Daniel Drob, Gazeta.pl: Jest lepiej?

Janina Ochojska: Zależy, o co pan pyta. Państwo PiS się oddala, codziennie dowiadujemy się o nowych aferach. Rozliczanie poprzedniej ekipy trochę czasu jeszcze zajmie, ale ten proces trwa. Pod tym względem rząd Donalda Tuska oceniam pozytywnie, ale nie można milczeć o bezprawiu, które cały czas panuje na granicy. Akurat jest u mnie awaria prądu, nie mam dostępu do internetu, a chciałam ustalić, co się dzieje z parą migrantów, którzy próbują przekroczyć granicę na legalnym przejściu w Terespolu. Chodzi o niepełnosprawnego mężczyznę z Somalii, atakowanego tam przez Asz-Szabab, na co są dowody i kobietę z Tadżykistanu z małym dzieckiem. W ojczyźnie maltretował ją mąż, funkcjonariusz tadżyckiej policji. Oboje chcą przekroczyć granicę legalnie na przejściu w Terespolu i wystąpić o pomoc międzynarodową. Dzwonię do Straży Granicznej, ale trudno od nich się czegoś dowiedzieć.

Często pani dzwoni do straży?

Dzwonię, gdy sytuacja tego wymaga. Nie łudźmy się, decyzji SG nie zmienimy, ale jeśli strażnicy widzą, że my się interesujemy losem kobiety z dzieckiem, to trudniej im jest ją zawrócić. Wspominam o tym, bo ciągle słyszę ten argument, że migranci powinni kierować się na legalne przejścia graniczne. Tyle tylko, że tam też są stosowane pushbacki. Kilka tygodniu temu wypchnięto Somalijkę, która miała nakaz opuszczenia Białorusi. Pushback spotkał też afgańską rodzinę z dwójką dzieci. Ta sama rodzina tydzień później próbowała przejść jeszcze raz i ją przepuszczono, ale stało się to dopiero wtedy, gdy sprawę nagłośniły media. Poza tym dotarcie na przejście graniczne wcale nie jest takie proste. Trzeba opłacić transport, na przykład z Mińska, to kosztuje, nie każdego na to stać, więc ludzie często idą na piechotę do granicy.

Janina Ochojska przerywa wywiad i dzwoni do Straży Granicznej. Pyta majora SG o Tadżyczkę i Somalijczyka, którzy chcą przekroczyć przejście w Terespolu*. W tle słychać zapewnienia funkcjonariusza, że wszystkie działania są zgodne z prawem i procedurami. Ochojska na koniec rozmowy odpowiada: „Przyjmuję to do wiadomości i wierzę, że tak jest”. Rozmawiamy dalej.

Straż Graniczna zawsze mówi, że każdy, kto chce złożyć wniosek o ochronę międzynarodową, ma taką możliwość i taki wniosek zostanie rozpatrzony. 

Zobacz wideo Lichocka gra ofiarę w Sejmie

Jak rozumiem, pani w to nie wierzy?

Nie. Fakty mówią same za siebie, mówiłam o afgańskiej rodzinie, którą wypchnięto na Białoruś, choć byli na legalnym przejściu w Terespolu. 

Pushbacki jak były, tak są. Strefa buforowa niedawno została przedłużona na kolejne 90 dni. Zapora ma być wzmocniona. 

Nie potrafię premierowi Donaldowi Tuskowi wybaczyć tej sytuacji, tego, że prawa człowieka nie są w Polsce równo stosowane. Wiem, że Tusk nigdy nie był zbyt przyjazny migracjom i nie rozumiał dogłębnie tego problemu, niemniej jednak, gdy był w opozycji, głośno mówił o humanitarnym traktowaniu tych ludzi, krytykował bezprawie, które się tam działo, a teraz? On i ludzie odpowiedzialni w rządzie za migrację nie robią nic, żeby prawo na granicy było bezwzględnie przestrzegane. 

Pani dzisiaj popiera rząd?

