Małgorzata (imię zmienione) praktycznie od urodzenia walczyła z przeciwnościami losu na tle zdrowotnym. Stwierdzono u niej mózgowe porażenie dziecięce, zmagała się z niedowładem nóg, chorobą zwyrodnieniową kręgosłupa i stawów, zaburzeniami rytmu serca. Były też problemy z ciśnieniem. Zażywała leki psychotropowe, korzystała z pomocy psychologicznej. 

W połowie czerwca 2022 r. pojechała ze swoją koleżanką i dwójka dzieci do Międzyzdrojów. Zamieszkały w prywatnej kwaterze, składającej się z dwóch osobnych pokojów. 

Wieczorem Małgorzata wraz z koleżanką i dziećmi poszły na plażę i promenadę. Wypiły tam po dwa kieliszki wódki. Małgorzata uznała w związku z tym, że nie weźmie przepisanych leków. Później położyły dzieci spać i po godz. 23 wróciły na promenadę.


Zobacz wideo

Jak wygląda proces oskarżonego w procesie karnym? „Tylko raz widziałam, żeby po wyroku zaczął płakać”

Tam poznały 22-letniego Mychajła M., który pracował w barze szybkiej obsługi. Kobiety wypiły jeszcze po sześć kieliszków wódki. Gdy lokal zamknięto, cała trójka pojechała jeszcze na stację benzynową po alkohol, a potem udała się na plażę. 

Małgorzata traci przytomność i umiera

Między Małgorzatą a Mychajłem pojawiła się chemia. Mężczyzna przytulał kobietę, trzymał ją za rękę.  Koleżanka stwierdziła w pewnym momencie, że chce już wracać do pokoju. Małgorzata zaproponowała mężczyźnie, by poszedł z nimi. 

Było przed godz. 4. Koleżanka Małgorzaty wypiła jeszcze drinka i poszła spać. Małgorzata i jej nowy znajomy nie zamierzali jednak zasypiać. Zaczęli rozmawiać na temat fantazji seksualnych. Mężczyzna przyznał, że lubi podduszać, „gdzieś docisnąć” partnerki w trakcie seksu. Jak wynika z ustaleń prokuratury, Małgorzata miała się na to zgodzić. 

Doszło między nimi do stosunku na korytarzu. W jego trakcie Mychajło stał za Małgorzatą i założył jej na szyję lewą rękę, zginając ją w stawie łokciowym. Kobieta dusiła się. W pewnym momencie zaczęła osuwać się na ziemię. 

Mychajło cofnął się i położył Małgorzatę na podłogę. Próbował ją cucić, poklepując po ramieniu i twarzy. Po ok. 3 minutach zauważył, że kobieta nie oddycha. Reanimował ją, uciskając klatkę piersiową i wykonując wdechy. W międzyczasie przeniósł kobietę do łazienki. Minęło jakieś 10-15 minut. Uznał, że Małgorzata nie żyje.

„Ciocia śpi w łazience”

Było ok. godziny 5 nad ranem. 22-latek postanowił uciec. Ukradł auto, którym Małgorzata z koleżanką przyjechały do Międzyzdrojów i odjechał. Wcześniej zabrał też należące do kobiet torebki (sam nie miał pieniędzy na paliwo) oraz ich telefony komórkowe, bo tam znajdował się jego numer telefonu oraz wspólne zdjęcie. 

Ok. godz. 9 koleżankę Małgorzaty obudziła córka. – Ciocia śpi w łazience – oznajmiła. Początkowo koleżanka uznała, że Małgorzata śpi, jednak szybko zorientowała się, że nie może wyczuć jej pulsu. Nie mogła znaleźć telefonu, więc wybiegła na ulicę i poprosiła o pomoc przypadkowo napotkaną osobę. 

Jeszcze przed przyjazdem karetki na miejscu pojawiły się policjantki, które zaczęły wykonywać masaż serca. Ratownicy po przyjeździe byli już jednak pewni, że Małgorzata od kilku godzin nie żyje, więc nie przeprowadzali reanimacji. 

Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną nagłej, gwałtownej śmierci Małgorzaty było uduszenie, a nacisk na szyję kobiety był silny. Wykluczono, by do zgonu przyczyniły się choroby, na które cierpiała kobieta. Jednocześnie nie znaleziono żadnych obrażeń, które mogłyby wskazywać na to, że stosunek z Mychajłem odbył się wbrew jej woli. 

