W tym tygodniu media obiegła informacja o 42-letniej Mirelli ze Świętochłowic. Kobieta przez 27 lat nie wychodziła z domu. Przez cały czas przebywała w mieszkaniu rodziców. Wyszła z niego dopiero niedawno, gdy w domu pojawiła się policja, zaalarmowana przez sąsiadów w związku z awanturą domową. Pani Mirella, podobnie jak jej 81-letnia matka, twierdziła jednak, że do żadnej awantury nie doszło. Miała też zapewniać, że nie potrzebuje pomocy. Policjanci z uwagi na stan 42-latki pomoc medyczną jednak wezwali. Ratownicy medyczni wyprowadzili z bloku wychudzoną kobietę, z ranami nóg aż do kości. Sąsiedzi byli zaskoczeni jej widokiem, ponieważ przez lata jej rodzice twierdzili, że dziewczyna zaginęła w 1997 roku. W tym samym roku przestała chodzić do szkoły. Miała wtedy zaledwie 15 lat. Śledczy badają tę sprawę.


Zobacz wideo

Psychiatra uznał Kajetana Poznańskiego za niepoczytalnego. Ale sprzeciwił się temu psycholog. Prokuratura ujawnia kulisy

Psycholożka: Rodzice Mirelli powinni szukać pomocy

– W tej sprawie możemy mieć do czynienia z kilkoma scenariuszami – mówi w rozmowie z Gazeta.pl dr Beata Rajba, psycholożka społeczna, badaczka i wykładowczyni Collegium Witelona Uczelni Państwowej. – Pierwszy jest taki, że doszło do formy przemocy wynikającej z zaniedbania faktu, że 15-latka nagle przestaje wychodzić z domu. Możliwe że wynikało to z jakiegoś zaburzenia psychicznego, którego rodzice nie próbowali zdiagnozować. W takiej sytuacji bliscy zwykle szukają pomocy, a tutaj mogli poczuć się bezradni i to po prostu zaakceptować. I to także można by uznać za przemoc przez zaniedbanie. Nie wiemy oczywiście, w jakim stanie są jej rodzice i jakie mieli możliwości jej wsparcia. Nie jest też z pewnością normalną sytuacja, gdy opiekunowie mówią, że ich córka zaginęła, choć nie jest to prawdą. Powinni szukać pomocy – zwraca uwagę dr Beata Rajba.

Jak dodaje psycholożka, możemy mieć również do czynienia ze scenariuszem, w którym Mirella była przetrzymywana siłą w domu. – Nam wydaje się to nieintuicyjne, że ofiara ma możliwość ucieczki, ale jej nie podejmuje. Tymczasem jej mogło się wydawać, że takiej możliwości nie ma. Osoba przetrzymywana wbrew swojej woli, często z czasem przestaje myśleć o ucieczce. Na początku walczy, a potem pojawia się akceptacja. Tu akurat córka twierdzi, że nie była przetrzymywana siłą – i to może być prawda. To jest głęboko wpisane w tego typu sytuacje – świat ofiary zawęża się do osób, które ją przetrzymują i nie zna niczego poza nim. W takich sytuacjach często potrzeba mocnego impulsu, który wyrwie daną osobę ze środowiska, w którym funkcjonuje – wyjaśnia ekspertka.

– Przypuszczam, że mogło być również tak, że rodzice chcieli ją przed czymś „uchronić” i zamknęli w domu – co mogło wynikać z chorobliwej potrzeby kontroli nad własnym dzieckiem. Na razie bez dokładnych badań, nie możemy stwierdzić, co się wydarzyło i są to wyłącznie spekulacje. Jednak te dwie teorie są najbardziej prawdopodobne – ocenia dr Rajba.

„Nie wolno pozostawać obojętnym”

Zapytaliśmy naszą rozmówczynię, jak wygląda powrót do rzeczywistości u takiej osoby. – Doświadczenie osób, które zostały na przykład porwane i przez wiele lat były więzione, wskazują, że powrót do społeczeństwa jest połowiczny; zawsze mierzą się z jakąś traumą, problemami psychicznymi. Taki powrót wymaga terapii i stopniowego wprowadzania w normalne życie. Jednak nie jest to niemożliwe, po prostu wymaga dużo pracy – podkreśla psycholożka.

Jak powinniśmy się zachować, gdy widzimy, że ktoś może być w takiej sytuacji? – Pomocą dla takiej osoby jest już samo zwrócenie na nią uwagi. Jeśli spotkamy kogoś, kto sprawia wrażenie przestraszonego, zagubionego, kto próbuje nawiązać kontakt – to może być sygnał, że potrzebuje pomocy. W takich sytuacjach nie wolno pozostawać obojętnym. A gdy słyszymy za ścianą awanturę czy wołanie o pomoc, jest to absolutnie powód, aby alarmować służby. Nie myślmy, „na pewno ktoś inny zareaguje” – podkreśla dr Rajba.

Więcej na temat tej sprawy przeczytasz w artykule: „Pani Mirella ze Świętochłowic latami więziona w mieszkaniu? Wiemy, co powiedziała policji”.

Źródło: Gazeta.pl

***

Jesteś świadkiem przemocy lub masz podejrzenia, że komuś dzieje się krzywda?

Osoby, które mieszkają w sąsiedztwie osób, które podejrzewają o stosowanie przemocy, powinny pomóc potencjalnym ofiarom na kilka sposobów. Warto reagować zwłaszcza wtedy, gdy: słyszysz awantury, krzyki, płacz lub nietypowe hałasy. Świadkowie przemocy mogą porozmawiać z osobą krzywdzoną i zaoferować jej pomoc lub bezpośrednio zgłosić swoje podejrzenia na policję, do Ośrodka Pomocy Społecznej lub na „Niebieską Linię”, dzwoniąc pod numer 800 12 00 02. Warto pamiętać, że osoba krzywdzona często kryje sprawcę ze wstydu lub strachu – to jednak nie powinno zniechęcać do działania.

„Namawiamy do przyjrzenia się takim sytuacjom i udzielenia pomocy w celu przerwania przemocy. Weźmiesz wtedy udział w bardzo ważnym etapie przeciwdziałania przemocy – w interwencji. Twoja interwencja może zapoczątkować proces wychodzenia z przemocy osoby pokrzywdzonej, ale przede wszystkim może pomóc zapewnić jej bezpieczeństwo” – apeluje „Niebieska Linia”.

Udział
Exit mobile version