Ćwiczenia na pokładzie Fujian są dowodem na znaczne tempo rozwoju lotnictwa pokładowego floty Chin. Zaledwie 13 lat temu przyjęto do służby pierwszy lotniskowiec Liaoning, który trudno było nazwać nowoczesnym. Fujian jeszcze nie jest jeszcze gotowy do boju i nie dorówna potencjałem największym okrętom amerykańskim, ale znacząco skraca do nich dystans.

Dobrze pokazują to wspomniane zdjęcia i nagrania opublikowane w poniedziałek przez chińskie wojsko i media państwowe. To kompilacja ujęć z prób morskich Fujian, które trwają od maja 2024 roku. Najwyraźniej niedawno doszły one do etapu zaokrętowania samolotów i prowadzenia przy ich pomocy operacji lotniczych. Od przygotowania do lotu, przez start i lądowanie, po obsługę po locie. Czyli sprawdzano istotę istnienia lotniskowca.

Operacje lotnicze na pokładzie Fujian przerobione na stylistykę amerykańskiego filmu „Top Gun”, który ma legendarny status w światku entuzjastów floty i lotnictwa:

Istotą problemu są katapulty

Dla Chińczyków te konkretne testy były szczególnie ważne, ponieważ Fujian jest ich pierwszym lotniskowcem z katapultami. Dwa starsze, Liaoning i Shandong, to mniejsze jednostki ze skocznią (wznosząca się rampa na dziobie, nazywana skocznią za sprawą oryginalnej angielskiej nazwy „ski jump”), która ułatwia samolotom wzbijanie się w powietrze. Istotnie ogranicza jednak ich dopuszczalną masę. Stosowanie katapult, gwałtownie rozpędzających samolot i wręcz wystrzeliwujących go w powietrze, umożliwia starty z lotniskowców maszyn znacznie cięższych, a co za tym idzie o większych możliwościach. Jest to jednak rozwiązanie wymagające więcej miejsca, bardziej skomplikowane i droższe. Aktualnie okręty z takim mają jedynie Amerykanie i Francuzi. No i tuż-tuż są Chińczycy. Oznacza to, że te trzy państwa mogą mieć samoloty lotnictwa morskiego o największym potencjale.

Testy katapult Fujian były dla Chińczyków ważne nie tylko dlatego, że to ich pierwsze, lecz także dlatego, że od razu porwali się na elektromagnetyczne. Standardem od okresu II wojny światowej były parowe, napędzane sprężoną parą i rozpędzające samolot za pośrednictwem dużego tłoka oraz złożonego systemu stalowych lin. Sprawdzony i niezawodny, choć nie bez wad, bo mało wydajny energetycznie, wymagający pieczołowitej obsługi i bez możliwości precyzyjnej kontroli. Czyli nienadający się na przykład do wystrzeliwania mniejszych samolotów czy dronów, bo używa do tego zbyt dużej siły i je uszkadza. W 2010 roku Amerykanie zaprezentowali więc katapultę elektromagnetyczną, rozpędzającą samoloty znacznie płynniej i z dużą dozą kontroli za pośrednictwem liniowego silnika elektrycznego. Nowy rodzaj katapulty ma być sprawniejszy, lepszy dla samolotów i docelowo nawet tańszy w obsłudze od tych parowych.

Pierwsze seryjne egzemplarze zainstalowano na nowym lotniskowcu US Navy USS Gerald R. Ford, nowego typu o tej samej nazwie, przyjętym do służby w 2017 roku. Pomimo lat testów i teraz nawet praktycznego użytku katapulta o nazwie EMALS sprawia Amerykanom ciągle sporo problemów, bo nie osiągnęła założonego poziomu niezawodności. Według ostatniego dostępnego szczegółowego raportu z 2023 roku zamiast działania średnio 4000 razy bez awarii udało się osiągnąć poziom zaledwie 600 użyć pomiędzy awariami. Chińczycy postanowili przeskoczyć etap opracowywania i dopracowywania katapult parowych i od razu skupili się na znacznie bardziej perspektywicznej elektromagnetycznej. Testy Fujian pokazują, że ich wersja działa, choć oczywiście nie wiadomo nic o tym, jak dobrze i jak niezawodnie.

Nowy garnitur samolotów

Istotną nowością pokazaną przez Chińczyków na zdjęciach i nagraniach z testów lotniskowca są widoczne samoloty. Całe trio jest nowe i o znacząco większym potencjale niż dotychczasowe maszyny pokładowe chińskiej floty. Umożliwia to większy okręt i katapulty. Po pierwsze jest to zmodernizowany dotychczas standardowy chiński samolot pokładowy – J-15T. Daleki krewny radzieckiego/rosyjskiego Su-33. Względem standardowych J-15 ma mieć ulepszone silniki, elektronikę, nowy radar i zdolność do przenoszenia najnowszego uzbrojenia w większych ilościach na większe odległości. No i przede wszystkim jest przystosowany do startu z katapult. Razem J-15T premierę na morzu miał też J-35, czyli maszyna wielozadaniowa zbudowana w technologii stealth, określana jako piątej generacji. Pierwszy egzemplarz pokazano w 2021 roku, od razu pomyślany jako właśnie nowoczesny samolot dla lotniskowców z katapultami.