Mychajło M. zgłasza się na policję

Tuż po tragicznej nocy Mychajło M. uciekł do Niemiec. Skontaktował się ze swoją bratową mieszkającą w Ukrainie, która doradziła mu, by mimo wszystko wrócił do Polski i zgłosił się na policję. Następnego dnia po śmierci Małgorzaty Mychajło rzeczywiście to zrobił. Przyjechał do szczecińskich policjantów skradzionym autem. Nie miał przy sobie telefonów komórkowych Małgorzaty i jej koleżanki, bo w międzyczasie zdążył pozbyć się aparatów. 

Trafił do aresztu. W swoich wyjaśnieniach tłumaczył początkowo, że po odbyciu stosunku seksualnego z Małgorzatą poszedł spać, a gdy się obudził, zobaczył ją leżącą martwą w łazience. Mężczyzna przekonywał, że wcale nie uciskał jej szyi ręką, a jedynie dociskał kobietę do ściany swoim ciałem. Postawiono mu zarzut nieudzielenia pomocy i kradzieży.

Później, gdy dokładniej zbadano okoliczności śmierci kobiety, stał się podejrzanym o zabójstwo. W końcu przyznał, że uciskał przednią część szyi Małgorzaty i że próbował ją reanimować, gdy straciła przytomność. Twierdził, że nie zadzwonił na pogotowie, bo jego telefon rzekomo był rozładowany. 

Biegli uznali, że inteligencja Mychajła M. mieści się w przeciętnej. Stwierdzono, że cechuje go „znaczny egocentryzm, trudności w przyjmowaniu odpowiedzialności za swoje zachowania i przenoszenie na innych odpowiedzialności za siebie”. Uznano też, że w chwili zdarzenia był poczytalny. Jeśli chodzi o upojenie alkoholem, zauważono, że w ten stan wprowadził się dobrowolnie i mógł przewidzieć tego konsekwencje. 

Zabójstwo? Czy nieumyślne spowodowanie śmierci?

Mychajło M. stanął przed sądem. Został oskarżony o zabójstwo, a także o kradzież. 4 czerwca 2024 r. zapadł wyrok. Ostatecznie Sąd Okręgowy w Szczecinie uznał, że w kwestii zabójstwa Małgorzaty mężczyzna nie działał z zamiarem bezpośrednim, jak twierdziła prokuratura, a ewentualnym. Kara łączna wyniosła 13 lat i 6 miesięcy więzienia. 

„Każdy dorosły, zdrowy człowiek o przeciętnej inteligencji naciskając na szyję drugiego człowieka niezależnie od powodu, tj. czy będzie to przejaw agresji, żartu, czy też aktu seksualnego, godzi się na to, że skutkiem nacisku z dużą siłą może być śmierć osoby poddawanej takiemu naciskowi poprzez uduszenie. Świadomość tego miał również oskarżony” – czytamy w uzasadnieniu wyroku.

Obrońcy Mychajła M. złożyli apelację. I rzeczywiście, w maju tego roku Sąd Apelacyjny w Szczecinie znacząco złagodził wyrok. Uznał, że nie doszło do zabójstwa, a nieumyślnego spowodowania śmierci Małgorzaty. Kara łączna wyniosła zatem 4 lata i 6 miesięcy więzienia. Wliczając w to areszt, oznacza to, że mężczyzna mógłby wyjść na wolność na początku 2027 roku. 

Według Sądu Apelacyjnego mężczyzna mógł co prawda przewidzieć, że podduszanie kobiety może skutkować jej śmiercią, ale „z pewnością nie godził się na zaistnienie takiego skutku”. Miały o tym świadczyć chociażby próby reanimacji, to, że w kwaterze przebywały też wtedy inne osoby, a między Małgorzatą a Mychajłem nie było żadnego przecież konfliktu. 

Na korzyść mężczyzny przemawiało to, że nie był wcześniej karany i sam zgłosił się na policję. Wyraził też skruchę i przeprosił brata Małgorzaty za to, co się wydarzyło.  Sąd nie zdecydował się jednak na karę więzienia w zwieszeniu, bo Mychajło działał w sposób nieostrożny i ryzykowny, wiedząc jednocześnie, że Małgorzata nie jest w pełni zdrową osobą. 

Pod koniec lipca rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie prok. Julia Szozda potwierdziła portalowi Gazeta.pl, że w sprawie planowane jest skierowanie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego. 

Udział
Exit mobile version