Tak, bo nie mam do wyboru innego. Nie można dopuścić, żeby PiS wróciło do władzy. Dlatego ja i osoby o podobnych poglądach są w moralnym rozkroku. Ktoś może powiedzieć, że granica to tylko wycinek rzeczywistości, ale on pokazuje, jakie jest moje państwo i jego rząd. A ten rząd pozwala na bardzo częste odmawianie przyjęcia wniosku o ochronę międzynarodową oraz na wypychanie ludzi do niebezpiecznego, autorytarnego kraju, gdzie grozi im więzienie, a potem deportacja. Mnie to naprawdę trudno zrozumieć. Dzieje się bardzo dużo niedobrego, procedury są niejasne albo w ogóle się ich nie stosuje. Wspominałam o rodzinie, którą odepchnięto z Terespola, z legalnego przejścia, a kilka dni później wpuszczono. Dlaczego? Na podstawie jakich wytycznych? Nikt do końca nie wie. 

Z relacji aktywistów wynika, że wiele zależy od tego, kto akurat ma dyżur w Straży Granicznej.

Przecież tak być nie powinno. Albo są procedury, albo ich nie ma. Dlatego też próbuję pilnować podobnych spraw, dzwonić do Straży Granicznej, pytać. Zgodnie z prawem każdy ma prawo ubiegać się o ochronę międzynarodową, a o tym, czy ją dostanie, nie decyduje Straż Graniczna, tylko Urząd ds. Cudzoziemców. Straż ma tylko przyjąć wniosek i ewentualne dokumenty świadczące o prześladowaniach w kraju pochodzenia. Nie może odmówić. A co mi powiedział jeden z funkcjonariuszy, gdy z Terespola odepchnięto tę afgańską rodzinę? Że widocznie nie chcieli złożyć wniosku. To po co oni przyszli z dwójką dzieci na granicę do Terespola?!

Odpowiedzialny w MSWiA za migrację wiceminister Maciej Duszczyk mówił w „Dzienniku Gazecie Prawnej” tak: „[…] Musimy sobie powiedzieć, czym jest pushback. Czy jest nim sytuacja, w której Straż Graniczna chroni granicę przed osobami, które znajdują się za murem, ale nie pozwala się im przekroczyć granicy? Moim zdaniem nie. To jest typowa ochrona granicy”. Dodawał, że państwo nie ma instrumentu, jak sobie radzić z migrantami, którzy przekroczyli granicę i nie chcą złożyć wniosku o ochronę. 

Ochroną granicy nie jest nieprzyjmowanie wniosku o ochronę międzynarodową, ochrona polega na tym, że każdy kto ją przekracza jest zarejestrowany przez SG. Profesor Duszczyk zmienił zdanie. Wcześniej ostro krytykował PiS w sprawie granicy, a teraz mówi o humanitarnych pushbackach. Ludzie, którzy głośno mówili o bezprawiu, nagle zmienili poglądy i to mnie nawet bardziej dziwi niż postawa samego Tuska, który nigdy migracją się nie zajmował.

Wracając do wypowiedzi Duszczyka. Co mają robić służby z osobą, która nie chce złożyć wniosku o ochronę?

Takie osoby powinny być umieszczane w ośrodkach zamkniętych, a następnie deportowane do swojego kraju, a jeśli to jest kraj niebezpieczny, to do kraju sąsiadującego. Tak mówi prawo. Cały czas powtarzam, że otwarcie się na migrację nie oznacza przyjęcia każdego. Jeśli uznamy, że osoba jest z punktu widzenia państwa niepożądana, bo stwarza zagrożenie, to można ją deportować. 

Jeśli od początku jest agresywna, to chyba można założyć, że jest niepożądana.

Zaraz, zaraz. Czy taka osoba była od razu agresywna? 

Nie wiemy tego. 

