W przypadku MŚ w narciarstwie klasycznym, w rywalizacji skoczków na normalnej skoczni – spoglądając na rozmiar – Polska w historii nie ma sobie równych. Polacy sześciokrotnie mogli cieszyć się ze złotych krążków. Trzykrotnie złoty był Adam Małysz, dwukrotnie Piotr Żyła – w tym dwa razy na ostatnich tego typu zawodach – kolejno w 2021 i 2023 roku. I do tego jeszcze jedno złoto Dawida Kubackiego.

MŚ w Trondheim: Piotr Żyła błysnął, ale warunki okazały się… za dobre!

Co więcej, jeszcze w jednej kwestii reprezentacja Polski przodowała w trakcie niedzielnych zawodów. Mowa o liczbie zawodników kadry, których mogli wystawić na liście startowej. Mogli bowiem pozwolić sobie na aż pięciu przedstawicieli, czyli „podstawową” czwórką plus obrońca tytułu, wspomniany Żyła.

Warunki pogodowe w trakcie rywalizacji w Trondheim z pewnością są dalekie od optymalnych. Padający deszcz i wiejący mocno wiatr, mogły wpłynąć na losy poszczególnych skoczków. Tak było w przypadku ciągle aktualnego mistrza świata.

„Wiewiór” pofrunął bowiem na odległość aż 104,5 metra. Polak przeskoczył skocznię, ale cóż z tego, skoro Żyła miał aż 2,5 metra wiatru pod narty. A to od razu sprawiło, że Polakowi odjęto punkty, które zaważyły na jakichkolwiek nadziejach na dobry rezultat. Co ciekawe, rekord skoczni to 108 metrów autorstwa Mariusa Lindvika z niedzielnego konkursu.

Norweg jest zresztą liderem konkursu na półmetku rywalizacji.

Po skoku Żyły zdecydowano się na obniżenie rozbiegu. Kolejny Dawid Kubacki skoczył równo 100 metrów, lądując na czwartej pozycji, za plecami Żyły. Następnie Jakub Wolny – 101 metrów, piąta lokata, tuż za… Kubackim.

Najlepiej z Polaków spisał się Aleksander Zniszczoł (11 miejsce). Choć i tu paradoks, bo lider kadry z poprzedniego sezonu, zaliczył równe 100 metrów. Warunki panujące na skoczni przy skoku Zniszczoła były jednak dużo trudniejsze niż np. w przypadku wspomnianej, świetnej próby Żyły.

Dużo nadziei można było mieć w stosunku do Pawła Wąska. Lider drużyny z obecnej kampanii w niedzielnej serii próbnej był siódmy. Jego 99 metrów w pierwszej konkursowej próbie, niestety, było rozczarowujące. Na pocieszenie dla „Wąskiego”, Polak miał słabiutkie warunki, wiatr na poziomie zaledwie metra pod narty. Jasne było jednak, że z takim rezultatem, trudno jest marzyć o czymkolwiek wielkim w niedzielnym konkursie.

Na pocieszenie, wszystkich pięciu Polaków zakwalifikowało się do serii finałowej konkursu na MŚ 2025. Czy to jednak o to chodziło podczas imprezy docelowej sezonu? Na tego typu, poważne pytania, przyjdzie czas odpowiedzieć już po zakończeniu – całych zmagań, w kolejny weekend. Po konkursach indywidualnych, mikstach i drużynowych.

Udział
Exit mobile version