Pierwszy materiał Rafała Trzaskowskiego zawisł na ogrodzeniu jednego z sympatyków polityka w Żernicy (woj. śląskie). Śmiało można powiedzieć, że zanim jeszcze został powieszony, rozpętał burzę. Nie ze względu na właściwości plakatu prezentującego kandydata i jego hasło, a pytania o finansowanie materiału. Na ile oburzenie jest słuszne?
Oddajmy głos Marcinowi Waszakowi z Fundacji im. Stefana Batorego. To ekspert zajmujący się problematyką korupcji i finansowania polityki oraz monitorowaniem polityki antykorupcyjnej państwa, w tym ochroną sygnalistów ora przejrzystością zamówień publicznych.
W opracowaniu z 2019 r. Waszak pisze tak: „Z punktu widzenia finansowania kampanii agitacja przed jej rozpoczęciem pozwala ominąć wszelkie ograniczenia” – czytamy. A dalej: „Ponieważ wydatki ponoszone na prekampanię nie są ujmowane w raportach składanych przez komitety wyborcze do PKW, to nie są też limitowane i mogą pochodzić z niezidentyfikowanych źródeł. Nie wiadomo, kto jest tu sponsorem i czy nie oczekuje czegoś w zamian”.
O niejasnościach związanych z pieniędzmi i prekampanią mówią też członkowie Państwowej Komisji Wyborczej. – Działania podjęte przed rozpoczęciem kampanii wyborczej (ogłoszeniem postanowienia o zarządzeniu wyborów – red.), zaliczane do tzw. prekampanii wyborczej, są niezgodne z przepisami Kodeksu wyborczego, lecz nie stanowią podstawy do stwierdzenia naruszenia prawa przez komitet wyborczy, który w tym czasie jeszcze nie istnieje – powiedział Interii Marcin Chmielnicki, rzecznik PKW.
Jak usłyszeliśmy, nie oznacza to, że działania polityków przed ogłoszeniem oficjalnego rozpoczęcia kampanii wyborczej nie mogą naruszać innych przepisów. – Chociażby dotyczących czasu pracy osób sprawujących określone funkcje czy niecelowego wykorzystywania środków publicznych – zauważa rzecznik PKW. Jeśli dochodzi do takich przypadków, powinny je jednak wykazać takie instytucje jak chociażby Najwyższa Izba Kontroli, Regionalne Izby Obrachunkowe, organy ścigania i sądy.
Jan Grabiec: Informowanie o Trzaskowskim podstawowym zadaniem
O finansowaniu plakatów, które można by uznać za wyborcze, mówił już sam Rafał Trzaskowski. – Jestem wiceprzewodniczącym PO, więc nie ma w tym nic dziwnego. Jako partia cały czas prowadzimy działalność, w tej chwili będziemy przygotowywali program – stwierdził.
Podobnego zdania jest Jan Grabiec, skarbnik i rzecznik PO, a także szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Jak twierdzi, przekazywanie informacji o starcie Rafała Trzaskowskiego to jedno z „podstawowych zadań partyjnych”.
– Partia polityczna prowadzi swoją działalność zgodnie z ustawą i przepisami własnego statutu. Podstawowym zadaniem jest wskazywanie kandydatów na stanowiska państwowe. PO dokonała wyboru, wybraliśmy kandydata na prezydenta – tłumaczy Interii polityk.
W opinii ministra, zarówno konwencja Rafała Trzaskowskiego w Gliwicach, jak również posty w social mediach, bannery, plakaty i konferencje prasowe to „przejaw aktywności partii”. – Rafał Trzaskowski nie jest osobą obcą, jest członkiem PO od lat. Nie zachodzi tu więc sytuacja, w której pieniądze partii byłyby transferowane do innego podmiotu czy wydawane w jakikolwiek sposób mogący być podważany prawnie – mówi nam Grabiec.
