„Przegląd międzynarodowy” to nowe miejsce w Gazeta.pl, gdzie współautor podcastu „Co to będzie” Miłosz Wiatrowski-Bujacz wybiera i opisuje najważniejsze wiadomości ze świata, które mogły wam umknąć w ciągu tygodnia. Świat nie będzie na nas czekał, więc zapraszamy co sobotę o godz. 10 na Gazeta.pl.
W tym tygodniu przenosimy się do Stanów Zjednoczonych, a dokładniej do Teksasu.
Jeszcze w dniu zaprzysiężenia nowy prezydent podpisał serię rozporządzeń wykonawczych odwracających inicjatywy dotyczące wydobycia i energii, które w ostatnich latach podjął Joe Biden. Chodzi m.in. o decyzję o wstrzymaniu rozbudowy infrastruktury służącej do eksportu LNG czy ograniczaniu wydawania nowych zezwoleń na sprzedaż ropy i gazu wydobywanych w Zatoce Meksykańskiej. Czy też, jak chce Trump, Zatoce Amerykańskiej.
Minęły dwa miesiące i ukazała się pierwsza od powrotu Trumpa do władzy edycja badania Dallas Fed. Czego się z niego dowiadujemy?
Czy USA zwiększą wydobycie ropy naftowej?
W środę regionalny oddział amerykańskiej Rezerwy Federalnej w Dallas (Dallas Fed) opublikował wyniki przeprowadzanego co kwartał badania nastrojów sektora wydobycia gazu i ropy w Teksasie. Opracowanie Dallas Fed jest postrzegane przez analityków jako najlepsze źródło informacji na temat tego, jak osoby związane z przemysłem wydobywczym postrzegają jego aktualny stan oraz perspektywy.
Produkcja gazu i ropy w Teksasie w pierwszym kwartale 2025 roku zanotowała lekki wzrost. Jednocześnie w górę poszły jednak koszty – zarówno materiałów, jak i eksploracji oraz eksploatacji złóż. W rezultacie delikatnie przyspieszył trend spadającej średniej rentowności firm sektora.
Nowego złotego wieku na razie zatem nie widać.
To oczywiście żadne zaskoczenie – choć Trump obiecywał, że jego rewolucja przyniesie natychmiastowe owoce, to znaczne zwiększenie podaży ropy i gazu wymaga czasu. Dużo ważniejsze od tego, jak zmieniło się wydobycie na przestrzeni ostatnich paru miesięcy, jest to, jak kształtują się plany inwestycyjne – czyli to, jak sami zainteresowani oceniają przyszłe perspektywy sektora. Jako że opracowanie Dallas Fed opiera się na kwestionariuszu rozpowszechnianym wśród menedżerów wyższego szczebla w firmach wydobywczych, to stanowi świetne narzędzie dla wszystkich szukających odpowiedzi na to pytanie. I widać w nim doskonale, jak bardzo oczekiwania i obietnice Trumpa rozjeżdżają się z rzeczywistością.
Hasło, które pojawia się najczęściej w opiniach przedstawicieli firm, to „niepewność”:
- „Słowo-klucz opisujące pierwsze trzy miesiące tego roku to niepewność, jako że jesteśmy spółką akcyjną, to musimy mierzyć się z tym, że nasi inwestorzy nienawidzą niepewności (…). Jej przyczyną są sprzeczne ze sobą przekazy płynące z Białego Domu”.
- „Niepewność wynikająca z polityki handlowej i celnej rządu utrudnia planowanie”.
- „Niepewność we wszystkich możliwych aspektach wzrosła drastycznie w ciągu mijającego kwartału (…) Nasza zdolność planowania w jakiejkolwiek znaczącej perspektywie czasowej radykalnie się zmniejszyła”.
- „Jedynym pewnikiem w tej chwili jest niepewność. W odpowiedzi nasze podejście opiera się na większej dyscyplinie finansowej i skupia się na wzmocnieniu odporności na szoki zewnętrzne”.
- „Ryzyko geopolityczne i niepewność gospodarcza zaciemniają nasze postrzeganie przyszłości”.
- „Światowy niepokój geopolityczny i niepewność gospodarcza związana z polityką celną rządu to dla nas sygnał, żeby wstrzymać inwestycje”.
- „Chaos wywołany przez Biały Dom to absolutna katastrofa dla naszego sektora. „Wierć, maleńki, wierć” to nic tylko mit i populistyczna przyśpiewka. Polityka celna jest kompletnie nieprzewidywalna i nie opiera się na żadnej logice. Potrzebujemy więcej stabilności”.
Nastroje są tak fatalne, że zdaniem uczestnika badania Dallas Fed „w ciągu ponad 40 lat pracy w tym sektorze nigdy nie czułem takiej niepewności, jak w tej chwili„. To wysoko postawiona poprzeczka. Wystarczy przypomnieć, że niecałe pięć lat temu, w połowie kwietnia 2020 roku, cena ropy na nowojorskiej giełdzie towarowej spadła do poziomu minus 38 dolarów za baryłkę – producenci mieli więcej ropy, niż byli w stanie magazynować, więc byli gotowi płacić nabywcom za to, żeby się jej pozbyć.
