Zeszłoroczne wybory w Stanach rewolucjonizują nie tylko układ sił geopolitycznych na świecie, ale również międzynarodowe stosunki gospodarcze. Izolacjonizm, protekcjonizm, amerykańskie oraz te odwetowe cła zmuszają wiele gospodarek i największych koncernów do przemodelowania swoich strategii biznesowych. Co to oznacza dla Polski i naszych firm, które zdecydowały się zainwestować w Stanach lub kierują za Ocean znaczną część swojego eksportu?

Rynek kangura

– Wszyscy jesteśmy tylko biorcami tego, co się dzieje. Możemy się tylko dostosować. Natomiast ta zmienność nie służy polskiemu biznesowi. Jakoś trzeba kształtować cenę, politykę cen, zatrudnienie. Planowanie na jeden, dwa dni do przodu już stanowi wyzwanie – mówił na początku naszego spotkania Janusz Władyczak, prezes zarządu KUKE.

Zdaniem dr. Krzysztofa Mazura w starciu globalizacja kontra Trump mamy jak na razie jeden do zera dla globalizacji.

– Widać, że Trump w jeden kwartał próbuje zmienić sytuację, która narastała przez 40 lat, stosując do tego proste narzędzie, jak cep czy bomba atomowa, a do tego trzeba skalpela, żeby zmieniać bilans handlowy USA

– mówił o wojnie celnej prezes Rady Polskich Przedsiębiorców Globalnych.

Jego zdaniem polski biznes musi podejść do tego wszystkiego cierpliwie. Przyglądać się tej sytuacji, a nie popadać w rozchwianie. – Dzisiaj się mówi, że mamy rynek kangura, a w ten sposób nie da się prowadzić ekspansji międzynarodowej, skacząc jak indeksy giełdowe – tłumaczył dr Mazur.

Jedyny problem, jaki widzi to sytuacja w Niemczech, które są olbrzymim eksporterem do USA. Jeśli polskie firmy były podwykonawcami tych niemieckich, to mogą mieć problem. – Ale też mam tutaj dobrą wiadomość, bo polski biznes już od dłuższego czasu widział, że z niemiecką gospodarką nie jest tak świetnie, więc się dywersyfikuje – mówił prezes RPPG.

Bez nerwowych ruchów

W dalszej części dyskusji rozmawialiśmy o nowym zakładzie, który w Stanach Zjednoczonych stawia polskie Fakro, drugi największy producent okien dachowych na świecie. Paweł Dziekoński, wiceprezes firmy, tłumaczył, że Stany są dla Fakro bardzo dobrym rynkiem, między innymi ze względu na sentyment budowlany, potencjał samego rynku czy możliwość akceptacji towarów z dobrą jakością i uczciwą ceną.

– Stany są dla nas rynkiem strategicznym i takim zostaną. Musimy działać globalnie. Z mniejszego rynku nie pokryjemy naszych kosztów

– tłumaczył Dziekoński. Jednak, jego zdaniem, w całej tej układance i nowej rzeczywistości celnej, pozostaje jedno ważne pytanie – jak przy cłach na amerykańskim rynku zarobić. Pomogłoby na pewno wybicie inflacji w USA, bo wtedy ceną pójdą w górę i wysokość ceł jakoś się rozmyje.

– Nie należy na pewno wykonywać nerwowych ruchów, trzeba stosować różne mechanizmy dostosowawcze i myśleć, jak na tym zarobić, a nie którędy uciekać

– mówił wiceprezes Fakro.

Mechanizm odwrotny

Krzysztof Mazur mówił, że jeśli Trump będzie kontynuował swoją politykę, to wiele polskich firm może zmierzyć się z kolejnym pytaniem – czy nie przenieść części produkcji do Stanów Zjednoczonych, żeby uniknąć ceł. – To jest całkowite odwrócenie tego, jak przez ostatnie 35 lat myśleliśmy o polskiej gospodarce. Przez niskie koszty pracy spodziewaliśmy się raczej, że amerykańskie firmy będą się przenosić do Polski, a teraz, ze względu na cła, może nastąpić mechanizm odwrotny i to polskie firmy zaczną przenosić część produkcji do Stanów Zjednoczonych – mówił prezes Rady Polskich Przedsiębiorców Globalnych.

