Po latach do Betlejem wróciła choinka. Ale przy Grocie Narodzenia pielgrzymów jest niewielu

Uroczyste zapalenie światełek na choince było huczne – z pokazem świateł i tłumem na placu przed Bazyliką Narodzenia Pańskiego. Nic dziwnego, bo świąteczne ozdoby, atmosfera i pełne obchody Bożego Narodzenia wróciły do Betlejem po dwóch latach przerwy. Zawieszono je w czasie wojny w Strefie Gazy. 

Zobacz wideo Larry Ellison, najbogatszy człowiek świata, przyjaźni się z Netanjahu

Teraz w Gazie obowiązuje kruche zawieszenie broni (choć sytuacja pozostaje tam fatalna), a na drugim z palestyńskich terytoriów – Zachodnim Brzegu – ponownie odbywają się pełne obchody Bożego Narodzenia. Jednak trudno mówić o powrocie do normalności. 

Rosyjscy turyści i pustki w sklepach

Tydzień przed Bożym Narodzeniem choinka na Placu Żłóbka nie jest otoczona przez odwiedzających, jak na początku grudnia, gdy zapalono światełka. Spacerują pojedynczy turyści i o wiele więcej mieszkańców. Wielu z nich próbuje oferować swoje usługi: taksówkę do muru granicznego ze słynnym graffiti, spacer z przewodnikiem, oprowadzanie po bazylice. Klientów jest mniej niż usługodawców. 

Wcześniej odwiedzenie Groty Narodzenia – serca bazyliki, gdzie według chrześcijańskiej tradycji na świat przyszedł Jezus – wiązało się z oczekiwaniem w długiej kolejce. Gdy odwiedzam ją na tydzień przed Bożym Narodzeniem, można wejść tam praktycznie bez czekania. Poza pojedynczymi turystami i kapłanami w bazylice jedyną dużą grupę stanowi wycieczka Rosjan. 

Bazylika Narodzenia PańskiegoFot. Gazeta.pl

– A teraz i tak zaczyna być lepiej, nie to, co przez ostatnie dwa lata. Może więcej ludzi przyjedzie w samo Boże Narodzenie – liczy sprzedawca rękodzieła. W czasie wojny w Strefie Gazy liczba turystów przybywających do Izraela i na terytoria palestyńskie spadła drastycznie, momentami do zera. Wtedy porcelana i szkło z Hebronu, syryjskie pudełka i tkaniny z tradycyjnymi wzorami zbierały kurz. 

Wojna w Strefie Gazy na wiele sposobów wpłynęła na życie Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu. Choć nie cierpieli oni z powodu bombardowań i inwazji, jak mieszkańcy mniejszej enklawy, to nasiliła się przemoc ze strony izraelskiego wojska i osadników. Pogorszyła się sytuacja gospodarcza. Nie tylko z powodu zatrzymania turystyki – niektórzy Palestyńczycy pracowali na terenie Izraela, a po ataku Hamasu z 7 października 2023 roku ogromna część z nich straciła swoje pozwolenia na wjazd i pracę.  

Mimo trudnej sytuacji, próby powrotu do świętowania widać też w innych miejscach. Na północ od Jerozolimy, w palestyńskim mieście Ramallah (siedzibie Autonomii Palestyńskiej) przed ratuszem także stanęła choinka i jarmark bożonarodzeniowy. To jedno z kilku miast na Zachodnim Brzegu, w którym żyje niewielka mniejszość palestyńskich chrześcijan. Na stoiskach sprzedawane są pierniczki i koszulki z palestyńskimi symbolami, ozdoby świąteczne i upominki. Victor Barakat zachwala własnej produkcji „pierwszą palestyńską whisky”.

Palestyńska whisky na jarmarku bożonarodzeniowym w RamallahFot. Gazeta.pl

Obok niego swoje wina sprzedaje lokalna winnica z pobliskiego miasteczka Birzeit. Właściciele mierzą się nie tylko z trudami produkcji, ale też izraelskimi osadnikami, którzy wchodzą na ich uprawy i niszczą winorośle. 

Mur 

W Betlejem nie trzeba wiele wysiłku, by dostrzec izraelską okupację Zachodniego Brzegu. Chociaż miasto sąsiaduje z Jerozolimą, to dzieli je granica i gigantyczny mur. W północnej części miasta stoi on tuż przy budynkach. Kilkumetrowa betonowa ściana pełna jest graffiti, a obok powstał nawet słynny hotel artysty Banksy’ego. Nazwa „Walled Off Hotel” to gra słów, która nawiązuje do słynnej sieci hoteli, ale dosłownie oznacza „hotel otoczony murem”. W grudniu hotel został ponownie otwarty po dwuletniej przerwie. Poza tematycznymi pokojami i „najgorszym widokiem na świecie” – na mur graniczny – można zobaczyć małe muzeum informujące o historii bariery oraz realiach życia pod okupacją. Wśród eksponatów: zużyte izraelskie granaty z gazem łzawiącym i model wojskowego buldożera.

Przejazd autobusem z Jerozolimy na stronę palestyńską odbywa się przez bramę w barierze, bez kontroli. Ale już powrót na izraelską stronę granicy oznacza albo przejście pieszo przez niesławny punkt kontrolny, albo przejazd autobusem przez wojskowy checkpoint. 

Mur zbudowany przez Izrael wokół BetlejemFot. Gazeta.pl

Każdy z pasażerów publicznego autobusu musi wysiąść i pokazać dokument uzbrojonym żołnierzom. Każdy, kto może, bo Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu nie mają swobodnego dostępu do Jerozolimy. Tłumaczy to betlejemski sklepikarz:

– Moja żona jest rezydentką Jerozolimy, więc ma niebieski, izraelski dowód osobisty. Może na nim wjechać do Betlejem, ale gdyby została tu na stałe – groziłaby jej utrata rezydencji. Z kolei ja mam zielony dowód osobisty – mówi. Ten przyznawany jest przez władze izraelskie Palestyńczykom z Zachodniego Brzegu. Żeby pojechać do Jerozolimy czy innych części Izraela, potrzebują oni specjalnego pozwolenia. 

– Więc ja siedzę tu, bo nie mogę łatwo odwiedzić żony. A ona przyjeżdża raz w tygodniu, gotuje mi obiady na kilka dni i wraca do Jerozolimy. Tam mieszkają nasze dzieci, mamy też inny sklep w Starym Mieście. Zajrzyjcie koniecznie, powiedzcie, że was wysłałem – zachęca sprzedawca.

Share.
Exit mobile version