„Tusk rozważa możliwość wycofania się z zakazu stosowania min przeciwpiechotnych” – pisze na portalu niemieckiej telewizji publicznej ARD Martin Adams. Zdaniem komentatora, słowa Tuska wypowiedziane w Sejmie były „zaskoczeniem nawet dla stałych słuchaczy wystąpień premiera„.

Miny przeciwpiechotne, podobnie jak bomby kasetowe, obliczone są na bezpośrednie ranienie i zabijanie ludzi – tłumaczy autor. Ich ofiarami padają często cywile, ponieważ pozostają one często w ziemi jako niewybuchy.

Naruszenie podstawowych zasad

Polska może teraz naruszyć zgodę co do przestrzegania nawet podczas działań wojennych kilku podstawowych zasad” – ocenił warszawski korespondent ARD.

Adams podkreślił, że Polska od miesięcy umacnia swoją wschodnią granicę budując zapory przeciwczołgowe, bunkry i przygotowując pas ziemi pod miny. Miny przeciwpiechotne miałyby zostać zainstalowane dopiero w przypadku zagrożenia, ale aby je zakupić, Polska musiałaby wypowiedzieć konwencję ottawską. Niemiecki dziennikarz zwrócił uwagę na zapowiedź zwiększenia polskich sił zbrojnych do pół miliona.

Pomysł szkoleń dla wszystkich mężczyzn w Polsce wybija na czoło stołeczny dziennik „Berliner Zeitung”. Gazeta zaznacza, że zdaniem premiera, takie szkolenie mogłyby zaliczać także kobiety, ale „wojna jest ciągle jeszcze domeną mężczyzn”.

Polska zaniepokojona wojną

„Polska leży na wschodniej flance NATO i jest do głębi zaniepokojona wojną w Ukrainie. Polacy obawiają się, że w przypadku porażki Ukrainy, Rosja skierowałaby swoje roszczenia w kierunku krajów takich jak Polska, które kontrolowała zarówno w XIX wieku, jak i podczas zimnej wojny” – czytamy w „Berliner Zeitung”.

Redakcja zaznaczyła, że Polska wyda w tym roku 4,7 proc. PKB na obronność, co stawia ten kraj na pierwszym miejscu w NATO.

„Czy polska armia jest papierowym tygrysem?” – pyta z kolei stacja telewizyjna MDR. „Polska jest jedynym krajem NATO, który niemal spełnia postawiony przez Trumpa warunek przeznaczania 5 proc. PKB na wojsko” – czytamy w portalu regionalnej stacji publicznej. „Polska zbroi się od lat i ma obecnie trzecią pod względem wielkości armię Sojuszu” – podkreślił autor Cezary Bazydło zastrzegając, że „przy bliższym przyjrzeniu się można dostrzec wiele problemów”. „Czy polska armia jest papierowym tygrysem, czy wzorem dla całej Europy?”.

Wzorowa determinacja, ale modernizacja armii potrwa długo

Zdaniem autora liczebność armii jest od czasów PiS „upiększana”, a jako pełnowartościowi żołnierze kwalifikowani są też studenci akademii wojskowych. Trzy nowe powstające dywizje nie osiągnęły dotychczas przewidzianej liczebności z powodu braku kandydatów. Brakuje też pilotów myśliwców – wylicza MDR.

Autor zwrócił ponadto uwagę na zwolnienia z wojska oficerów uznanych przez PiS za „niepewnych politycznie”. Aby ich zastąpić, awansowani byli sympatyzujący z PiS żołnierze po „weekendowych kursach”, którym często brakowało doświadczenia. Zdaniem MDR kondycja fizyczna polskich żołnierzy, jak wynika z raportu NIK, pozostawia wiele do życzenia. Polska ma zbyt mało sprzętu i amunicji, aby w pełni wyposażyć sześć dywizji – ocenił autor. Zastrzegł, że polski przemysł zbrojeniowy może pochwalić się wieloma udanymi projektami, które sprawdziły się na polu bitwy w Ukrainie. Jest knowhow, brakuje kapitału – uważa MDR.

Zdaniem niemieckiej redakcji zakupy sprzętu za granicą sprawiają często wrażenie „chaotycznych i nieprzemyślanych”. „Modernizacja i rozbudowa polskich sił zbrojnych stają się powoli rzeczywistością” – podsumowuje dziennikarz MDR zastrzegając, że akcent należy położyć na „stają się„, gdyż wbrew imponującym liczbom, będzie to długi proces.

„Jeśli chodzi o determinację i konsekwencję w obliczu coraz bardziej niepewnego świata, Polacy mogą w każdym razie służyć za przykład” – pisze w konkluzji stacja MDR.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?

Udział
Exit mobile version