-
Na Litwie planowane jest zniesienie limitu odstrzału łosi z powodu ich rosnącej populacji i szkód w lasach oraz rolnictwie.
-
Decyzja jest kontrowersyjna, wzbudza sprzeciw miejscowych myśliwych obawiających się załamania populacji łosia.
-
Szacunki dotyczące liczebności łosi na Litwie są nieprecyzyjne, co dodatkowo komplikuje podejmowanie decyzji.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Łoś jest zdecydowanie największym przedstawicielem rodziny, o wiele potężniejszym niż jelenie szlachetne, wapiti, daniele czy renifery. Dorodne byki łosi z Alaski czy Kanady osiągają grubo ponad pół tony. Największy zanotowany osobnik, znaleziony w 1897 r. na Alasce mierzył 2,34 m, ważył 825 kg, jego poroże miało rozpiętość 199 cm.
To zwierzę związane z klimatem umiarkowanym i północną częścią Ameryki oraz Eurazji. I tak w Europie łosie bez problemu znajdziemy w Skandynawii, Rosji, krajach bałtyckich jak Estonia, Łotwa czy Litwa, gdzie są liczne, ale już im dalej na południe, tym rzadziej można je spotkać. Żyją na sporym obszarze Polski, zwłaszcza na Podlasiu, Warmii i Mazurach, Mazowszu czy Lubelszczyźnie, a ich liczbę szacuje się na od 16 do 30 tys. sztuk. Ministerstwo środowiska swego czasu podało liczbę 28 tys. Zwróćmy jednak uwagę, że o ile północna Polska jest pełna łosi, to już na południu kraju jest ich mniej. W Białymstoku, Płocku, Łomży, Warszawie czy Lublinie wchodzą nawet czasem do miast.
Łosi na Litwie jest bardzo dużo. Ale ile?
Litwa należy do tych państw, które łosi mają sporo, a ich liczba rośnie. Państwo pięciokrotnie mniejsze niż Polska ma nawet 14 tys. tych zwierząt. To więcej niż chociażby w Estonii, znacznie więcej niż na terenie Ukrainy. To jest powód, dla którego Litwinom zaświtał pomysł, by do tych zwierząt strzelać na większą skalę.
Litewskie ministerstwo środowiska zamierza od 2026 r. znieść limit na zabijanie łosi – informuje serwis zw.lt. Obecnie to 4300 zwierząt, tyle rocznie mogą zastrzelić myśliwi. Nie robią tego jednak, w ostatnim sezonie zabitych zostało 2500 łosi. Wiceminister środowiska Litwy Aira Paliukėnaite w uzasadnieniu projektu podkreśliła, że liczba łosi jest za duża i przekracza dopuszczalne granice dla ekosystemów leśnych, powodując coraz większe szkody w lasach i uprawach rolnych. Na Litwie nie ma bowiem dość drapieżników takich jak wilki, by ograniczyć tę liczbę. Wilków mieszka tu kilkaset, szacuje się że od 300 do 700 zwierząt.
Już w ostatnim sezonie Litwini znieśli limity na strzelanie do jeleni, teraz ma przyjść pora na łosie, by ograniczyć straty.

Myśliwi uważają, że strzelanie do łosi to błąd
Sytuacja jest bardzo kontrowersyjna i wywołała sporo protestów, w tym… myśliwych. Tamtejszy Związek Myśliwych i Wędkarzy wyraził niezadowolenie z tych pomysłów, które mogą doprowadzić do poważnych konsekwencji. Zdaniem myśliwych, brak jest odpowiednich danych uzasadniających polowania na łosie bez limitu i wprowadzanie ich bez nich może szybko doprowadzić do załamania się liczby tych wielkich ssaków na Litwie. Populacje łosie łatwo rosną, ale też szybko znikają i Litwa doświadczyła już takich załamań – choćby przed drugą wojną światową, jak Polska. Szef związku Laimonas Daukša dodał też, że łoś to gatunek bardzo mobilny. Dzisiaj jest w jednym miejscu, jutro w innym. Tworzenie precedensów związanych z limitami ograniczonymi do jakichś rejonów, gdzie jest ich rzekomo najwięcej, to działanie nierozsądne, bez znajomości specyfiki gatunku.
Wreszcie szacunki liczby łosi litewskich są również bardzo orientacyjne. Te 14 tys. to szacunek „na oko”, bo czasem mówi się o 10-12 tys., czasem nawet o 20 tys. A to duże różnice.
Najlepszym rozwiązaniem byłaby stabilna równowaga między drapieżnikami a zwierzętami kopytnymi i tu kapitalną rolę do odegrania ma wilk. Tymczasem Litwa pozwala na strzelanie do tych drapieżników z określonym limitem, który jednak w 2018 r. został zwiększony. We wrześniu zeszłego roku ustalono go na 341 zwierząt. W efekcie liczba litewskich wilków nie rośnie.