„Składam zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Karola Nawrockiego. Pan Jerzy został oszukany, a sprawca musi ponieść konsekwencje. Politycy są od rozwiązywania patologii na rynku mieszkaniowym, a nie tego, żeby się na nich dorabiać” – napisała na portalu X Magdalena Biejat.

Zaproszenie na komisję i zawiadomienie do prokuratury. Problemy Nawrockiego

Zawiadomienie do prokuratury to nie jedyny kłopot Karola Nawrockiego. Szymon Hołownia na swoim profilu na portalu X poinformował, że „Karol Nawrocki otrzymał zaproszenie do złożenia wyjaśnień w sejmowej komisji sprawiedliwości na 9 maja. Oczywiście jawnie i publicznie” – czytamy we wpisie Marszałka Sejmu.

Przypomnijmy, że w sprawie chodzi o rosnące kontrowersje wokół przejęcia przez Karola Nawrockiego mieszkania należącego do pana Jerzego. Mężczyzna obecnie ma 80 lat, a polityk miał się nim opiekować w zamian za przekazanie nieruchomości.

Onet opublikował rozmowę z opiekunką pana Jerzego, która miała kontakt z seniorem tuż przed tym, jak jego gdański lokal trafił w ręce obecnego szefa IPN. W rozmowie kobieta nie szczędziła ostrych słów pod adresem Nawrockiego, oskarżając go o „bezczelne oszustwo”. Twierdziła, że realna pomoc dla starszego pana była minimalna, z kolei obietnice – puste.

– Nawrocki nie zrobił dla pana Jerzego nic poza przejęciem jego mieszkania. On chciał tylko przeprowadzić tę transakcję, a potem po prostu wszystko miał gdzieś. A dziś bezczelnie kłamie. Dla mnie to jest zwyczajne oszustwo: złapałem słupa, mam mieszkanie i do widzenia – mówiła wzburzona kobieta.

Sprawa mieszkania Nawrockiego nabiera tempa. Co z jego kandydaturą?

W związku z całą sytuacją dziennikarz Bogdan Rymanowski na antenie Polsat News zapytał Karola Nawrockiego, czy w obliczu zarzutów zrezygnuje z kandydowania w wyborach. – Absolutnie nie zamierzam się wycofywać, zamierzam wygrać te wybory, mimo że cały aparat państwa działa przeciwko mojej kandydaturze – stwierdził polityk wspierany przez Prawo i Sprawiedliwość.

Nawrocki próbował odpierać zarzuty, przerzucając część odpowiedzialności na instytucje pomocy społecznej. Według niego to one zawiodły. – W dokumentach jest napisane, że byłem jedyną osobą, poza opieką społeczną, która była w stanie mu pomóc. Gdyby oni mieli dobre intencje, to zadzwoniliby do mnie, powiedzieli, czego pan Jerzy potrzebuje, a ja bym powiedział, że jestem gotowy. Jak przez ostatnie 14 lat – tłumaczył.

Prezes IPN stwierdził również, że wiedział o skrajnej biedzie, w jakiej żył starszy pan. Dodał, że „niezależnie od tego, czy był w Gdańsku, czy nie, ktoś z jego bliskich reagował na jego potrzeby”.

Udział
Exit mobile version