W środę zakończyło się zgłaszanie uwag w konsultacjach Planów Urządzenia Lasu dla dwóch bieszczadzkich nadleśnictw – Lutowiska i Stuposiany. Według organizacji pozarządowych zrealizowanie propozycji, którą złożyli leśnicy, oznaczałoby degradację środowiska i złamanie obietnic większej ochrony cennych lasów. 

Zobacz wideo Czy Polacy bedą tęsknić za Dudą? [Sonda]

– W planie ujęto wycinki w obszarze planowanym do poszerzenia Bieszczadzkiego Parku Narodowego i jego otulinie. Lasy Państwowe będą wycinały fragment lasu, który jest obecnie zabezpieczony sądowo, bo znajduje się tam matecznik niedźwiedzia – mówił na konferencji prasowej Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody. – Lasy Państwowe nie tak powinny gospodarować polską przyrodą. W ich statucie na pierwszym miejscu mamy ochronę środowiska – dodał.

Lasy Państwowe mówią, że konsultowana wersja planów nie jest ostateczna i jest pole do ich zmiany. Ale zwracają uwagę, że w dwuletnim procesie ich tworzenia spotkali się ze sprzecznymi oczekiwaniami społeczników i biznesu. Ci pierwsi chcieliby, aby w tej części Karpat w większości zrezygnowano z wycinki, aby ochronić wyjątkową przyrodę. Obecne propozycje uważają za „skandal”. Z kolei lokalni przedsiêbiorcy sugerowali zmniejszenie nawet istniejących form ochrony przyrody w celu pozyskania drewna. A leśnicy mówią, że szukają balansu między tymi oczekiwaniami.

Ostatecznie plan musi zostać zatwierdzony przez ministerkę klimatu i środowiska. Co nie znaczy, że do momentu jego ukończenia wycinek nie ma.

Wycinki w Bieszczadach

Plan Urządzenia Lasu (PUL) to dokument, który na 10 lat wyznacza działania gospodarcze dla każdego nadleśnictwa. Opisane jest w nim, co leśnicy będą robić w każdym z wydzieleń (czyli „działek” leśnych) – czy będzie tam prowadzona wycinka, w jaki sposób, ile drzew obejmie. 

Według propozycji PUL-i na lata 2025-2034 dla nadleśnictw Lutowiska i Stuposiany, wycinki obejmą w którymś momencie ogromną większość ich terenu. Nie zaplanowano ich tylko na mniej niż 10 proc. terenu. Zdaniem organizacji społecznych proporcje powinny być odwrotne i nawet 80 proc. tych konkretnych nadleśnictw należy wyłączyć z pozyskania drewna. 

Marek Józefiak, rzecznik Greenpeace, przyznał, że to bardzo du¿a część tych konkretnych nadleśnictw, ale w sumie ok. 5 proc. lasów całej Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Podkreślił, że nie chodzi o zatrzymanie gospodarki leśnej w całości, bo ta dalej byłaby prowadzona na większości terenów Podkarpacia, tylko ochronę najcenniejszych lasów.

– Karpaty są wyjątkowe. Żyją tam rysie, niedźwiedzie, wilki. Są tam drzewostany jodłowe mające ponad 130 lat, 150-letnie drzewostany bukowe – mówił Radosław Ślusarczyk. Problemem jest nie tylko sama wycinka drzew, ale całość prac z tym związanych. W górskich nadleśnictwach wywózka drzew oznacza tworzenie gęstej sieci tak zwanych dróg zrywkowych. Te przyspieszają spływ wody, mogą potęgować erozję, zaburzać stosunki wodne, a nawet zwiększać ryzyko powodzi. 

Co z planami ochrony lasów?

Organizacje pozarządowe są oburzone nie tylko skalą planowanych prac leśnych, ale też tym, że obejmują one obszary, gdzie dziś nie prowadzi się wycinek. 

Na początku 2024 roku ministerka klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska wydała Lasom Państwowym polecenie wstrzymania wycinek w 10 cennych lasach w Polsce, w tym w Puszczy Karpackiej. Tak zwane moratorium obowiązuje do dziś i zarówno resort, jak i Dyrekcja Generalna Lasów Państwowych deklarują, że docelowo chcą na stałe chronić przynajmniej część tych lasów. Tymczasem w propozycji Planu Urządzenia Lasu założono, że w następnych 10 latach będą tam prowadzone wycinki. 

To samo dotyczy miejsc, które według przyrodników mogłyby zostać rezerwatami przyrody. Od dawna istnieje lista takich miejsc, która jest znana leśnikom. Prace w sprawie ich powołania się toczą, jednak ekolodzy ostrzegają, że jeśli do tego czasu drzewa zostaną wycięte, to stracą one swoje walory przyrodnicze i „nie będzie już czego chronić”. – Nie da się chronić najstarszych lasów, jeśli wytniemy 130-letnie drzewa. Nie da się chronić niedźwiedzia, jeśli wytniemy drzewa, w których budują gawry – mówił Radosław Ślusarczyk.

Organizacje zarzucają leśnikom, że ci nie respektują nie tylko planów rządów ws. ochrony lasów, ale nawet tego, na co sami się zgodzili. Bo w ubiegłym roku z inicjatywy Ministerstwa Klimatu odbyła się Ogólnopolska Narada o Lasach i w jej wnioskach – wypracowanych także z udziałem leśników i branży drzewnej – zapisano m.in. ochronę starolasów. – To były trudne rozmowy, ale ustaliliśmy, według jakich kryteriów chronić lasy. Ale leśnicy nie przestrzegają tych ustaleń i chcą ciąć na około 90 proc. bieszczadzkich nadleśnictw – powiedziała Aleksandra Wiktor z Greenpeace Polska.

