
-
Ołów i arsen, obecne w powietrzu i glebie miast Zachodniego Wybrzeża USA, mogły wpłynąć na rozwój przestępczości wśród mieszkańców.
-
Badania wykazują, że ekspozycja na metale ciężkie w dzieciństwie może prowadzić do uszkodzeń mózgu, zaburzeń samokontroli i wzrostu zachowań agresywnych.
-
Spadek przestępczości w USA nastąpił po ograniczeniu emisji ołowiu, a skutki skażenia środowiska zauważalne są do dziś.
-
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Przez większą część XX wieku ołów był jednym z najczęściej stosowanych metali na świecie. Dodawano go do benzyny, farb i rur wodociągowych. W miastach przemysłowych, takich jak Tacoma w stanie Waszyngton czy El Paso w Teksasie, przez dziesięciolecia działały huty i rafinerie emitujące pył zawierający metale ciężkie. W sąsiednich dzielnicach mieszkali robotnicy i ich rodziny.
Z dzisiejszej perspektywy trudno zrozumieć skalę tego zanieczyszczenia. W powietrzu wokół hut Asarco w Tacomie i El Paso stężenia ołowiu i arsenu przekraczały obecne normy wielokrotnie. Pył osiadał w glebie, przenikał do roślin i łańcucha pokarmowego. Dzieci oddychały nim bez przerwy, często nieświadome, że kontakt z toksyną może pozostawić trwały ślad w układzie nerwowym.
Związek, którego długo nie chciano widzieć
Już w latach 70. pojawiały się pierwsze badania wskazujące na powiązania między ekspozycją na ołów a zaburzeniami zachowania. W kolejnych dekadach dane stawały się coraz bardziej spójne: dzieci z wyższym poziomem ołowiu we krwi częściej przejawiały impulsywność, trudności w nauce i agresję. W dorosłym wieku korelowało to z większym ryzykiem konfliktu z prawem.
Najdłużej trwające badania – tzw. Cincinnati Lead Studies – prowadzone są od lat 80. do dziś. Ich wyniki wskazują, że nawet niewielka ekspozycja w dzieciństwie wiąże się z uszkodzeniami kory przedczołowej mózgu, odpowiedzialnej za planowanie i kontrolę emocji. To te same obszary, które w badaniach neurologicznych dorosłych przestępców wykazują często mniejszą objętość i zaburzoną aktywność.
W stanie Waszyngton takie zależności mają niepokojące odzwierciedlenie geograficzne. Tacoma, położona nad zatoką Puget, przez prawie sto lat była jednym z największych ośrodków metalurgicznych na Zachodnim Wybrzeżu. W 2009 roku, ponad dekadę po zamknięciu huty, Departament Ekologii stanu Washington wciąż znajdował w glebie ślady ołowiu i arsenu na obszarze ponad tysiąca mil kwadratowych.
To właśnie w Tacomie dorastał niesławny seryjny zabójca Ted Bundy. Kilkadziesiąt kilometrów dalej, w Seattle, wychowywał się Gary Ridgway, późniejszy „Zabójca znad Green River”. Dalej na południe, w El Paso, dzieciństwo spędził Richard Ramirez, znany jako „Night Stalker”. Wszyscy trzej pochodzili z obszarów, które w połowie XX wieku należały do najbardziej skażonych w kraju.
Nikt nie sugeruje prostego związku przyczynowego. Ale w świetle współczesnej wiedzy korelacje te wyglądają zbyt spójnie, by uznać je za przypadkowe.
W latach 70. i 80. przestępczość z użyciem przemocy w USA osiągnęła najwyższy poziom w historii. Wskaźnik zabójstw przekroczył 10 na 100 tysięcy mieszkańców. Potem – od połowy lat 90. – liczby zaczęły gwałtownie spadać. Spadek nastąpił około 20 lat po rozpoczęciu procesu wycofywania benzyny ołowiowej z rynku.
Ekonomiści Rick Nevin i Jessica Wolpaw Reyes pokazali, że trend ten jest zgodny z opóźnieniem charakterystycznym dla skutków neurotoksyczności ołowiu: dzieci urodzone w latach 70., gdy emisje były najwyższe, wchodziły w dorosłość w latach 90., gdy notowano rekordy przemocy. Wraz z pojawieniem się pierwszych „czystych” roczników przestępczość zaczęła spadać.
Firmy przemysłowe przez dekady ignorowały ryzyko. W 1974 roku kierownictwo zakładu Bunker Hill w Idaho oszacowało, że zatrucie setek dzieci kosztowałoby mniej niż modernizacja instalacji. W efekcie przez kolejne lata emisje kontynuowano bez zmian. Władze federalne i stanowe nie miały wówczas narzędzi, by skutecznie reagować.
W latach 90. Departament Sprawiedliwości uznał obszar wokół dawnej huty Asarco w Tacomie za jedno z najsilniej skażonych miejsc w kraju. Program oczyszczania trwa do dziś, a koszt jego realizacji przekroczył 300 milionów dolarów.
Z punktu widzenia neurobiologii ołów nie wywołuje przemocy bezpośrednio. Jego działanie polega na zaburzeniu równowagi neuroprzekaźników i uszkodzeniu połączeń neuronalnych odpowiedzialnych za kontrolę impulsów. Efekt jest subtelny, ale na poziomie populacji – mierzalny.
„To nie jest opowieść o jednostkach, lecz o przesunięciu krzywej prawdopodobieństwa” – tłumaczy prof. Kim Cecil z University of Cincinnati, współautorka wieloletnich badań nad wpływem ołowiu na mózg. – „Im więcej dzieci ma obniżony próg samokontroli, tym więcej zachowań agresywnych w społeczeństwie. To czysta statystyka, nie moralność”.
Choć produkcja benzyny ołowiowej została zakazana w 1996 roku, skutki tamtej epoki wciąż są widoczne. W wielu miastach USA istnieją tysiące kilometrów starych, ołowianych rur wodociągowych. W 2024 roku rząd federalny zobowiązał gminy do ich wymiany w ciągu dekady, ale program postępuje wolno.
Zanieczyszczenie gleb w pobliżu dawnych hut utrzymuje się mimo rekultywacji. W 2023 roku badania przeprowadzone przez University of Washington wykazały, że w niektórych dzielnicach w Tacomie poziom ołowiu w glebie nadal przekracza dopuszczalne normy ponad dziesięciokrotnie.
Wnioski, które wykraczają poza kryminologię
Hipoteza o toksycznym tle fali przemocy lat 70. i 80. nie jest powszechnie akceptowana, ale coraz częściej pojawia się w dyskusjach o zdrowiu publicznym i polityce środowiskowej. Jej konsekwencje wykraczają daleko poza historię kryminalną.
Jeśli neurotoksyczność metali ciężkich mogła wpłynąć na skalę przemocy w społeczeństwie, to oznacza, że decyzje przemysłowe i regulacyjne sprzed dekad miały bezpośredni wpływ na strukturę ludzkiego zachowania. To także przypomnienie, że skutki skażenia środowiska nie kończą się na chorobach i zniszczonych ekosystemach. Czasem mogą sięgać dużo głębiej – do sposobu, w jaki myślimy, czujemy i reagujemy.

