Rozmowa z Agnieszką Cysewską ukazała się w książce „On nigdy taki nie był” Marty Lau wydanej nakładem Wydawnictwa Wielka Litera.

Marta Lau: Demencja, choroba Alzheimera to trudni przeciwnicy dla opiekunów, także tych społecznych?

Agnieszka Cysewska: Bardzo. Po pierwsze – to niewidoczni przeciwnicy.Codziennie możemy mieć do czynienia z elegancką, umalowaną kobietą. Dopiero gdy się odezwie, kiedy coś zrobi, wiemy, że coś jest nie tak. I to jest ogromne zaskoczenie. Druga sprawa to fakt, że choruje mózg, i my nie wiemy, co ani czemu tak się dzieje.

A kolejna rzecz, najbardziej przykra, to jeśli choroba dotyczy naszych najbliższych, którzy zmieniają dramatycznie nasze życie. Nasz mózg nie lubi zmian, bo to jest bardzo energochłonne. Ma być tak jak zawsze. Tylko że tak już nie będzie. Nigdy. I teraz wszystko trzeba zmienić. Wszystko. Każdy nasz nawyk. Jedyne stałe to modlitwa, muzyka i przeklinanie.

Przeklinanie? To stąd te wszystkie mocne wyrażenia wobec bliskich, słowa, które nigdy albo prawie nigdy wcześniej nie padały?

Tak, bo za to odpowiada ta część mózgu za naszym lewym uchem, która zostaje prawie nienaruszona. Chory przeklina nie przeciwko komuś i to nie jest zła wola, tylko po prostu próbuje coś powiedzieć. W muzyce i modlitwie, szczególnie w różańcu, jest rytm, a rytmiczne powtarzanie tych samych fraz uspokaja, co jest bardzo ważne, bo demencja to choroba kortyzolu.

Hormonu stresu?

I to na bardzo wysokim poziomie. Zdrowi ludzie zazwyczaj go odczuwają w przypadku właśnie sytuacji stresowych czy przeziębienia. Ale potrafią sobie z nim poradzić, a chorzy na demencję – nie. I w takim samopoczuciu żyją wiele lat.

Proszę sobie wyobrazić, że przez piętnaście lat odczuwa pani non stop lęk, non stop traci pani możliwość rozpoznawania otoczenia i rozumienia słowa. Dlaczego chory cały czas mówi: „Idę do domu”? Nie chodzi o to, żeby iść do domu, tylko mówiąc „Idę do domu”, chcę znaleźć bezpieczne miejsce, ponieważ nie rozpoznaję tego, co jest dokoła.

Czuję się zagrożony. Więc idę do domu. Ja nie wiem, gdzie jest ten dom, ale idę tam, bo tak mocno w głowie siedzi przekonanie, że dom to bezpieczne miejsce. A teraz się po prostu boję. I jeśli mamy do czynienia z takim chorym, to musimy wiedzieć, że każde działanie, na każdym poziomie musi służyć choremu – inna jest komunikacja, inny sposób ubierania, organizacji przestrzeni dokoła, a nawet rytmu dobowego.

Udział
Exit mobile version