Właśnie. Agresja może wynikać z tego, w jaki sposób z tym człowiekiem obchodzono się na granicy. Jeśli ktoś był traktowany nieludzko, został już wypchnięty kilkukrotnie, to istnieje prawdopodobieństwo, że zacznie zachowywać się agresywnie. Pamiętajmy, dokąd są wypychani – nie do bezpiecznego kraju. Nie usprawiedliwiam żadnej formy agresji, ale należy rozumieć sytuację tych ludzi, którzy często po bardzo ciężkich przejściach, torturach, prześladowaniach, zagrożeniach życia i są bez wyjścia. Dostanie się do UE to jedyny sposób uratowania życia. 

Mogą też być do agresywnych zachowań podjudzani przez białoruskich pograniczników. 

Nie można wykluczyć, że Białorusini inspirują w jakiś sposób takie zachowania, ale i tu sytuacja nie jest czarno-biała, o czym świadczą relacje migrantów. Jeden z nich opowiadał, że strażnicy białoruscy kazali mu rzucić kłodę na drut kolczasty i przekroczyć granicę. Grozili, że jeśli tego nie zrobi, to mu zgwałcą żonę, która tam z nim była. Co miał zrobić? Jak my, z pozycji fotela w ciepłym pokoju, możemy oceniać takie sytuacje? 

Ale jak strażnicy mają się wobec tych agresywnych migrantów zachowywać? Pani mówi: przyjmować wnioski, umieszczać w ośrodkach, później ewentualnie deportować. Trudno to sobie wyobrazić w momencie, gdy kilkunastu czy kilkudziesięciu mężczyzn rzuca w funkcjonariuszy kamieniami. 

Służby w Polsce, które przecież mają do czynienia z różnymi agresywnymi grupami, nie są w stanie sobie poradzić z 30 osobami z kijami i kamieniami? Trudno mi w to uwierzyć. Można zacząć przeciwdziałać, zanim taka duża grupa się zbierze. Czy służby nie prowadzą działań dążących do rozeznania przemytników, inicjatorów agresji? To jest też kwestia poboczna, bo ja nie jestem od tłumaczenia służbom, jak mają pracować. Najważniejsze jest to, że mają działać zgodnie z prawem i chronić nas i nasz kraj przed ewentualnymi prowokacjami. Pamiętajmy, kto rządzi po tamtej stronie granicy.

Pani żadnych zagrożeń związanych z migracją nie dostrzega?

Niekontrolowana migracja może stać się zagrożeniem, nie neguję tego, ale wszystko zależy od sprawności państwa i polityki migracyjnej. Powiem więcej, jestem zwolenniczką jak najlepiej strzeżonych granic, ale przecież dzisiaj one nie są szczelne, o czym świadczą informacje niemieckich służb dotyczące nielegalnej migracji. Rząd powinien robić wszystko, żeby Straż Graniczna była jak najlepiej przeszkolona, dobrze wyposażana, miała dobre warunki pracy, opiekę psychologiczną i odpowiednie wynagrodzenia. Wszystko po to, aby nielegalnych przekroczeń było jak najmniej, to znaczy, żeby każde przejście było rejestrowane i żeby prawo było przestrzegane. Tymczasem sytuacja jest taka, że postawiony został mur, ludzi się wypycha, a do nielegalnych przekroczeń i tak w dużym stopniu dochodzi. Zresztą, co to znaczy nielegalne przejście?

Eksperci mówią, że problemem jest brak polityki migracyjnej. Strategia w tym obszarze jest dopiero opracowywana. Pytanie, czy powinno się przyjmować na dużą skalę cudzoziemców w sytuacji, gdy nie ma żadnych planów dotyczących ich późniejszej obecności w kraju. 

Ale przepraszam bardzo, od kiedy my wiemy, że nie ma polityki migracyjnej? Dobitnie to pokazała sytuacja w Usnarzu, a to było 3 lata temu. Brak strategii nie może usprawiedliwiać bezprawia, a prawo przecież mówi bardzo dokładnie, jak powinna działa Straż Graniczna i Urząd ds. Cudzoziemców. Tak swoją drogą jestem przekonana, że gdybyśmy w 2021 roku wpuścili do Polski ludzi z Usnarza, to dzisiaj byśmy byli w zupełnie innym miejscu. Odmawiając im prawa do ochrony międzynarodowej, zaczęliśmy grać w grę przygotowaną przez Łukaszenkę i Putina.

