Podejrzany, który w przeszłości zdobył mistrzostwo Polski w podnoszeniu kettli, pokłócił się z młodym zapaśnikiem, którego uderzył w twarz. Ten upadł na chodnik na plecy i rozbił sobie głowę. Jak podaje Onet – w konsekwencji otrzymanych obrażeń czaszki i w wyniku krwotoku zmarł kilka dni później w placówce medycznej.
Trener opuścił kraj. Po ponad trzech latach zgłosił się jednak na policję w hiszpańskim Elche (prowincja Alicante). Usłyszał zarzuty. W poniedziałek mężczyzna dostał wyrok.
Śmierć młodego zapaśnika w Poznaniu. Jest wyrok dla mistrza Polski
23 grudnia Sąd Okręgowy w Poznaniu uznał, że „nie sposób przesądzić” czy trener personalny „zaatakował zapaśnika z taką myślą, iż może doprowadzić nawet do jego zgonu”. Uderzył go, bo ten go prowokował. Wiadomo jednak, że mężczyzna ma dużo siły i wymierzył cios prosto w twarz – co było zamierzone i umyślne.
Samo uderzenie nie było jednak bardzo silne – nie spowodowało obrażeń twarzy, ale po nim poszkodowany upadł na chodnik. Później stwierdzono u niego stłuczenia mózgu, krwawienia i obrażenia czaszki. Zdaniem wielkopolskiego wymiaru sprawiedliwości doszło tu do „nieumyślnego spowodowania śmierci”. To oznacza, że sąd nie w pełni zgodził się z prokuraturą, która zarzucała trenerowi personalnemu, iż ten chciał lub godził się doprowadzić do zgonu zapaśnika.
Mężczyzna usłyszał wyrok – 3,5 roku więzienia. To dlatego, że był w przeszłości karany, a także nie zainteresował się losem młodego zapaśnika – pisze Onet. Feralnego dnia spędził z nim trochę czasu w jednym z poznańskich klubów, a potem opuścił miejsce i wyjechał z kraju. Trener przyzał przed sądem, że „stchórzył” i bał się zemsty. Przeprosił obecnego na sali sądowej brata zmarłego, a także wszystkie inne osoby, które ucierpiały emocjonalnie w wyniku tragedii. Wyjaśnił, że rozumie już swoje błędy i zmienił się. Potraktowano to jako okoliczność łagodzącą – poznański sąd uwierzył w jego szczerość, a także w to, że wyciągnie wnioski.
Jest wyrok. „To nie jest miejsca ani czas, by otwierać szampana”
W poniedziałek sąd zgodził się, by mężczyzna opuścił areszt. Mimo tego, że wyrok jest nieprawomocny, wymiar sprawiedliwości uznał, iż mistrz Polski może czekać na uprawomocnienie się orzeczenia na wolności, ale ma raz w tygodniu odwiedzać komisariat policji. Nie może także opuścić granic Rzeczypospolitej Polskiej.
Mężczyzna po opuszczeniu budynku sądu, w rozmowie z dzienikarzami przyznał, że „to nie jest miejsca ani czas, by obtrąbić sukces i otwierać szampana”. – Tutaj jest dramat ludzki. Zginął człowiek i uważam, że jedyne, czego by w tym momencie sobie życzył, to jest święty spokój i proszę to uszanować – zaznaczył.