Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Jakby miał pan jednym zdaniem porównać obecnego ministra sprawiedliwości, sędziego Waldemara Żurka do jego poprzednika, prof. Adama Bodnara, jakiego sformułowania by pan użył?

Janusz Kaczmarek: Ministrowi Bodnarowi bliższa jest uczelnia, dylematy prawne i ich rozwiązywanie oraz prawa człowieka. Ministra Żurka postrzegam natomiast jako sędziego, który też czuje się dobrze w zawodzie prokuratora. Ma silny charakter, częściej niż poprzednik występuje w mediach społecznościowych. Jest bardzo aktywny. Duża część aktywności to realne zmiany w sądach.

I często atakowany przez przeciwników politycznych. Ale czy będzie skuteczny w „sprzątaniu” po poprzednikach?

Znam naturę pracy prokuratury i wiem, że rozliczanie poprzedniej władzy – mam na myśli kierowanie wniosków o uchylenie immunitetów, aktów oskarżeń czy też stawianie zarzutów – jest konsumowaniem części pracy pana ministra Bodnara. To on zasiał ziarno, a plony zbierze minister Żurek. Sam też zasiewa kolejne pola.

Minister rozpętał ostatnio „awanturę” swoim rozporządzeniem o odejściu od systemu losowania całych składów sędziowskich do konkretnych spraw. Według propozycji resortu, w nowo uzasadnionych przypadkach, w sposób losowy mieliby być przydzielani tylko sędziowie referenci. Waldemar Żurek tłumaczył, że chodziło o to, by procesy toczyły się szybciej, a Polacy nie czekali na rozprawy latami. Pytanie, czy sposób, w jaki minister chce usprawnić system, jest zgodny z prawem?

Tak się składa, że przedwczoraj uzyskałem informację o terminie rozpoznania wysłanej z naszej kancelarii apelacji w sprawie o ochronę dóbr osobistych. Termin wyznaczono na połowę stycznia… 2028 roku. To pokazuje, że jest problem i każdy minister, który podejmuje działania mające zrealizować konstytucyjną zasadę dostępu obywatela do sądu i sprawnego działania tego sądu, zasługuje na pochwałę.

Udział
Exit mobile version