Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Karol Nawrocki i Rafał Trzaskowski idą w sondażach łeb w łeb. Podobnie było w 1995 roku, gdy pana ojciec ubiegał się o reelekcję. I choć przegrał, z Aleksandrem Kwaśniewskim, kampania była do końca wyrównana.
Jarosław Wałęsa: Coś w tym jest, zapowiada się ekscytujący niedzielny wieczór. Na pewno nie dowiemy się od razu, kto wygrał i na czym stoimy.
Co jest najważniejsze dla sztabu kandydata w ostatnim dniu kampanii?
Wszystkie ręce są na pokładzie – w obu sztabach. Tych przekonanych już nic odwiedzie od podjętej decyzji, ale cała nadzieja we frekwencji, która pewnie będzie wyższa i ci, którzy nie brali udziału w pierwszej turze wyborów – przesądzą o wyborze prezydenta.
Jak przekonujecie niezdecydowanych?
Nigdy nie miałem twarzy tak spalonej słońcem, jak teraz. Jestem cały czerwony od tygodnia, bo jeżdżę do małych pomorskich miejscowości, spotykam się z mieszkańcami wsi, w których wynik pierwszej tury był słabszy.
Rozdaję ulotki, zachęcam do rozmowy i intensywnie przekonuję, że Rafał Trzaskowski jest najlepszym wyborem.
Jak idzie? Co pan słyszy od mieszkańców?
Widać podziały między ludźmi, na szczęście nie ma wielkiej agresji. Czasami pojawiają się jakieś incydenty, ale sporadycznie.
Dlaczego Rafał Trzaskowski nie wziął kolejny raz udziału w debacie TV Republika? Ten bojkot przyniesie zamierzony efekt? Wspierająca Rafała Trzaskowskiego Joanna Senyszyn uważa, że to błąd – bo nieobecni nie mają głosu.