Kontrargument jest taki, że gdybyśmy ich wpuścili, to za chwilę pojawiłyby się kolejne, znacznie większe, grupy.

W Usnarzu znajdowały się 32 osoby. Co takiego strasznego by się stało, gdybyśmy później przyjęli, zgodnie z procedurami, pięć razy więcej ludzi? Albo 10 razy więcej? Po kilku miesiącach od tamtych wydarzeń do Polski przyjechały miliony uchodźców z Ukrainy i Polska się nie zawaliła, bezpieczeństwo naszego kraju, z tego powodu nie było zagrożone. Jednocześnie odbywał się ten proceder nielegalnego przyznawania wiz. Według NIK przyznano ich 366 tys. 

Maciej Duszczyk mówił o opracowywanej strategii migracyjnej pod koniec września w Radiu Zet. Jako jeden z najważniejszych celów wymienił to, aby „działanie migracyjne nie zwiększały niepewności Polaków”. Brzmi to jak przyznanie na około, że ten twardy kurs zostanie utrzymany. 

Kontynuowanie pushbacków, choćby nazywanych humanitarnymi, i takie słowa, pokazują, że mamy powody do obaw. Niestety należy spodziewać się dalszego utwardzania tej polityki, która według mnie, prowadzi do katastrofy na poziomie Unii Europejskiej. Wielka szkoda, bo w Polsce jest szereg organizacji i ludzi zajmujących się migracją od lat, którzy mogliby pomóc rządowi w opracowaniu strategii migracyjnej. Tylko żadna z organizacji nie dostała od rządu propozycji współpracy. 

W kontekście granicy PiS i PO to jedno zło?

Nie lubię takich haseł, nie podoba mi się takie stawianie sprawy, zrównywanie obu tych ugrupowań. Natomiast trzeba mówić głośno o wyrzucaniu ludzi na Białoruś i o śmierciach w lasach. Za rządu Tuska na pograniczu zginęły co najmniej dwie osoby. Mam też ogromne pretensje do polityków koalicji, że nie próbują zmieniać wizerunku migrantów. Według badań jeszcze w 2015 roku zdecydowana większość Polaków opowiadała się za przyjmowaniem migrantów, w tym ludzi z Afryki. Zmieniło się to w wyniku antymigranckiej propagandy. Dlaczego obecny rząd nie odwraca tej narracji, tylko się do niej dołącza? 

Przed wyborami PO opublikowała antymigracyjny spot. 

Szczuto nim na ludzi innego koloru skóry i innego wyznania. Strasznie mi za to wstyd. Trudno to pojąć. Naród pogrąża się w coraz większym, teraz już wręcz paranoicznym, lęku przed migrantami i udział w tym ma rząd Tuska, niestety. Do tego dochodzi do kryminalizacji działalności aktywistów, oczernia się ich, posądza o współpracę z przemytnikami. Tworzy się narrację, że aktywiści robią coś nielegalnego. 

Może i takie przypadki były. Władysław Kosiniak-Kamysz rozróżniał pomoc drugiemu człowiekowi od „wskazywania miejsc, gdzie nie ma polskich żołnierzy i łatwiej przekroczyć granicę”. Mówił, żeby oddzielać pomoc humanitarną od pomocy w przekraczaniu granicy.

Jeśli dochodzi do przypadków łamania prawa, niech minister mówi o takich sprawach wprost i pokaże dowody. Organizacji pomagających migrantom jest w Polsce kilkadziesiąt, różne zachowania są możliwe, ale praktyka pokazuje, że jeśli napotkany migrant nie chce składać wniosku o ochronę międzynarodową, to aktywiści jedynie dają mu wodę, jedzenie i ubranie. Udzielają podstawowej pomocy, a to nie jest przestępstwo, tylko obowiązek. Zapisany w prawie karnym. Obecnie 5 osób jest oskarżonych o pomoc w nielegalnych przejściach. W styczniu ma odbyć się rozprawa sądowa.

