RMF FM pisze o decyzji prokuratury ws. dwóch wypowiedzi, które padły podczas posiedzenia Sejmu w drugiej połowie lutego. Wówczas posłowie wysłuchiwali sprawozdania komisji regulaminowej dotyczącego wniosku komisji śledczej ds. Pegasusa o wydanie zgody na aresztowanie Zbigniewa Ziobry, byłego ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego.

Podczas wysłuchania z ust Ziobry na mównicy padły słowa: „To jest bandytyzm. Jesteście grupą przestępczą. Donald Tusk pójdzie siedzieć. Zobaczycie”. Jak informuje rozgłośnia, w opinii śledczych wypowiedź Ziobry uznana została za myślenie życzeniowe i nie została jako realna zapowiedź pozbawienia premiera wolności.

Posłowie PiS grozili Tuskowi? Jest decyzja prokuratury

Drugą, znacznie bardziej skandaliczną wypowiedzią, ws. której śledczy podjęli decyzję, była ta posła Prawa i Sprawiedliwości Edwarda Siarki, który to podczas przemówienia Ziobry nt. Tuska krzyknął „Kula w łeb”.

Zawiadomienie w jego sprawie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie złożył zarówno europoseł Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza, jak i minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny Adam Bodnar. „Na słowa posła Siarki nie ma zgody. Nie może być zgody! Są granice, których przekroczenie jest niedopuszczalne i musi powodować sprzeciw społeczny oraz zdecydowaną reakcję państwa” — pisał w mediach społecznościowych drugi z nich.

Sam Siarka do swoich słów odniósł się następująco: „Władysław Broniewski – Bagnet na broń: »Za tę dłoń podniesioną nad Polską – kula w łeb!«. Tym, którzy nie znają poezji Broniewskiego wyjaśniam, że moje pokolenie recytowało ten tekst na szkolnych akademiach. W emocjach wracają znajome frazy, które mogą bulwersować. Przepraszam”.

Jest decyzja ws. skandalicznego okrzyku posła Siarki. „Kula w łeb”

Według przywoływanych przez RMF FM śledczych, okrzyk Siarki był niestosownym, nieprzemyślanym zachowaniem, jednak nie można go rozpatrywać w kategorii gróźb przestępczych, a jedynie norm obyczajowych i naruszenia powagi Sejmu. Co więcej, nie było to również nawoływanie do nienawiści.

Śledczy zwrócili także uwagę na to, że jeszcze na sali sejmowej, chwilę po wykrzyknięciu skandalicznych słów, poseł PiS wycofał się z nich i przeprosił, a do prokuratury nie wpłynął żaden wniosek od premiera o ściganie parlamentarzysty, co może świadczyć o tym, że nie czuł się on zagrożony.

Udział
Exit mobile version