Incydent podczas głosowania w Warszawie

Karolina Szymura zamieściła w serwisie TikTok nagranie, w którym opowiada o tym, co wydarzyło się w lokalu wyborczym 18 maja. Kobieta na co dzień pracuje jako stewardessa, w dniu wyborów miała zaplanowany lot na godz. 14:35. Z tego powodu zdecydowała się oddać swój głos znacznie wcześniej, aby uniknąć ewentualnej kolejki. Gdy nadeszła jej kolej, członek komisji wyborczej sprawdził jej dowód osobisty oraz zaświadczenie w swoim telefonie komórkowym. Następnie zapytał, czy kobieta już głosowała, bo jej zaświadczenie zostało już wykorzystane. Jego wersję potwierdziła siedząca obok członkini komisji. – Zdziwiłam się, odpowiedziałam, że nie, jestem dzisiaj pierwszy raz w lokalu wyborczym (…) Świat się na moment zatrzymał. Powiedzieli tylko: no ktoś już dzisiaj zagłosował, identyczny numer zaświadczenia, nie może pani zagłosować – relacjonowała kobieta. – Weszłam do lokalu numer 663 w Warszawie i wyszłam, głosu nie oddając – dodała. 

Wybory 2025. Kobieta nie mogła zagłosować

Kobieta zgłosiła swój problem do przewodniczącego komisji, jednak nie otrzymała należytej pomocy. – Pan przewodniczący zachował się w sposób absolutnie lekceważący w stosunku do mojej osoby. Musiałam trzy razy prosić, żeby zwrócił na mnie swoją uwagę (…). W sumie nawet na mnie nie patrząc, powiedział: „no to trudno, to pani nie zagłosuje”. Trudno? Tyle jest wart mój głos? (…) Byłam w potężnym szoku – mówiła w swoim nagraniu Karolina. – Praktycznie ze łzami w oczach wyszłam z tym zaświadczeniem w ręce z lokalu i pojechałam do pracy – dodała. Kobieta zastanawiała się również nad tym, czy jej dane były bezpieczne. – Doszło tu do bardzo poważnego incydentu, że zostało pogwałcone jedno z moich najważniejszych praw. Wiem, że nie mogę tego tak zostawić i że powinnam domagać się jakiejkolwiek sprawiedliwości w tej sprawie – stwierdziła. 

Zobacz wideo Nawrocki faworytem drugiej tury? Trzaskowskiego uratują kobiety?

Komentarz szefa Krajowego Biura Wyborczego

– Jest mi bardzo przykro. Taka sytuacja nie powinna się oczywiście wydarzyć. Jestem zdegustowany działaniem obwodowej komisji wyborczej, a szczególnie zachowaniem jej przewodniczącego – przekazał w rozmowie z „Faktem” Rafał Tkacz, szef Krajowego Biura Wyborczego. Podkreślił, że sprawą zajmie się warszawska delegatura KBW. – To, co się wydarzyło, było całkowicie nielegalne. Komisja korzystała z nieautoryzowanego systemu przygotowanego przez Ruch Kontroli Wyborów – oprogramowania niedopuszczonego do użytku. Członek komisji nie miał prawa odmówić wydania karty do głosowania na tej podstawie – dodał. Zaznaczył również, że zaświadczenia są wydawane przez Centralny Rejestr Wyborców. Każdy dokument posiada unikalny numer oraz jest zabezpieczany. To uniemożliwia ich kopiowanie. Nie ma systemu zatwierdzonego przez Państwową Komisję Wyborczą, który pozwala członkom komisji na zewnętrzną weryfikację zaświadczeń. Tkacz zwrócił też uwagę, że podobne sytuacje powinny być zgłaszane do o Okręgowej Komisji Wyborczej lub PKW. – Żadna nielegalna aplikacja nie może pozbawić obywatela prawa do głosu – podkreślił. 

Więcej na podobny temat przeczytasz w artykule: „Szybka odpowiedź Trzaskowskiego na propozycję Mentzena. 'Nie będzie problemu’. Zaskoczy Nawrockiego?”.

Źródła: „Fakt”, karolina_szymura (TikTok)

Udział
Exit mobile version