Uzupełnieniem duetu maszyn wielozadaniowych jest wyglądający znacznie mniej bojowo, ale niezwykle ważny KJ-600. To latający radar i stanowisko dowodzenia, podobny do amerykańskich E-2 Hawkeye. Koncepcyjnie to samo, co znacznie większe lądowe maszyny nazywane potocznie AWACS, ale znacznie bardziej kompaktowy, aby mieścił się na pokładzie lotniskowca. Maszyny tego rodzaju znacząco podnoszą zdolności całej grupy lotniczej lotniskowca, zapewniając jej obraz sytuacji w powietrzu i na powierzchni morza w znacznym promieniu. Do tej pory jedyną konstrukcją tego rodzaju były wspomniane amerykańskie E-2 (używane też przez Francuzów). Bez katapult takie maszyny nie mają racji bytu, bo są za duże i ciężkie, aby startować ze skoczni.

J-15T, J-35 i KJ-600 razem stanowią uzupełniający się zestaw maszyn, które najwyraźniej będą grupą lotniczą lotniskowca Fujian. Dodatkowym wsparciem najpewniej będzie kilka śmigłowców Z-20 pełniących zadania ratownicze, transportowe i zwalczania okrętów podwodnych.

Tempo pogoni za USA robi wrażenie

Same testy, nawet jeśli rzeczywiście poszły dobrze, nie oznaczają, że lotniskowiec i samoloty stanowią jakikolwiek potencjał bojowy. Okręt pozostaje w fazie prób, choć te mogą się niebawem skończyć i być może jeszcze w tym roku formalnie podniesie banderę floty Chin. Potem trzeba jednak jeszcze dalszego szkolenia załogi oraz pilotów, tak aby stanowili sprawnie działający zespół. Nie wspominając o usuwaniu problemów technicznych, które na pewno są. Nie ma cudów, aby tak nowy i przełomowy dla chińskiego przemysłu sprzęt był od początku idealny. Do osiągnięcia pełnej gotowości bojowej może więc minąć jeszcze nawet kilka lat. Niezależnie od mogących robić wrażenie zdjęć oraz nagrań.

Nie ulega jednak wątpliwości, że chiński program budowy lotniskowców postępuje w tempie robiącym wrażenie. Zaledwie dwie dekady temu byli na etapie badania poradzieckich wraków. 15 lat temu nie mieli jeszcze żadnego lotniskowca, a jak już wdrożyli pierwszy do służby w 2016 roku, to był on bardzo ułomny na tle konstrukcji amerykańskich czy europejskich. Dziewięć lat później jesteśmy na etapie finalnych testów jednostki, która co najmniej dorównuje tym drugim. Jednocześnie w budowie jest kolejna, oznaczona na razie roboczo Typ 004, która ma już się zbliżyć do poziomu amerykańskich lotniskowców. Rozmiarami i napędem atomowym. Przyjęcie do służby jest wstępnie planowane na koniec tej dekady. Amerykanie będą nadal dysponować nieporównywalnie większym doświadczeniem w używaniu lotniskowców, które trudno przecenić. Nadal będą mieli też znaczną przewagę liczebną, bo mają tych wielkich okrętów 10, podczas gdy Chińczycy na razie planują tylko cztery egzemplarze Typu 004. Nie da się jednak zaprzeczyć, że Chiny gwałtownie gonią lidera i mają ambicje oraz środki. Ignorowanie tego faktu byłoby co najmniej nierozsądne.

Na razie zdjęcia i nagrania testów na pokładzie Fujian mają znaczną wartość propagandową. To, co na nich widać, bezsprzecznie wygląda nowocześnie i jest pierwszym takim obrazem w historii floty Chin. W sieci można przeczytać wiele dumnych komentarzy. Są też takie twierdzące, że Chiny wyprzedziły USA, bo wystrzeliły maszynę piątej generacji z katapulty elektromagnetycznej. Prawdą jest bowiem, że na razie amerykański system EMALS nie ma certyfikacji do startów F-35C i używają go jedynie starsze F/A-18 należące do czwartej generacji. Ma to jednak wartość głównie symboliczną, a nie realną bojową. Jest to jednak kolejny dowód na to, że Chińczycy starają się szybko gonić USA i pod pewnymi względami im się to udaje.

Udział
Exit mobile version