Posłanka PiS o drag queen i „dziwadłach”

Tydzień przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego biskupi zaapelowali do rodziców ws. zajęć z nowego przedmiotu – edukacji zdrowotnej. Duchowni chcą, by opiekunowie nie wyrażali zgody na udział swoich dzieci w „demoralizujących zajęciach”, uważają, że program nauczania marginalizuje małżeństwo i rodzinę i „nie wspiera młodych ludzi w zaakceptowaniu swojej płci biologicznej”. Na antenie TVN24 przeciwko nowemu przedmiotowi opowiadała się też posłanka PiS Agnieszka Wojciechowska van Heukelom. Jej zdaniem „dobór niekoniecznie fachowców, którzy mają się zająć wykładaniem tego przedmiotu, budzi poważne wątpliwości wielu środowisk”. – Uważam, że [Przemysław Czarnek] ma całkowitą słuszność. To rodzice powinni decydować. Rodzice, a nie jakieś drag queen, nie jakieś takie coraz częściej pojawiające się w przestrzeni publicznej dziwadła – ogłosiła.

Prowadzący programu w szoku

– Słucham? Pani naprawdę to powiedziała? – pytał zaskoczony prowadzący program Rafał Wojda. – Naprawdę powiedziałam, że to są dziwadła, tak. Słowo „dziwadło” w języku polskim oznacza kogoś, kto jakoś odbiega od normy. Jeśli miałabym uznać za normę to, co czasami widzę… Ja nie obrażam nikogo. Słowo „dziwadło” nie jest obraźliwe – przekonywała posłanka. Wojda stwierdził, że nie będzie akceptował takich określeń w programie i przypomniał posłance, że „nie jest od tego, żeby wskazywać, jakie są normy moralne albo etyczne”. 

Zobacz wideo Katarzyna Lubnauer: By znaleźć coś o masturbacji w tej ustawie, trzeba być naprawdę zdolnym

Obawy posłanki o „narzucaniu norm”

Tym, co wśród kilkudziesięciu zagadnień zdaniem posłanki budzi kontrowersje, jest temat „jak czuć się dobrze w swoim ciele”. Wojciechowska van Heukelom stwierdziła, że „w ostatnim czasie obserwujemy bardzo ekspansywną politykę narzucania pewnych rzeczy”. – Co jeżeli będą takim zagadnieniem i wdrażaniem takiego tematu, będą zajmowały osoby, które w sposób nadmiernie nachalny próbują narzucić jakieś inne normy? – zastanawiała się i twierdziła, że podnoszą to rodzice, którzy chcą wypisać swoje dzieci z zajęć. Polityczka przekonywała, że w ostatnich miesiącach organizacje pozarządowe organizowały „różnego rodzaju pogadanki” i „snuły się” po szkołach. Nie potrafiła jednak wskazać żadnej konkretnej osoby lub organizacji.

A kto tak naprawdę poprowadzi zajęcia o zdrowiu? 

O tym, kto będzie uczył przedmiotu Edukacja zdrowotna, mówi wprost rozporządzenie Ministertswa Edukacji Narodowej. „Ww. przepisy stanowią, że nauczycielem przedmiotu edukacja zdrowotna może być osoba, która spełnia wymagania kwalifikacyjne, takie jak inni nauczyciele przedmiotów lub zajęć, tj. osoba, która: ukończyła studia pierwszego i drugiego stopnia lub jednolite studia magisterskie w zakresie edukacji zdrowotnej i posiada przygotowanie pedagogiczne, albo ukończyła inne studia magisterskie, posiada przygotowanie pedagogiczne i ukończyła studia podyplomowe w zakresie edukacji zdrowotnej” – czytamy w komunikacie resortu. Poza tym kwalifikacje do nauczania edukacji zdrowotnej będą mieli: nauczyciele biologii, przyrody, wychowania fizycznego, wychowania do życia w rodzinie oraz nauczyciele psycholodzy, osoby, które ukończyły studia przygotowujące do wykonywania zawodu lekarza, lekarza dentysty, farmaceuty, pielęgniarki, położnej, diagnosty laboratoryjnego, fizjoterapeuty, ratownika medycznego, albo studia w zakresie zdrowia publicznego, dietetyki albo żywienia człowieka i posiadają przygotowanie pedagogiczne.

Czytaj też: Kościół straszy edukacją zdrowotną. „Systemowa deprawacja dzieci”

Źródło: TVN24, Rozporządzenie MEN

Udział
Exit mobile version