Była pani zaskoczona, gdy Tusk wprowadził strefę buforową?

Tak. To było powtórzenie PiS-owskiego wzorca. Zasady są co prawda inne, jest łatwiej dostać pozwolenie, a sama strefa jest mniejsza, ale i tak ta decyzja mnie zabolała. Pomyślałam: Mój rząd coś takiego robi?!

A pamięta pani, jaki był wrzask, gdy strefę wprowadzano za PiS?

Pamiętam i ta krytyka była słuszna.

Dzisiaj trudno o takie głosy polityków koalicji. 

Widzę to. 

Jest pani rozczarowana?

Chyba tak to można określić. Myślałam, że nie odpuszczą tego tematu. 

Franciszek Sterczewski za PiS-u przedarł się z reklamówką przez kordon wojska w Usnarzu Górnym.

I ja dzisiaj spodziewałabym się jednoznacznych reakcji. Myślałam, że także parlamentarzyści znani ze swoich poglądów i zaangażowani w sprawę granicy, będą głośniej upominali się o prawa człowieka. Ale co ja mogę więcej powiedzieć?

Może pani spróbuje wyjaśnić, z czego wynika ta zmiana?

Każdy decyduje o sobie. Chcą się utrzymać w polityce, za trzy lata będą kolejne wybory parlamentarne. Chlubnym wyjątkiem w obozie rządzącym jest senator Maciej Żywno, któremu leży na sercu kwestia tego, co dzieje się na granicy i który wspiera organizacje pozarządowe. 

Pani za stanowisko ws. migracji i pogranicza odmówiono startu w wyborach europejskich z list KO.

Donald Tusk nie widział mnie w swojej drużynie. Jego prawo. Jedyne, o co mam żal, to że dowiedziałam się o tym z mediów. Nie podoba mi się ten styl uprawiania polityki – ukrywanie intencji, chowanie się. 

Dzisiaj też powiedziałaby pani o zbrodniach kojarzących się z nazizmem?

Nie posunęłabym się do tego stwierdzenia, którego za PiS-u użyłam na Twitterze, bo jednak całościowo zupełnie inaczej oceniam rząd Donalda Tuska. Dzisiaj moja narracja musi być inna. Nie chcę przyczyniać się do niszczenia rządu Tuska, bo to może skończyć się powrotem PiS do władzy, a do tego nie można dopuścić. 

To nie są podwójne standardy? 

Od 2021 roku zginęło po obu stronach polsko-białoruskiej granicy zmarło kilkadziesiąt osób, są szacunki mówiące o 80 i moja krytyka za czasów PiS była też podyktowana emocjami wynikającymi z tych tragedii. Rodziny tych zmarłych ludzi, ich matki, ojcowie, siostry, bracia, czekali na nich, szukali, mieli nadzieję, że udało im się dotrzeć do bezpiecznego świata. W takiej sytuacji trudno opanować emocje. To, co działo się za rządu Morawieckiego, było kompletnym bezprawiem. Tusk otrzymał państwo w zapaści, ale mimo wszystko mam poczucie, że jego rząd robi dużo, aby przywrócić w kraju normalność. Dlatego ta sytuacja jest dla mnie taka trudna. Z jednej strony chcę umacniania tego rządu, a z drugiej – muszę głośno mówić o prawach człowieka, które na pograniczu są łamane. 

Przez pierwsze tygodnie po wyborach nie piętnowała pani głośno polityki w sprawie granicy.

W okresie przed wyborami i tuż po uważałam, tak jak wiele osób, że trzeba Tuskowi dać czas na ułożenie rządu. Wierzyłam, że gdy tylko nowa władza okrzepnie, rozporządzenie zezwalające na pushbacki zostanie cofnięte. Tak się nie stało. Jak teraz z panem rozmawiam, zastanawiam się, czy tym milczeniem wcześniej nie przyczyniłam się do sytuacji, którą mamy dzisiaj. To wywołuje we mnie kryzys moralny. 

