Majowa powódź zniszczyła sporo gospodarstw domowych w Nowej Południowej Walii w Australii. Ale błoto i pleśń nie były jedynymi problemami, z jakimi z jakimi musieli się zmierzyć niektórzy mieszkańcy. Okazało się, że przed powodzią uciekały też zwierzęta.
„To było przerażające”
Około 10 tys. gospodarstw domowych zostało uszkodzonych w wyniku majowej powodzi w Nowej Południowej Walii. Klęska dotknęła ok. 50 tys. osób. Wiele rodzin zamieszkało w lokalach tymczasowych.
Wiele osób zostało ewakuowanych, podobnie jak Julie Botfield. Mieszkanka wyjechała z domu razem z dziećmi i psami.
„Nie spodziewałam się, że jest ich aż tyle. To było naprawdę przerażające, serce mi waliło jak oszalałe. Pozbycie się węży było jeszcze trudniejsze, bo nie chciałam, żeby mnie ukąsiły” – powiedziała Botfield lokalnemu portalowi ABC News.
- Tysiące dolarów wciąż czekają na odbiór. Warunek: dostarczyć wielkiego węża
- Tak się zaczęła historia wielkich węży. To początek dużych dusicieli
Z szopy usunięto węże w różnych kolorach – czarne, czerwone, brązowe. „Nigdy nie widziałam ich tak wielu naraz” – mówiła mieszkanka zalanej posiadłości.
Nie tylko gady skryły się w australijskim domu przed powodzią – na ścianach roiło się od pająków. Kobieta relacjonowała, że całe ściany były nimi pokryte i konieczne było wezwanie specjalisty, który zajmuje się usuwaniem tych zwierząt z domu.
Dave Owens z NSW Reconstruction Authority powiedział lokalnym mediom, że mieszkańcy, którzy wracają do domu po powodzi, muszą uważać, bo zwierzęta w czasie klęsk często poszukują schronienia w opuszczonych budynkach.
Węże w Nowej Południowej Walii. Kąsają częściej
Ze zdjęć, które ukazały się na łamach ABC News wynika, że w domu kobiety znajdowały się m.in. jadowite mulgi (Pseudechis australis), będące zarazem najdłuższymi węzami jadowitymi występującymi w Australii.
W rejonie Nowej Południowej Walii żyje wiele węży, sporo jest jadowitych. W tym najbardziej jadowity gatunek na świecie – tajpan pustynny, nibykobra siatkowana, a także zdradnica śmiercionośna. Ponadto występują tu też węże morskie, np. niebezpieczny pęz dwubarwny, który może zaatakować z zaskoczenia.
Na początku roku pisaliśmy na łamach Zielonej Interii, że aż o jedną trzecią wzrosła liczba ukąszeń przez węże na terenie Nowej Południowej Walii (w porównaniu z tym samym okresem roku poprzedniego). Wzrost jest wielki, a naukowcy znaleźli dwie możliwe przyczyny takiej sytuacji. Według herpetologów za wzrost liczby ukąszeń odpowiadają ulewne deszcze. Australijskie służby są jednak przygotowane na przypadki ukąszeń i uspokajają mieszkańców.