Jeden z najważniejszych polityków Platformy podkreśla, że wykorzystywane środki pochodzą z konta ugrupowania zasilanego przez subwencje, składki członkowskie oraz darowizny. Informacje na ich temat są albo będą dostępne na stronach internetowych partii (w rejestrze umów PO nie znajdziemy obecnie dokumentu dotyczącego imprezy w Gliwicach oraz wydruku plakatów – red.) czy w szczegółowym sprawozdaniu finansowym dostępnym w PKW.
– Natomiast znamy przypadki, kiedy różni kandydaci na przeróżne funkcje są promowani przez jakieś instytucje trzecie, nieznane. To stowarzyszenia, fundacje, towarzystwa przyjaciół danego kandydata i brak tam środków prawnych, które umożliwiałyby dziennikarzom czy obywatelom dowiedzieć się, skąd pochodzą pieniądze – uważa Grabiec. – Nas to nie dotyczy. Byłoby dziwnie, gdyby zaczęły się pojawiać plakaty, billboardy czy spoty finansowane przez jakichś sympatyków. W naszym przypadku wszystko jest transparentne, od lat kontrolowane – zarzeka się.
PiS: PO pokazuje, że wszystkie chwyty dozwolone
Działacze partii z Nowogrodzkiej nie ukrywają, że jako partia płacą za aktywności „kandydata obywatelskiego”. Kiedy jednak słyszą o argumentacji działaczy PO, nie ukrywają swoich emocji. Skarbnik partii z Nowogrodzkiej mówi nawet o „skandalicznym zachowaniu” i pozbawianiu możliwości uczciwej konkurencji w wyborach.
– Widzę, że wszelkie chwyty dozwolone. PKW zwraca uwagę, że czas prekampanii nie jest mocno regulowany. Jak widać, przeciwnikom chodzi o obejście sposobu finansowania – obrusza się Henryk Kowalczyk, skarbnik PiS. – Drukowanie bannerów i rozwieszanie plakatów, kiedy nie jesteśmy w kampanii, jest skandaliczne. Teraz rozumiem, dlaczego PiS zostało pozbawione pieniędzy. Żebyśmy nie mieli żadnych szans w uczciwej konkurencji – stwierdza.
W rozmowie z Interią Kowalczyk podkreśla, że żadne podmioty trzecie nie finansują aktywności Karola Nawrockiego, który jest kandydatem obywatelskim oficjalnie wspieranym przez PiS.
– Spotkanie w Krakowie, sale, inne koszty opłacamy z funduszy partii. Wszystkie aktywności partyjne finansujemy z kasy ugrupowania. Niemniej, rozwieszanie banerów, to tak typowa akcja wyborcza, że trudno mówić o finansowaniu prekampanii – mówi Kowalczyk. – Wszystko kosztuje. Będziemy dopytywać, prześwietlać konkurencję. Z czego opłacają swoje spotkania? Choćby konwencja w Gliwicach. Koszty, w porównaniu do naszego spotkania z Krakowie, są nieporównywalne – uważa.
Faktem jest, że PKW odnosiła się już do udziału osób na stanowiskach publicznych w trakcie prekampanii czy kampanii wyborczej. Rekomendacje dotyczą zarówno Rafała Trzaskowskiego, który jest prezydentem Warszawy, jak i Karola Nawrockiego, szefa IPN.
„Osoby publiczne, angażujące się w agitację na rzecz komitetów wyborczych, obowiązane są ściśle oddzielać taką działalność od swojej działalności związanej z wykonywaną funkcją publiczną, zawodową, gospodarczą, społeczną, kulturalną” – pisze Sylwester Marciniak, szef PKW. „PKW (…) podkreśla również, że w imię zasady równych szans oraz w imię dobrze pojętej kultury politycznej wszystkie podmioty angażujące się w życie polityczne powinny dbać o przejrzystość swoich działań i ich zgodność z zasadami etyki” – spuentował.
Według Kodeksu wyborczego agitacja to „publiczne nakłanianie lub zachęcanie do głosowania w określony sposób, w tym w szczególności do głosowania na kandydata określonego komitetu wyborczego”.