Trzy lata po katastrofie ekologicznej, która spustoszyła ekosystem Odry, źródło problemu wciąż pozostaje nierozwiązane. I katastrofa może się powtórzyć – nie tylko na Odrze, ale też na Wiśle. Przyznaje to w swoim nowym raporcie Najwyższa Izba Kontroli.
NIK przyjrzał się problemowi masowego odprowadzania zasolonych wód przez śląskie kopalnie węgla. Jak ustalono już w 2022 roku, to zasolenie – w splocie z innymi czynnikami, w tym klimatycznymi – stworzyło warunki do zakwitu złotej algi w dorzeczu Odry. Glon wydziela substancję toksyczną dla ryb i innych organizmów ze skrzelami i to ona masowo zabiła ryby w rzece.
Wysokie zasolenie Odry i innych rzek jest jednym z niezbędnych czynników, które pozwalają na rozwój złotej algi. A ono bierze się w dużej mierze z wód odprowadzanych przez kopalnie, w tym kopalnie węgla. Bez zatrzymania masowego wtłaczania do rzek solanki ryzyko katastrofy pozostaje. Organizacje ekologiczne jak Greenpeace alarmują o tym już od lat, a teraz do tych samych wniosków doszedł NIK.
– Dziś widzimy jak na dłoni, że aktualnie obowiązujące przepisy prawa nie chronią polskich rzek przed dewastacją przez kopalnie – mówi Katarzyna Leśko, radczyni prawna z organizacji pozarządowej Frank Bold.
Wody z kopalni jak z oceanu
Jak poinformował wiceprezes Najwyższej Izby Kontroli Jacek Kozłowski, NIK postanowiła sprawdzić, jakie nieprawidłowości organów publicznych doprowadziły do tego, że Odra jest tak bardzo zasolona, że doszło do zakwitu złotej algi.
– Wydawało nam się, że przy takiej katastrofie musiało dojść do nieprawidłowości. Otóż okazało się, że wszystko odbywało się zgodnie z prawem. Żadna z kontrolowanych instytucji nie przekroczyła przepisów, ale prawo pozwalało na taką sytuację – powiedział Kozłowski. To oznacza – w ocenie NIK – że obecne przepisy nie chronią środowiska w wystarczającym stopniu.
– Taka katastrofa może się powtórzyć. Od 2022 roku w obszarze prawa, w obszarze pozwoleń wodnoprawnych, nic się nie zmieniło. Praktyka zakładów górniczych jest dokładnie ta sama. A sytuacja raczej się będzie pogarszać, bo pogarsza się klimat w Polsce, ale też coraz bardziej zasolone wody odprowadzane są z zakładów górniczych, bo głębiej eksploatujemy pokłady węgla – stwierdził Kozłowski.
Dla zobrazowania sytuacji wiceprezes NIK wyjaśnił, że wody odprowadzane z kopalń i zrzucane bezpośrednio do rzek znacznie przekraczają zasolenie nie tylko Bałtyku, ale nawet wód oceanicznych.
NIK ostrzega też, że warunki klimatyczne, jakie nastąpiły w roku 2022, a wraz z nimi katastrofa ekologiczna, mogą się powtórzyć. – Już w tym roku byliśmy blisko tej katastrofy. A może się to powtórzyć nie tylko na Odrze, ale też na Wiśle, do której znacząca część wód kopalnianych jest odprowadzana – podkreślił Kozłowski.
Jak czytamy w raporcie NIK, zakłady górnicze mogą wprowadzać do rzek wody o dowolnie wysokich stężeniach chlorków i siarczanów. Nie mają obecnie „żadnej motywacji do inwestowania w proekologiczne rozwiązania”. Brakuje nawet takich mechanizmów, jak uzależnienie ilości zrzucanej solanki od stanu rzeki – można wylewać zasoloną wodę nawet w czasie suszy, kiedy wody jest mało, a więc stężenie soli będzie bardzo duże.