Wróćmy jeszcze do czasów PiS. Mówiła pani wtedy o masowym grobie w lesie. 

Mnie nie chodziło o to, że ciała zebrano w jednym miejscu, że to był masowy grób. Miałam na myśli to, że w lesie jest być może wiele grobów. 

Sugerowała pani, że leśnicy zakopywali ciała, konkretnie – około 300.  

Leśnicy rzeczywiście byli wzywani na pogranicze przed otwarciem strefy. Po co? Około 300 osób, które przekraczały granicę, do tej pory jest zaginionych. Wiemy o nich od rodzin migrantów, które ich poszukują, z tymi ludźmi nie ma kontaktu. Co się z nimi stało? Rodziny nie ustają w poszukiwaniach. Widzielibyśmy, gdyby ktoś się odnalazł. A w przygranicznych lasach znajdowane były ciała cudzoziemców. Mieszkańcy boją się chodzić po lesie, bo mogą natrafić na ciała. To, co powiedziałam, było moim domysłem, ale jednak uzasadnionym. Trudno zaprzeczyć faktom. 

Jeśli w PiS-owskiej strefie buforowej dochodziło do takich rzeczy, skąd ma pani pewność, że nie dochodzi do nich w strefie PO-wskiej?

Dzisiaj sytuacja w strefie nie jest taka sama. Po pierwsze, ona jest o wiele mniejsza. Po drugie, przez te trzy lata uformował się i okrzepł ruch niezależnych organizacji pozarządowych, zdobyły wiedzę i doświadczenie, są na miejscu, obserwują sytuację i pomagają potrzebującym. Sama byłam na granicy polsko-białoruskiej, bez problemu dostałam od Straży Granicznej pozwolenie na przebywanie w strefie.  

Te pozwolenia są punktowe. Trzeba bardzo konkretnie wskazać miejsce pobytu i czas.

Oczywiście, to nie pozwala w pełni monitorować sytuacji, ale jednak jest duża różnica w porównaniu z tym, co było. Trochę trudniej łamać prawo, ale dzięki organizacjom wiadomo, że nadal jest łamane.

Gdy rządził PiS, mówiła pani też, że nie ma powodu bronić granicy, bo nie jest atakowana. 

Nasza granica jest nienaruszona. Przez obronę granic rozumiem sytuację, w której ktoś napada na nasz kraj i chce nam tę granicę przesunąć w którąś stronę.

To semantyka. 

Ale to ma wpływ na postrzeganie sytuacji. Między powiedzeniem „chronimy granic” a „bronimy granic” jest duża różnica. 

Wiadomo, że na granicy pojawiają się agresywne grupy migrantów. Młody żołnierz został zabity. 

I to jest wielka tragedia. Nie usprawiedliwiam żadnej formy przemocy, ale można sobie wyobrazić, że człowiek pushbackowany wiele razy może zostać doprowadzony do skrajności i stać się agresywny. 

Albo jest agresywny, bo go prowokują do tego służby Łukaszenki. 

Jeśli tak, to wyrzucanie ich jest formą współpracy z białoruskim reżimem. Możemy to robić, możemy ich przyjąć. Ci, którzy chcą złożyć wniosek o ochronę międzynarodową, powinni mieć tę szansę i to sąd, a potem Urząd ds. Cudzoziemców decydują o ich losie, a nie SG. 

Czyli w kwestii pogranicza Platforma to mniejsze zło, ale nadal zło?

Tak niestety jest. Widzę, co pan ze mnie chce wycisnąć, ale niech pan też zrozumie, że to nie jest dla mnie proste. Mówiłam już, że popieram rząd Tuska, bo nie mam innego wyjścia. Jednocześnie czuje się w obowiązku mówić głośno o łamaniu praw człowieka. Cały czas mam nadzieję, że uda mi się porozmawiać z premierem Tuskiem lub ministrem Siemoniakiem, nie ustaję w kierowaniu próśb o rozmowę. Miałabym okazję wyjaśnić, dlaczego ta polityka szkodzi nie tylko ludziom na granicy, ale też naszemu państwu, narodowi i wizerunkowi. Polskę byłoby stać na odważną i nowoczesną politykę migracyjną. Ale tylko przy zaangażowaniu NGO’sów, które mają doświadczenie i wiedzę. Politycy nie są w stanie sami takiej polityki stworzyć. 

