Odwołanie dotychczasowego dyrektora Lasów Państwowych Witolda Kossa i powołanie na to stanowisko we wtorek Adama Wasiaka ogłoszono w krótkich komunikatach Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Paulina Hennig-Kloska „podziękowała za pracę” odwołanemu dyrektorowi, a powołując nowego, zwróciła uwagę na jego „dorobek i doświadczenie”.
Nie podano jednak żadnego uzasadnienia zmiany na stanowisku dyrektora generalnego. Lasy Państwowe to instytucjonalny gigant – zarządzają prawie 1/3 obszaru Polski, zatrudniają 25 tys. ludzi i mają miliardy złotych przychodu. W ostatnich latach znalazły się w środku ostrego sporu politycznego. I ten wcale nie wygasł wraz z objęciem rządów przez koalicję.
Spór o lasy
– Od początku było wiadomo, że nie ma zgody na linii ministerka klimatu-dyrektor Lasów Państwowych – mówi nam Antoni Kostka z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze, która od lat zajmuje się ochroną lasów.
Paulina Hennig-Kloska, a także jej zastępca odpowiadający za lasy i ochronę Mikołaj Dorożała, to politycy Polski 2050. Ale chociaż to ta partia odpowiada w koalicji za obszar przyrodniczy, to powołany na początku 2024 roku Witold Koss był postrzegany jako zaufany człowiek Donalda Tuska. Był jednym z „prawdziwych leśników”, którzy zabrali głos podczas wiecu Tuska w czasie kampanii wyborczej w 2023 roku. Razem z grupą leśników krytykował upolitycznienie lasów przez PiS i Suwerenną Polskę Zbigniewa Zbiory. Już jako dyrektor Koss uczynił swoim zastępcą i prawą ręką Jerzego Fijasa. To leśnik z Pomorza, ale także były samorządowiec związany wcześniej z Platformą Obywatelską.
Doszło więc do sytuacji, że dyrekcja Lasów Państwowych była bliższa środowisku PO, podczas gdy ich formalnym zwierzchnikiem było ministerstwo kierowane przez Polskę 2050. I chociaż obie partie miały zbliżone postulaty dotyczące lasów – i zgodziły się na objęcie ochroną 20 procent lasów w umowie koalicyjnej – to przez ostatnie 1,5 roku wyraźnie widać było różnice w podejściu między kierownictwem lasów i ministerstwa.
– Możemy domniemywać, że pani minister była niezadowolona z tempa prac nad zmianami funkcjonowania Lasów Państwowych. Wiadomo, że LP pod kierownictwem dyrektora Kossa krytykowały ministerialne moratorium na wycinkę w 10 cennych lasach. Chociaż powołano ponad 100 nowych rezerwatów, to leśnicy negatywnie zaopiniowali setki innych, proponowanych przez przyrodników – mówi nam Radosław Ślusarczyk z organizacji ekologicznej Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, członek Państwowej Rady Ochrony Przyrody.
Wspomniane moratorium było pierwszą decyzją Hennig-Kloski ws. lasów. Ministerstwo nakazało wstrzymanie lub ograniczenie wycinek w 10 cennych lasach w różnych częściach Polski. Miało to być początkiem spełniania obietnic lepszej ochrony lasów i zatrzymania wycinek tam, gdzie są one najbardziej szkodliwe dla przyrody. Ale decyzję ogłoszono dwa dni przed tym, jak Koss został powołany na dyrektora generalnego. I kierownictwo LP postrzegało to jako wpuszczenie ich na minę w pierwszych dniach pracy, bo moratorium wywołało sprzeciw części leśników. – Zaczęliśmy pracę w ogniu trwającego konfliktu – przyznał później Koss w wywiadzie z Gazeta.pl.
Wasiak to nie Żurek
Czego można spodziewać się po nowym dyrektorze Lasów Państwowych? Adam Wasiak już raz pełnił tę funkcję, w latach 2012-2015. Później był wicedyrektorem Biura Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej (to instytucja formalnie odrębna od Lasów, ale ściśle z nimi współpracująca), a od 2024 roku – już po zmianie rządu – kierował Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych w Radomiu.
Zdaniem Antoniego Kostki decyzja pokazuje, że „najprawdopodobniej Lasy Państwowe będą dryfowały, zamiast być kierowane w jakimś określonym kierunku”. – Za poprzedniej kadencji dyrektor Wasiak był znany głównie z niepodejmowania decyzji – komentuje.
Należy spodziewać się trwania, a nie realnej zmiany. Porównując do ostatnich zmian w rządzie: to nie jest tak, że „leśnego” odpowiednika Adama Bodnara zastąpił Waldemar Żurek. Były takie nadzieje, ale to się nie sprawdziło – mówi Kostka.