Kopalnie przerzucają koszty na obywateli
NIK przyglądał się nie tylko samym kopalniom, ale też instytucjom odpowiedzialnym za wody i ochronę środowiska. Te – jak podkreślono – działały w ramach przepisów, ale Wodom Polskim zarzucono m.in. brak rzetelności.
Na przykład w wydanych pozwoleniach wodnoprawnych Wody Polskie odstępowały od określania limitów zasolenia wód zrzucanych przez kopalnie. Uzasadniały to interesem górnictwa. – Tymczasem celem Wód Polski nie jest chronienie interesów górnictwa, tylko chronienie jakości wód – podkreślił wiceprezes NIK.
– Jak podaje NIK, w 64 proc. analizowanych pozwoleń wodnoprawnych warunki zrzutu wód kopalnianych były określone nieprecyzyjnie, a w 36 proc., w ogóle nie sformułowano takich warunków, co pozwalało na w zasadzie nieograniczoną dowolność działania kopalń – wskazuje Katarzyna Leśko. – Co gorsza, Wody Polskie z wyjątków uczyniły regułę – na 66 pozwoleń, w 55 dopuszczono wyjątkowe, ponadnormatywne zrzuty solanek o wartościach przekraczających dopuszczalne stężenia chlorków i siarczanów – dodaje.
Kozłowski porównał to do innego problemu badanego przez NIK – emisji metanu z kopalń węgla. Metan jest gazem cieplarnianym i jego emisja jest szkodliwa, tymczasem z polskich kopalń wydostaje się go coraz więcej. Odprowadzanie i metanu, i wód, jest konieczne ze względów bezpieczeństwa. Jednak kopalnie nie prowadzą odsalania wody czy wychwytu metanu, tylko wyrzucają je do środowiska – bo jedno i drugie oznaczałoby dla nich dodatkowe koszty.
– W ten sposób ten koszt jest przerzucany na społeczeństwo. Kary za nieprzestrzeganie odpowiedniego poziomu odprowadzonego metanu będzie ponosił budżet państwa. Koszty katastrofy ekologicznej na Odrze i budżet, i my wszyscy, bo koszty społeczne tej katastrofy są nie do oszacowania – stwierdził Kozłowski.
Jak dodał, przerzucanie na obywateli części kosztów wydobycia pozwala kopalniom utrzymać poziom cen krajowego węgla na poziomie „niemalże, ale też coraz rzadziej konkurencyjnym z celami węgla na rynkach światowych”.
Jak skłonić kopalnie do odsalania?
Wśród rekomendacji wydanych przez NIK znalazły się m.in. zmiany stawek opłat za zrzucanie zanieczyszczonych wód, aby wyrzucanie ich do rzek bez odsalania stało się mniej opłacalne. Władze powinny wprowadzić też referencyjną wartość zasolenia wody w rzekach, aby sprawdzać, czy ich stan się pogarsza.
Jak informował na początku września „Dziennik Gazeta Prawna”, rząd zabiera się do uruchomienia pilotażowego programu odsalania wód z kopalń. W ciągu 10 lat ma na to zostać wydane około 5 mld zł, ale jego dokładna skala będzie uzależniona od efektów w pierwszych latach. Celem jest obniżenie zasolenia Odry o ponad 80 proc. w dolnym odcinku i o 60 proc. w górnym.
Według ekspertki Frank Bold konieczne jest kompleksowe podejście do problemu zrzutu solanek. – Nowelizacja specustawy odrzańskiej wciąż nie została uchwalona, choć i tak nie odpowiadała na główny problem Odry, czyli właśnie na zasolenie. Wody Polskie powinny skupić się na swoich obowiązkach, czyli na egzekwowaniu ochrony wód, a nie chronić interesy górnictwa – podkreśla. I jak dodaje, planowane inwestycje w odsalanie wciąż jednak pozostają na poziomie obietnic.