Okładki gazet i portale informacyjne w czwartek 4 lipca są czarne. Publikują bowiem apel do polityków, by nie zabijali polskich mediów. Autorzy odezwy – dziennikarze i wydawcy największych tytułów w Polsce – upominają się o wdrożenie unijnej dyrektywy DSM (Digital Single Market), która na jednolitym rynku cyfrowym daje wydawcom i dziennikarzom prawo do uzyskiwania wynagrodzeń od tzw. Big Techów, czyli platform takich jak Google, Microsoft, Meta, za wykorzystane przez nie treści, stworzone przez media. W skrócie: chodzi o eksploatację utworów w środowisku cyfrowym, czyli „tantiemy z internetu” dla autorów treści.

Zobacz wideo Michał Wawrykiewicz: Świrski przed Trybunałem Stanu? Ten wniosek jest absolutnie słuszny

„Politycy! Nie zabijajcie polskich mediów!” O to upominają się wydawcy

W piątek 28 czerwca Sejm przyjął nowelizację ustawy o prawie autorskim. Teraz będzie pracował nad nią Senat. Wydawcy i dziennikarze zwracają uwagę na to, że niektóre poprawki do rozwiązań prawnych przyjęto kilka dni przed głosowaniem, bez konsultacji społecznych. W konsekwencji mogą one doprowadzić do upadku mediów. Zgodnie z zapisami przyjętymi w Sejmie dyrektywa unijna DSM będzie uwzględniona, ale reguły i wysokość wynagrodzenia wydawcy mają sami ustalić z platformami cyfrowymi. Taka sytuacja nie stwarza możliwości do równych negocjacji. 

Lewica, która nie zagłosowała za przyjęciem nowelizacji o prawie autorskim w obecnym kształcie, zgłosiła poprawkę, żeby w negocjacjach polskich wydawców wsparło państwo – w sytuacjach trudnych mediatorem między wydawcą a gigantem globalnym miałby być Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Na to rozwiązanie nie zgodziła się Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Konfederacja.

Treść apelu publikujemy poniżej: 

O co chodzi w proteście polskich mediów. „Nie wolno do tego dopuścić”

Lewica zaproponował również, by platformy cyfrowe (Google, Meta), za pośrednictwem których internauci mają dostęp do artykułów publikowanych w ogólnopolskich czy lokalnych mediach, wypłacały część z zysków osiąganych na reklamach przy wyświetlaniu treści. Poprawkę wsparło jedynie Prawo i Sprawiedliwość i została ona odrzucona. 

Czytelnicy mają dostęp do tworzonych przez dziennikarzy tekstów bezpośredniego ze strony internetowej danego portalu lub przez wyszukiwarki internetowe czy media społecznościowe. Jeśli odbiorca wybiera drugi sposób, wydawca notuje ten ruch, ale wymierne korzyści osiągają tylko Big Techy: dostarcza treści za darmo i inkasuje zysk z wyświetlenia treści, za którą nie zapłacił.

„Oddanie tych obszarów w całości globalnym graczom technologicznym nie tylko poważnie zuboży nas jako społeczeństwo, ale może też zagrozić demokracji, jaką znamy. Nie wolno do tego dopuścić. Politycy – zróbcie coś nie tylko dla zagranicznych gigantów technologicznych, ale też dla Polski, Polek i Polaków!” – apelują wydawcy do polityków.

Udział
Exit mobile version