A z kimś z rządu udało się pani porozmawiać? 

Jakiś czas temu rozmawiałem z wiceministrem spraw wewnętrznych Czesławem Mroczkiem. 

Rozumiem, że przedstawiła mu pani swoje uwagi. Jak zareagował?

Na wszystko odpowiadał, że musimy chronić granic przed migrantami, przed niebezpieczeństwem. „Proszę zobaczyć, co dzieje się na Zachodzie” i tak dalej. 

Dokładnie to, co mówił PiS. 

I ja mu odpowiedziałam, że mam wrażenie, jakbym słuchała PiS-owskiego ministra. Tylko się roześmiał, nie zaprzeczył. 

W Parlamencie Europejskim głosowała pani przeciwko pakietowi migracyjnemu, a więc po linii wyznaczonej przez Tuska. 

Tak, ale powody były zupełnie inne, o czym otwarcie mówiłam. Nie głosowałam przeciwko, bo tak kazał Donald Tusk, tylko dlatego że wiele przepisów pakietu stwarza niebezpieczeństwo łamania praw człowieka.

Organizacje pozarządowe alarmowały, że te zmiany jedynie zwiększą liczbę pushbacków. 

A ponadto oznaczają eksternalizację problemu migracji na kraje trzecie, szczególnie państwa północnej Afryki. To fatalne rozwiązanie, Unia Europejska daje pieniądze zbrodniarzom, którzy rządzą Tunezją, Libią czy Egiptem, żeby trzymali migrantów u siebie. Raporty wskazują, że te środki nie są przeznaczane na pomoc migrantom, na stworzenie im odpowiednich warunków bytowych, tylko trwonione przez władze. Migrantów wywozi się na pustynię i tam zostawia. Pakt migracyjny idzie w stronę takich praktyk, co umacnia bezprawie i reżimy. 

Zmiana polityki migracyjnej rządu jest możliwa w dającej się przewidzieć przyszłości?

Nie do wyborów prezydenckich. Jeśli kandydat koalicji rządzącej je wygra, wówczas być może będzie można mieć nadzieję na zmianę tendencji w myśleniu władz o migracji. To jest cyniczne, ale niestety mówienie o liberalizacji prawa migracyjnego dla koalicji oznacza utratę głosów. Zresztą, dla każdego ugrupowania.

Takie są nastroje społeczne.

I nie mogę mieć pretensji do ludzi, że odczuwają lęk przed migrantami, bo w takim kierunku wychowuje się nasze społeczeństwo. Ludzie są poddawani rasistowskiej propagandzie i dzisiejszy rząd przykłada do tego rękę. 

Janina Ochojska nie wróci już do polityki?

Wolałabym nie. Wygrałam z rakiem, dostałam drugą szansę i chcę ją jak najlepiej wykorzystać. Popróbowałam polityki i to jednak nie dla mnie. Rozważam założenie fundacji, która będzie zajmowała się migracją. Planowałam ogłosić to wcześniej, ale doszło do katastrofy z powodziami. To nie byłby dobry czas, poczekam. 

Czy dzisiaj, mając świadomość, jaka jest polityka rządu ws. migracji, zdecydowałaby się pani na start z listy KO do europarlamentu?

Jeśli moje poglądy byłyby akceptowane to tak. Miałabym możliwość interweniowania na forum Parlamentu Europejskiego w sprawie tego, co dzieje się na pograniczu. Nie tylko naszym, bo niehumanitarne działania są podejmowane na wszystkich granicach Europy, budowane są mury, stosuje się nielegalne pushbacki.

* Janina Ochojska poinformowała nas po rozmowie, że kobieta z Tadżykistanu i mężczyzna z Somalii zostali wpuszczeni do Polski.

Udział
Exit mobile version