
Marek Kubala od 1991 roku prowadził w Wałbrzychu firmę, która zajmowała się importem i sprzedażą używanych aut. Po kilku latach, dzięki zdobytemu doświadczeniu, udało mu się zawrzeć umowę dealerską z dystrybutorem samochodów jednej z popularnych marek. Nie było to łatwe, bo w latach 1999-2000 otwarcie takiego salonu wiązało się z inwestycją na poziomie co najmniej kilku milionów złotych. Do tego trzeba było spełnić szereg warunków, m.in. znaleźć odpowiednią lokalizację, zorganizować serwis, magazyn, przeszkolić ludzi. Dealer musiał być niekarany, nie mógł mieć zaległości w ZUS-ie. Marek Kubala we wrześniu 1999 roku taką umowę zawarł i stał się jednym z 55 dealerów w Polsce. Zatrudniał 35 osób.
W międzyczasie zaciągał liczne mniejsze lub większe kredyty na inwestycje w biznes lub pokrycie bieżących zobowiązań. Miały one relatywnie krótkie okresy spłat, od kilku tygodni do kilku lat. Na przykład w lutym 1998 wziął kredyt na 250 tys. zł, rok później zwiększony o 100 tys. zł. W tym samym roku zadłużył się jeszcze na 230 tys. zł i 300 tys. zł. A w 2000 roku skorzystał z kredytu na kolejne 350 tys. zł, 70 tys. zł i ponad 227 tys. zł.
Na koniec listopada 2000 r. zadłużenie Marka Kubali wobec banków wynosiło blisko 2,5 mln zł, a zobowiązania wobec dostawców opiewały na 1,5 -1,8 mln zł. Połowa z tych nich miała krótkoterminowy charakter. Jednocześnie interes się kręcił. W grudniu 1999 r. przedsiębiorca zamówił u importera kolejne 180 samochodów. Cele sprzedażowe na 2000 rok osiągnął już w sierpniu.
Od stycznia do kwietnia 2000 roku przychody dealera wyniosły ponad trzy mln zł. Z danych za październik 2000 roku, udostępnionych przez jeden z banków, wynikało, że miesięczne obroty firmy zamykały się rzeczywiście w siedmiocyfrowej kwocie. W październiku, listopadzie i grudniu 2000 roku firma sprzedawała co najmniej 20 nowych aut miesięcznie. Na 2001 rok Marek Kubala zamówił aż 330 aut.
Zatrzymanie i 17 dni w areszcie
13 grudnia 2000 roku Marek Kubala został zatrzymany i usłyszał zarzuty. Według prokuratury w latach 1998-1999 miał oszukać celników przy sprowadzeniu 21 aut z zagranicy co do ich stanu i wartości. Wyceniano wtedy, że skarb państwa miał na tym stracić co najmniej 325,5 tys. zł. Przedsiębiorca trafił do aresztu.
Problemy zaczęły się piętrzyć. Banki obawiały się, że przez problemy prawne przedsiębiorca może nie spłacić zaciągniętych zobowiązań. Po 13 grudnia 2000 roku Markowi Kubali wypowiedziano pięć umów kredytowych. Spółka, z którą miał podpisaną umowę dealerską, odebrała mu 43 nowe auta przeznaczone do sprzedaży.
Po kilkunastu dniach Sąd Okręgowy w Świdnicy uchylił wcześniejszą decyzję Sądu Rejonowego o tymczasowym aresztowaniu. Sąd miał wątpliwości co do całej sprawy. Głównie chodziło o to, że prokuratura nie wskazała konkretnie, w których dniach i miesiącach przedsiębiorca miał rzekomo popełnić zarzucane przestępstwa. Miało to ogromne znaczenie, bo od połowy października 1999 obowiązywał kodeks karny skarbowy. Ustawa karna skarbowa, która obowiązywała wcześniej, zawierała łagodniejsze przepisy. To istotne, bo w takich sytuacjach stosowane są te normy, które są korzystniejsze dla osób podejrzanych lub oskarżonych.
Wobec Marka Kubali nie można było stosować aresztu, więc pod koniec miesiąca wyszedł na wolność. Importer aut dowiedział się o wypowiedzianych przez banki umowach kredytowych i o trwającym postępowaniu karnym, w związku z czym w marcu 2001 roku zerwał umowę dealerską.
Równia pochyła
Marek Kubala w marcu 2001 roku złożył wniosek o ogłoszenie upadłości. Wskazał w tym wniosku, że zatrzymanie i areszt spowodowały reakcję banków, które natychmiast zażądały zwrotu pożyczonych pieniędzy, przez co zabrakło mu środków na prowadzenie biznesu, a w konsekwencji stracił również umowę dealerską. W maju sąd ogłosił upadłość firmy, która zajmowała się sprzedażą nowych aut, ale po kilku miesiącach umorzył postępowanie upadłościowe, które dotyczyło działalności, obejmującej handel używanymi samochodami.
Przedsiębiorca próbował prowadzić jeszcze komis i usługi serwisowe, lecz bez sukcesów. Oprócz problemów finansowych, wpływ na to miał też zakaz opuszczania kraju, który nie powalał na wyjazdy w interesach za granicę. „Poza tym musiał podejmować obronę w toczącym się przeciwko niemu postępowaniu karnym, co angażowało jego czas. Jednocześnie wypuszczenie z aresztu nie zmieniło sytuacji w zakresie postrzegania go jako osoby nieuczciwej przez potencjalnych klientów” – ocenił potem Sąd Okręgowy w Sieradzu. W 2003 r. Marek Kubala zaprzestał działalności.