Waldemar Żurek, który zastąpił Bodnara na stanowisku ministra sprawiedliwości, jest postrzegany jako bardziej zdeterminowany do wprowadzania agendy rządu, w tym zmian w wymiarze sprawiedliwości i rozliczania łamania prawa za poprzednich rządów.
Radosław Ślusarczyk wskazuje na bardziej pozytywny z punktu widzenia ochrony przyrody dorobek w Regionalnej Dyrekcji w Radomiu. – Pod jego kierownictwem w Regionalnej Dyrekcji LP w Radomiu utworzono na obszarze Lasów Suchedniowskich jeden z największych rezerwatów przyrody w Polsce. To ogromny sukces dla ochrony przyrody – podkreśla. Rezerwat Bliżyńskie Lasy Naturalne chroni m.in. 150-letnie drzewa, wyjątkowe bory jodłowe, puszczyk uralski i inne „przyrodnicze perły”, a tamtejsze lasy są porównywane do Puszczy Białowieskiej. Jednak utworzenie tam rezerwatu wcale nie było łatwe.
Powołanie rezerwatu, który ma niecałe 3000 hektarów, było krytykowane przez skrajne środowiska branży drzewnej. Sama radomska Dyrekcja proponowała o wiele mniejszy obszar, ale ostatecznie dyrektor stanął tu na wysokości zadania i rezerwat Bliżyńskie Lasy Naturalne został powołany do życia – mówi nam Ślusarczyk.
Prawdziwe wyzwanie przed leśnikami
Ślusarczyk podkreśla, że przed nowym dyrektorem bardzo duże wyzwania. – Lasy Państwowe i przemysł drzewny rozpowszechnia fake newsy o tym, że istniejące moratorium na wycinkę jest zabójcze dla branży. Tymczasem miało marginalne przełożenie na rynek czy ceny drewna – mówi. I wskazuje, że prawdziwe zagrożenia dla leśników i przemysłu leżą gdzie indziej.
Trzeba zacząć w Polsce dyskutować nad problemami, przed którymi stoi polskie leśnictwo. I największym wyzwaniem nie jest propozycja objęcia zwiększoną ochroną 20 proc. lasów. Prawdziwe wyzwanie to zarządzanie pozostałymi 80 procentami. Sadzone ręką człowieka monokultury sosnowe i świerkowe z powodu zmiany klimatu rozpadają się na naszych oczach – powiedział.
– Dziś musimy zastanowić się, jak utrzymać te lasy produkcyjne i nie doprowadzić do ich rozpadu, a nie toczyć wojnę o niewielki obszar do objęcia ochroną – dodał. Duża część lasów w Polsce to sadzone po II wojnie światowej monokultury sosny. Lasy, w których większość drzew jest tego samego gatunku i w tym samym wieku są bardziej narażone na szkodniki i kataklizmy. A zmiana klimatu, która potęguje suszę w Polsce, jeszcze dodatkowo je osłabia.
Co dalej z Lasami?
Powołanie nowego dyrektora wywołuje też pytania, na które na razie nie znamy odpowiedzi. Jedno z nich dotyczy tego, czy zajdą też zmiany na stanowiskach wicedyrektorów. Jednym z zastępców powołanych przez Kossa i jego dotychczasową prawą ręką jest Jerzy Fijas, odpowiadający za gospodarkę leśną. Fijas – jak wspominaliśmy – to także były samorządowiec związany z wcześniej z Platformą Obywatelską.
Wśród wicedyrektorów jest też prof. Bogdan Jaroszewicz, który odpowiada za ochronę przyrody. To naukowiec, który nie był wcześniej związany z Lasami Państwowymi. Przeciwnie – zabierał głos w obronie Puszczy Białowieskiej i krytykował prowadzone tam przez leśników masowe wycinki.
Kolejne pytania dotyczą potencjalnych zmian w samym Ministerstwie Klimatu i Środowiska. W ramach rekonstrukcji rządu Paulina Hennig-Kloska zachowała stanowisko szefowej resortu (straciła tylko część kompetencji dot. energetyki). Jednak zapowiadana przez premiera Donalda Tuska druga część rekonstrukcji ma polegać na „odchudzeniu” rządu z wiceministrów. A odpowiadający za lasy i ochronę przyrody wiceminister Mikołaj Dorożała był wymieniany przez media wśród osób, które mogą stracić stanowisko. O hipotezach na temat związku między odwołaniem Kossa i potencjalnej dymisji Dorożały pisała „Gazeta Wyborcza”. Z drugiej strony, jak słyszeliśmy jeszcze niedawno w Ministerstwie Klimatu, Paulina Hennig-Kloska miała „nie planować” zmian wśród swoich zastępców, a jako „odchudzenie” resortu postrzega odejście wiceministra Miłosza Motyki (który objął kierownictwo nowego Ministerstwa Energii).