Jak cła Trumpa działają na amerykańskie firmy?
Niepewność to zresztą nie tylko obawa o przyszłość. Już teraz polityka handlowa Trumpa przekłada się na wyższe koszty działalności. Jeden z respondentów wspomniał, że po zapowiedzi wprowadzenia ceł w wysokości 25 procent na stal „nasi dostawcy rur natychmiast podnieśli ceny o jedną czwartą, mimo że sami kupili je jeszcze zanim cła weszły w życie”. Pokazuje to doskonale, jak bardzo odklejona od rzeczywistości jest narracja Białego Domu, zgodnie z którą cła zostaną „zapłacone” przez eksporterów, bez szwanku dla konsumentów.
Poza polityką celną przedstawiciele sektora mają też bardziej bezpośrednie powody do obaw związane z deklaracjami płynącymi z Bia³ego Domu. Na początku marca Peter Navarro, jeden z najbliższych doradców gospodarczych prezydenta, zasugerował, że na potrzeby walki z inflacją ceny ropy powinny spaść z obecnego poziomu około 68 dolarów do 50 dolarów za baryłkę. Zdaniem cytowanego przez „Financial Times” analityka rynku surowców Paula Horsnella z banku Standard Chartered, przy poziomie cen oczekiwanym przez Biały Dom ogromna część producentów ropy w Teksasie miałaby problem z utrzymaniem jakiejkolwiek rentowności. Jak podkreślają menedżerowie w badaniu Dallas Fed, kłóci się to całkowicie z deklarowanym celem administracji, jakim jest radykalne zwiększenie wydobycia:
- „Płynące z Białego Domu groźby dotyczące spadku cen ropy do 50 dolarów za baryłkę sprawiło, że podjęliśmy decyzję o zmniejszeniu naszego budżetu na inwestycje w zwiększenie wydobycia na lata 2025-2026. „Wierć, maleńki, wierć” nie ma racji bytu przy tej cenie. Platformy wiertnicze zostaną porzucone, zmniejszy się zatrudnienie i spadnie produkcja”.
- „Ceny ropy spadają, a nasze koszty rosną. Żeby zwiększyć wydobycie cena za baryłkę, musiałaby być na poziomie 75-80 dolarów”.
- „Przy 50 dolarach za baryłkę nastąpi natychmiastowy spadek amerykańskiego wydobycia – i to znaczący, o ponad 1 milion baryłek dziennie w perspektywie kilku kwartałów”.
Jeśli dzienne wydobycie ropy w Stanach Zjednoczonych zmniejszyłoby się o ponad 1 milion baryłek, to oznaczałoby to spadek o ponad 7 procent w skali całego kraju.
Dla porównania – Trump obiecał, że do 2028 wydobycie miało wzrosnąć o 3 miliony baryłek dziennie.
Ropa miała być „płynnym złotem znajdującym się pod stopami” amerykańskich obywateli, które sprawi, że Stany Zjednoczone „znów będą bogatym narodem”. Póki co, polityka gospodarcza Trumpa sprawiła jedynie, że producenci ropy boją się, że grunt usuwa im się spod nóg.
Co jeszcze działo się w mijającym tygodniu na świecie:
Microsoft traci wiarę w ChatGPT. Jak wynika z analizy firmy TD Cowen, Microsoft wycofał się z umów najmu podpisanych z centrami danych znajdującymi się w Stanach Zjednoczonych i Europie. Centra, których łączne roczne zużycie energii wynosi 2 GW, miały służyć rozwojowi modelu językowego ChatGPT. Analitycy interpretują ją jako reakcję na pojawienie się na rynku chińskiego startupu DeepSeek, konkurenta ChatGPT, którego sukces wskazuje, że dalszy rozwój modeli językowych może wymagać znacznie mniejszych mocy obliczeniowych, niż zakładano. W szerszym ujęciu decyzja Microsoftu jest też oceniana jako wyraz obaw związanych z niepewnym potencjałem biznesowym generatywnej sztucznej inteligencji.
Status relacji Kanada-USA? To skomplikowane. W czwartek premier Kanady Mark Carney ogłosił, że „relacja, którą mieliśmy ze Stanami Zjednoczonymi – oparta na pogłębianiu integracji gospodarczej i bliskiej współpracy w zakresie bezpieczeństwa i wojskowości – dobiegła końca”. Carney, który na początku marca zastąpił na stanowisku premiera i lidera rządzącej Partii Liberalnej Justina Trudeau, zapowiedział, że w obliczu agresywnej polityki celnej Donalda Trumpa i powtarzanych przez niego uwag dotyczących przyłączenia Kanady do Stanów Zjednoczonych, Kanadyjczycy „zbudują niepodległą przyszłość dla naszego kraju”.