Lasy Państwowe zapewniają, że w tej chwili nie prowadzą prac na terenach potencjalnych rezerwatów i przestrzegają moratorium. Jednak co z przyszłością i dlaczego w takim razie zaproponowano na tych terenach wycinki w nowym PUL-u?

– Na podstawie inwentaryzacji terenowej zaproponowaliśmy lokalizacje ograniczeń gospodarki inne niż w obowiązującym moratorium – powiedział nam Ireneusz Kimla, naczelnik Wydziału Urządzania Lasu z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych (RDLP) w Krośnie. Jak dodał, powierzchnia wyłączona z cięć pozostaje bez zmian (ok. 2000 ha), ale zmienia się to, jaki obszar obejmuje. – Na kolejnych 2000 ha proponujemy ograniczenie intensywności cięć. Wynosiłaby tam mniej niż 20 proc. masy drewna, a do tej pory wahała się między 30 a 50 proc. – wyjaśnił. Kimla apelował też, aby „zaufać leśnikom”, że nawet jeśli w propozycji planu wpisano wycinki na terenie planowanego rezerwatu, to te nie będą przeprowadzone, dopóki nie stanie się jasne, czy taki rezerwat powstanie, czy nie.

Sprzeczne oczekiwania

Według koalicji organizacji działających na rzecz przyrody Karpat, w bieszczadzkich nadleśnictwach gospodarka leśna powinna ograniczyć się przede wszystkim do lasów sadzonych ręką człowieka na terenach porolnych. Nieraz rosną tam drzewa niepasujące do danego siedliska przyrodniczego, więc zastąpienie ich innymi jest nawet wskazane.

Ale stare drzewostany, lasy na stromych zboczach i przy potokach, miejsca gawrowania niedźwiedzi, otulina parku narodowego – w sumie zdecydowana większość nadleśnictw – powinny ich zdaniem być zupełnie wyłączone z typowej gospodarki leśnej. 

Zupełnie sprzeczne oczekiwania zgłosiły w ramach konsultacji PUL-i lokalne firmy z branży leśnej i drzewnej oraz samorządy. Jak mówił Ireneusz Kimla z RDLP w Krośnie, proponują oni nie tylko zatrzymanie tworzenia nowych rezerwatów, ale nawet ograniczenie istniejących form ochrony przyrody. – Dyrekcja Regionalna musi to wyważyć – stwierdził. 

Kimla mówił, że na terenie nadleśnictw działają w zasadzie dwie firmy wykonujące prace leśne (wycinka drzew i powiązane z nią działania). Ich funkcjonowanie jest w dużej mierze zależne od zleceń z nadleśnictw. 

Radosław Ślusarczyk podkreślił, że „z naukowego punktu widzenia” zdecydowana większość tych dwóch nadleśnictw powinna być wolna od wycinek, ale nie oznacza to, że z dnia na dzień zabraknie tam pracy. Jego zdaniem zarządzanie terenem zapewni pracownikom nadleśnictw pracę, co pokazuje przykład Puszczy Białowieckiej – gdzie wycinek nie ma od lat (po wyroku sądu), a nadleśnictwa funkcjonują. Według Ślusarczyka praca znalazłaby się także dla zakładów usług leśnych – przy wycinkach na małym obszarze nadleśnictw, uprzątaniu terenu czy w lasach w okolicy Bieszczad. Wspomniał też o koncepcji „sprawiedliwej transformacji” dla pracowników leśnych, co nawiązuje do koncepcji sprawiedliwej transformacji sektora węglowego. 

Proces przygotowania planów trwa już ponad 2 lata. Teraz dokumentacja oraz uwagi zostaną przekazane do Ministerstwa Klimatu. Szefowa resortu może zatwierdzić PUL-e lub zgłosić uwagi i skierować je do ponownego rozpatrzenia. Organizacje pozarządowe przypomniały, że obecna koalicja zobowiązała się do wyłączenia 20 proc. najcenniejszych lasów z wycinek.

Cięcia bez planu

Kolejnym zarzutem organizacji społecznych jest to, że nadleśnictwa w tej chwili prowadzą wycinki bez istniejących planów. Poprzednie zakończyły się w ubiegłym roku, a nowe na razie nie zostały przyjęte. 

Teoretycznie wszelkie prace gospodarcze powinny być prowadzone na podstawie PUL-i, jednak w praktyce nieraz dochodzi do sytuacji, w których stary plan już się zakończył, a nowy nie jest jeszcze zatwierdzony. 

Według organizacji pozarządowych to „luka w prawie”, która sprawia, że wycinki trwają bez planu, a więc niekoniecznie uwzględniają zgłoszone do niego uwagi. – Gdyby ktoś zaczął stawiać budynek bez zatwierdzenia planów, to byłaby samowola budowlana – porównują działacze. Lasy Państwowe zapewniają, że w tej chwili pracują tylko w miejscach, które „nie budzą kontrowersji”, a pozyskania nie wstrzymają do czasu zatwierdzenia planu ze względu na „ciągłość gospodarki leśnej”. 

Udział
Exit mobile version