O rzekomym „podsłuchu”, wykrytym przez przypadek podczas rutynowej kontroli na terenie Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, rozpisywały się wszystkie media. To dlatego, że niebawem miał zjawić się tam m.in. premier Donald Tusk. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego we współpracy ze Służbą Ochrony Państwa ujawniła tajemniczy sprzęt, lecz od początku budziło wątpliwości, czy służyć mógł faktycznie do inwigilacji.

ABW ujawnia szczegóły

W rozmowie z ABW reporter RMF FM dowiedział się, że według rozeznania ekspertów „nic nie wskazuje na to, żeby ujawniona instalacja miała służyć do nieuprawnionego pozyskiwania danych”. Materiały dowodowe, a także dokumentacja została przesłana przez służby do katowickiej prokuratury. Sprawę próbowano wyjaśnić, bo podejrzewano tu naruszenie przepisu Kodeksu karnego, mówiącego o „bezprawnym pozyskiwaniu informacji”.

Postępowanie może zostać wszczęte w sprawie tylko w takim przypadku, gdy katowicki urząd złoży zawiadomienie. Dziennikarze wyjaśniają, że musi ono wyjść od pokrzywdzonej strony. Czy tak się stanie? Nie wiadomo. W tym kontekście warto dodać, że urzędnicy twierdzili, że to stara aparatura służąca do zdalnej komunikacji między pracownikami. Wskazali nawet osobę, która ją zamontowała (obecnie przebywającą już na emeryturze).

Tak na wieści o „podsłuchu” reagowali politycy

Informacja o odnalezieniu takiego urządzenia rozgrzała opinię publiczną. Do sprawy na początku maja odniósł się między innymi Roman Giertych. Ocenił, że „Państwo jest przeżarte przez Prawo i Sprawiedliwość, a więc również przez Rosję”. „Pozbycie się tych wszystkich pisowskich zdrajców, którzy przez poprzednią władzę byli wszędzie forowani będzie wymagać olbrzymiego, wieloletniego wysiłku” – zaznaczył poseł Koalicji Obywatelskiej.

Poseł Suwerennej Polski Dariusz Matecki napisał zaś, że „każdy telefon, a nawet pilot do telewizora może być urządzeniem do podsłuchu”. „Zajmijcie się rzeczami poważnymi” – zwrócił się do rządzących.

Udział
Exit mobile version