We wrześniu 2008 roku Sąd Rejonowy w Wałbrzychu umorzył postępowanie co do jednego z zarzutów, a w pozostałych mężczyznę uniewinnił. Po kilku miesiącach Sąd Okręgowy w Świdnicy uchylił ten wyrok w zakresie jednego z zarzutów, za to umorzył niektóre inne. Sprawa wróciła do Sądu Rejonowego. W styczniu 2011 roku sąd ostatecznie umorzył postępowanie wobec Marka Kubali w związku z przedawnieniem.
Kilka miesięcy później zapadł prawomocny wyrok ws. odszkodowania za kilkanaście dni spędzonych przez przedsiębiorcę w areszcie. Markowi Kubali przyznano 8,5 tys. zł wraz z odsetkami.
W listopadzie 2013 roku, po 12 latach od rozpoczęcia sprawy, sąd uchylił policyjny dozór stosowany wobec przedsiębiorcy.
Jeszcze w 2011 roku były dealer rozpoczął sądową walkę o odszkodowanie. Domagał się łącznie 16,2 mln zł. Po dwóch latach Sąd Okręgowy w Świdnicy oddalił żądania przedsiębiorcy. Sąd wyszedł z założenia, że Marek Kubala wcale nie udowodnił związku pomiędzy jego siedemnastodniowym aresztowaniem a problemami finansowymi. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu nakazał jednak świdnickiemu sądowi ponowne rozpatrzenie sprawy. Po niespełna trzech latach panu Markowi przyznano niemal 90 tys. zł odszkodowania za niesłuszny areszt, które następnie sąd II instancji podwyższył do ponad 153 tys. zł. Sąd Najwyższy oddalił skargę kasacyjną przedsiębiorcy.
Sąd przyznaje wielomilionowe odszkodowanie
W 2017 roku Marek Kubala wniósł pozew o odszkodowanie m.in. w związku z utraconymi dochodami. Żądał 33 mln zł.
Ostatecznie w kwietniu ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Sieradzu przyznał przedsiębiorcy ok. 12,4 mln zł, co łącznie z odsetkami dało ponad 22 mln zł.
„Zdaniem Sądu, pomiędzy aresztowaniem [Marka Kubali] i prowadzeniem przeciwko niemu medialnego postępowania karnego, a wypowiedzeniem mu umowy dealerskiej, na skutek czego utracił on wartości niematerialne i prawne, zachodzi adekwatny związek przyczynowy. Gdyby bowiem nie doszło do medialnego aresztowania powoda, banki nie wypowiedziałyby mu umów kredytowych, jakie zawarły z nim na krótko przed aresztowaniem i nie zostałaby też powodowi wypowiedziana umowa dealerska” – czytamy w uzasadnieniu.
„Sytuacja finansowa stała się natomiast zła, gdy po powzięciu wiedzy o jego tymczasowym aresztowaniu wypowiedziano mu umowy kredytowe” – dodano.
– Sąd w uzasadnieniu wykazał, że pozwani: Sąd Okręgowy w Świdnicy, Sąd Rejonowy w Wałbrzychu i Prokuratura Rejonowa [w Wałbrzychu – red.] dopuścili się czynów: bezprawnego aresztowania, przewlekłych procesów karnych i wyrządzenia wielomilionowej szkody – mówił w Radiu ZET Marek Kubala. – Mam za sobą 23 lata zmarnowanego życia, zniszczonego zdrowia. Wiele razy bałem się, że nie dożyję ogłoszenia wyroku i proszę mi wierzyć, że 23-letni stres zabija człowieka – dodał.
Finału wciąż nie ma
Prokuratoria Generalna, która w tym procesie reprezentowała Skarb Państwa, złożyła apelację. Według PG aresztowanie Marka Kubali de facto nie miało znaczenia dla przyszłych losów jego firmy i jej finansów.
Jak informował „Puls Biznesu”, Prokuratoria Generalna zamówiła opinię u ekspertów z Instytutu Ekonomii i Finansów SGGW w Warszawie. „Błyskawicznie, bo w dwa miesiące (wliczając w to okres świąt Bożego Narodzenia), wydali opinię, że Kubali odszkodowanie się nie należy, ponieważ firma upadła z powodu kiepskiej sytuacji finansowej” – podaje Pb.pl.
Opinię tę skrytykował natomiast biegły z zakresu wyceny przedsiębiorstw, który wydawał własną opinię wcześniej dla sądu I instancji. Biegły uznał, że opinia wydana na zlecenie PG jest w wielu aspektach po prostu błędna.
„Biegły zwrócił akta wraz z opinią uzupełniającą w dniu 3 września 2025 roku. Jej odpisy Sąd nakazał doręczyć stronom, zaznaczając miesięczny termin na zapoznanie się z opinią i złożenie pism zawierających ewentualne uwagi bądź zastrzeżenia do niej. W chwili obecnej trwa wymiana pism procesowych pomiędzy stronami postępowania. Dalsze czynności w sprawie Sąd podejmie w styczniu 2026 r.” – przekazało portalowi Gazeta.pl biuro prasowe Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.

