Notowania ropy naftowej na nowojorskiej giełdzie spadają w reakcji na decyzję państw sojuszu OPEC+ o istotnym zwiększeniu wydobycia surowca. Ruch ten wywołał obawy wśród inwestorów dotyczące możliwości nadpodaży na rynku paliw.

Produkcja ropy

W niedzielę członkowie OPEC+ przeprowadzili wideokonferencję, podczas której uzgodniono, że od września produkcja ropy wzrośnie o 547 tys. baryłek dziennie. Do grupy należą m.in. Arabia Saudyjska, Rosja, Irak, Kuwejt, Algieria, Kazachstan, Oman i Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Po tej decyzji cena baryłki ropy West Texas Intermediate (WTI) w dostawach na wrzesień spadła do 67,23 dol., co oznacza zniżkę o 0,15 proc. Z kolei ropa Brent na ICE została wyceniona na 69,52 dol. za baryłkę – to spadek o 0,22 proc.

Od kilku lat OPEC+ ograniczał produkcję, by utrzymać ceny surowca na wysokim poziomie. Jednak w 2025 r. kartel zmienił strategię i zaczął stopniowo zwiększać dostawy, częściowo w odpowiedzi na apele prezydenta USA Donalda Trumpa. Już w kwietniu rozpoczęto stopniowe zwiększanie wydobycia – początkowo o 138 tys. baryłek dziennie. W kolejnych miesiącach wzrosty były coraz większe: w maju, czerwcu i lipcu produkcja wzrosła łącznie o 411 tys. baryłek dziennie, a w sierpniu o 548 tys.

Nadprodukcja

Rosnące dostawy budzą niepokój w kontekście możliwej nadpodaży, zwłaszcza w warunkach wojny handlowej zainicjowanej przez Stany Zjednoczone, która może spowolnić globalny wzrost gospodarczy i wpłynąć na zapotrzebowanie na energię.

Przyszłość polityki wydobywczej OPEC+ wciąż pozostaje niepewna. Analitycy Goldman Sachs prognozują, że kartel i jego sojusznicy na wrześniowym spotkaniu utrzymają aktualny poziom wydobycia. Bank zakłada średnią cenę ropy Brent w czwartym kwartale 2025 roku na poziomie 64 dolarów za baryłkę. W 2026 roku przewiduje się natomiast spadek do średnio 56 dolarów.

Udział
Exit mobile version