W ekspansji do Stanów Zjednoczonych może pomóc między innymi KUKE, która od lat wspiera polskich eksporterów na zagranicznych rynkach. Janusz Władyczak mówił, że nie ma ubezpieczenia od wojny celnej i wątpi, żeby takie kiedykolwiek powstało, ale KUKE dysponuje szeregiem instrumentów, które mogą pomóc polskim firmom zaistnieć choćby w USA.

– Coraz więcej polskich firm otwiera swoje podwoje w Stanach Zjednoczonych, a my jesteśmy gotowi, żeby razem z bankami im pomóc, bo będą potrzebować kapitału, będą potrzebować długu, żeby przejąć konkurenta czy zrobić jakiś greenfieldowy projekt

– mówił Władyczak.

Pomóc przedsiębiorcom, którzy myślą o ekspansji mogą pomóc też sami… przedsiębiorcy. W tym celu Rada Polskich Przedsiębiorców Globalnych 11 czerwca tego roku organizuje w Warszawie I Forum Ekspansji Międzynarodowej. Goście będą mogli się spotkać z czołówką polskiego biznesu – prezesami i właścicielami dużych polskich firm, które od lat działają już na wielu międzynarodowych rynkach. – To szansa dla wszystkich, którzy szukają dobrych doświadczeń, kontaktów, informacji – mówił dr Mazur. „Wprost” objął to wydarzenie swoim patronatem.

Stany wspierają, Polacy blokują

Jednym z gości Forum Ekspansji Międzynarodowej będzie również Fakro, które jest właśnie na ukończeniu budowy swojej nowej fabryki w Karolinie Północnej. – Sprowadzamy maszyny, będziemy wdrażać system informatyczny, żeby je zaprogramować. Do startu więc jeszcze chwila – mówił Paweł Dziekoński.

Podczas debaty był zapytany o różnice między prowadzeniem biznesu w Polsce a w Stanach.

Wiceprezes Fakro opowiadał, że podczas gdy w Nowym Sączu, gdzie firma ma swoją centralę, lokalna administracja utrudnia firmie postawienie nowej hali albo choćby budowę nowej drogi dojazdowej do oddalonych części zakładów, co udrożniłoby ruch miejski, to w Stanach Fakro dostaje wsparcie, dotacje, pomoc w zatrudnianiu pracowników.

– Myślę, że nie jesteśmy jedyną firmą, która ma takie problemy z lokalnymi władzami. Cieszę się, że premier powiedział niedawno, że to polskie firmy powinny być stawiane na pierwszym miejscu. Mam nadzieję, że lokalna administracja pójdzie za jego słowami – mówił Dziekoński.

W dalszej części dyskusji rozmawialiśmy również o tym, czy wojna celna Trumpa nie doprowadzi do przemodelowania strategii w wielu polskich firmach oraz co sam izolacjonizm i protekcjonizm administracji Trumpa może oznaczać dla polskich firm, które już w Stanach działają.

Pesymizmu nie było. Rozmówcy byli zgodni, że polskie firmy przez ostatnie lata uodporniły się już na wszelkiego rodzaju kryzysy. Nauczone pandemią, wojną w Ukrainie poradzą sobie również i w trudnej sytuacji wojny celnej. Jednak oczekują od rządzących chociaż odrobiny szacunku, żeby polskie firmy mogły czuć się gospodarzami we własnym kraju. Ostatnie dekady pokazały, że państwo bardziej wspiera zagranicznych inwestorów nad Wisłą niż rodzimych przedsiębiorców. A polskie firmy o jakiejkolwiek ekspansji – tej dalekiej do Stanów czy bliskiej do Czech – mogą dopiero myśleć wtedy, kiedy urosną już do dostatecznych rozmiarów na krajowym rynku.

Poniżej pełny zapis debaty:

Udział
Exit mobile version