Kryzys w rządzie, kryzys w PO
Niedzielna przegrana Trzaskowskiego podcięła skrzydła nie tylko KO, ale całemu obozowi rządowemu, który zastanawia się teraz jak iść do przodu i ratować spadające poparcie – i dla Rady Ministrów, i dla poszczególnych partii współtworzących koalicję. – Musimy jak najszybciej dokonać resetu programowego, nowego otwarcia programowego działań naszej koalicji – podkreślał we wtorek marszałek Sejmu Szymon Hołownia, proponując jak najszybsze uchwalenie w Sejmie m.in. ustaw, które reformowałyby media publiczne, odpartyjniały spółki skarbu państwa czy zwiększały nakłady na budownictwo mieszkaniowe.
Szef rządu zapowiedział z kolei, że w przyszłym tygodniu, na specjalnie zwołanym w tym celu dodatkowym posiedzeniu Sejmu, zwróci się o wotum zaufania dla swego gabinetu. – To wotum zaufania powinno być nowym otwarciem. Dla całej Koalicji 15 października ten dzień ma być dniem takiego nowego impetu – przekonywał we wtorek premier.
Sytuacja w obozie rządowym jest jednak o wiele bardziej skomplikowana, bo rezultat niedzielnych wyborów prezydenckich spotęgował już istniejące spory i napięcia między koalicjantami. Pojawiają się m.in. pomysły zmiany premiera. – Dlaczego to nie miałby być Władysław Kosiniak-Kamysz? To w końcu kandydat Donalda Tuska przegrał wybory i to obecny premier odpowiada za to jak funkcjonuje ten rząd – słyszymy od polityka PSL.
„Trudna rozmowa, także dla premiera”
Wściekła na lidera swej partii jest także, choć w różnym stopniu, część polityków w samej Koalicji Obywatelskiej. Jedni mają mu za złe słabe notowania rządu i partii, inni m.in. kompromitujący wywiad dla Polsatu News, w którym komentując doniesienia Onetu, jakoby Karol Nawrocki miał przed laty uczestniczyć w procederze sprowadzania pracownic seksualnych do Grand Hotelu, Tusk powoływał się na wypowiedzi patostreamera Jacka Murańskiego. – To było niepotrzebne, zresztą mam wrażenie, że już w trakcie rozmowy z Bogdanem Rymanowskim premier sam zorientował się, że popełnił błąd – słyszymy od jednej z parlamentarzystek.
W środę Tusk ma spotkać się z klubem Koalicji Obywatelskiej, by porozmawiać m.in. o przyczynach porażki wyborczej i zastanowić się, jak wyjść z obecnego kryzysu. – Przed nami dwa lata tak de facto kolejnej kampanii. Musimy zrobić wszystko, by nie przegrać wyborów parlamentarnych w 2027 roku i nie dopuścić do powstania koalicji PiS-u i Konfederacji – mówi nam polityk związany z rządem. – To z pewnością będzie trudna rozmowa, także dla premiera – przyznaje nasz rozmówca.
Trzaskowski za Tuska?
W PO słychać nawet o potrzebie zmiany lidera, bo obecny, w ocenie części członków i członkiń partii, miał się już stać zbyt dużym obciążeniem dla Koalicji Obywatelskiej. – Ja w tej roli widziałbym Rafała, który w wyborach zdobył jednak ponad 10 milionów głosów. To jest kapitał, który należałoby jakoś zagospodarować – przekonuje jeden z posłów. – Zmiana jest potrzebna, a nikogo innego w tej roli nie widzę. Przecież nie wróci Borys Budka – dodaje polityk.
Koncepcja Trzaskowski za Tuska nie cieszy się jednak zbytnią popularnością w KO. – Dość radykalny scenariusz – ocenia jeden z naszych rozmówców. – Absurd i piaskownica – komentuje jedna z posłanek – Mieliśmy już troje innych liderów po tym, jak Donald odszedł do Brukseli i tylko jemu, udało się odzyskać władzę w Polsce – przypomina. – Tusk popełnia błędy, to prawda, ale wciąż uważam, że to najwybitniejszy współczesny polski polityk – dodaje kolejna z naszych rozmówczyń.
O ile w Koalicji Obywatelskiej nie brakuje krytycznych opinii wobec szefa rządu, to równie dużo pretensji można usłyszeć pod adresem sztabu Rafała Trzaskowskiego i sposobu prowadzenia przez niego kampanii. – Nie rozumiem, dlaczego zdecydowano się na serię spotkań w miastach, a nie pojechano do tych mniejszych miejscowości. Tam może nie przyszyłoby na spotkanie tysiące ludzi, ale np. trzysta. I dla tych trzystu byłoby to ogromnie ważne, że kandydat na prezydenta przyjechał i zechciał się z nimi spotkać, posłuchać, jakie mają oczekiwania czy problemy – mówi nam polityczka KO. – Mam też wrażenie, że zaniedbano wieś, że tutaj pole oddano PiS-owi – dodaje.
„Przegraliśmy z hejtem”
Sztabowcy Trzaskowskiego sprawę widzą jednak inaczej – wskazują m.in. na brak odpowiedniej polityki informacyjnej rządu, ale też hejt, który według nich, znacząco zniekształcił obraz obecnego prezydenta stolicy. – W jednej z mniejszych miejscowości miałem okazję rozmawiać z wyborcami Sławomira Menztena. Mówią, że nie będą głosować na Rafała, bo on źle zarządza Warszawą. Pytam dlaczego tak sądzą, czyli byli kiedyś w stolicy, widzieli, jak to miasto wygląda. Przecież Rafał dwukrotnie wygrywał tam wybory w pierwszej turze – przypominam. Pytam zatem, skąd biorą takie informacje, a oni, że w mediach i internecie widzieli. Bardzo trudno z czymś takim walczyć – mówi współpracownik Trzaskowskiego.
– Mam też żal do niektórych mediów, i to po tej liberalnej stronie, które przy każdej możliwej okazji krytykowały Rafała, a to, że zmęczony, a to, że nie w formie, że mógł coś lepiej, że mógł inaczej. Nie dość, że w kółko obrywał od Republiki czy wPolsce24, to jeszcze od dziennikarzy po drugiej stronie. Tu nie było równowagi – ocenia nasz rozmówca.
W jego ocenie, kampanii nie ułatwiali także kontrkandydaci ze strony rządowej. – Proszę zauważyć, że do pewnego momentu między Nawrockim a Mentzenem był pakt o nieagresji. U nas nie – Rafał zbierał także od Hołowni i Biejat. To także nie ułatwiało nam kampanii – podkreśla polityk. – Ale oczywiście, jako sztabowiec, biorę wynik wyborów na siebie – zaznacza.