak na początku tego roku szkolnego. We wrześniu 2025 w wielu szkołach wciąż prace domowe pozostaną opcją, a nie obowiązkiem.