-
Fabryka wybudowana za 7,2 miliarda złotych w Policach nie działa z powodu poważnych błędów przy realizacji inwestycji.
-
Projekt Polimery Police miał znacząco zwiększyć produkcję propylenu i polipropylenu w Polsce, ale doprowadził do wielomilionowych strat.
-
Główne przyczyny niepowodzeń to wybór niewłaściwych wykonawców, rotacje kadrowe oraz brak ciągłości zarządzania w państwowych spółkach.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Fabryka, która od początku 2020 roku powstawała w podszczecińskich Policach, miała produkować propylen i polipropylen wykorzystywany przede wszystkim w tworzywach sztucznych. Ten spod Szczecina miał być sprzedawany firmom z przemysłu farmaceutycznego, motoryzacyjnego, budownictwa i do produkcji opakowań.
Przez pół dekady Grupa Azoty – firma w której największym udziałowcem jest Skarb Państwa i do której należą Zakłady Chemiczne Police – zapłaciła 7,2 mld zł za inwestycję. Ale zamiast żyłą złota, stała się kukułczym jajem, a problem goni tu problem. Ten najnowszy to nie działająca instalacja PDH, czyli urządzenia do produkcji propylenu.
– To nie jest awaria. To jest efekt nienależytego wykonania instalacji, niskiej jakości urządzeń i problemów z uruchomieniem tej instalacji przez generalnego wykonawcę – mówi prezes Zakładów Chemicznych Police i jednocześnie wiceprezes Grupy Azoty, Andrzej Dawidowski.
Police. Fabryka „porażką”. Ekspert wskazał, kto poniesie konsekwencje
Według ekspertów dzisiejsza dysfunkcja fabryki pod Szczecinem to efekt błędów popełnionych już na etapie planowania inwestycji. Profesor Dariusz Zarzecki, ekonomista z Instytutu Ekonomii i Finansów Uniwersytetu Szczecińskiego, nazywa projekt „porażką, która rodzi potężne konsekwencje dla całej Grupy Azoty”. Wskazuje na główne przyczyny: wybór niedoświadczonych firm do budowy i nadzoru oraz wymiana kadry w państwowej spółce.
– Były doświadczone firmy na rynku, a wybrano akurat Hyundai. Ogromny i znany koncern, ale akurat z niewielkim doświadczeniem w tego typu instalacjach. Do nadzoru też wybrano firmę z dużym doświadczeniem, ale w inwestycjach typu metro i inna infrastruktura, a nie tego typu, jaka powstawała w Policach. A po stronie Grupy Azoty?
Problemem była zmiana zespołu inwestycyjnego, który zajmował się projektem od koncepcji przez biznesplan i wdrożenie – wylicza profesor Zarzecki. Według niego w 2016 roku osoby, które z ramienia państwowej firmy zaczynały projekt, zostały „wymienione na nowe, które nie do końca się na tym znały„. – A w tak potężnych projektach ważny jest każdy szczegół – dodaje ekspert.
Police. „Spółka jest w klinczu”. W tle zerwana umowa
Prezes zakładu też zwraca uwagę na błędy popełnione kilka lat wcześniej. – Ten projekt był megalomanią poprzedniej władzy. Został stworzony w skali takiej, która przerasta Grupę Azoty, ale również przerasta możliwości oddziaływania tej inwestycji na rynek lokalny, rynek sprzedaży polipropylenu – mówi Andrzej Dawidowski. Wylicza, że pieniądze, które zainwestowała spółka skarbu państwa, pochodziły w większości z kredytów krótkoterminowych i „obciążyły bilans całej grupy”.
Skutek to straty liczone w milionach każdego miesiąca. Fabryka nie tylko nie prowadzi produkcji i musi utrzymać załogę. Zajmuje ponad 50 hektarów, a to oznacza konieczność płacenia wysokiego podatku od nieruchomości gminie.
– Problem przerósł wszystkich akcjonariuszy. Spółka jest w klinczu – przyznaje prezes Dawidowski.
Szansa na przyszłość? Plan naprawczy opracowany w koncernie. Firma dostała 107 milionów euro z gwarancji od głównego wykonawcy za niedoskonałości w budowie. – Przystąpiliśmy do negocjacji z instytucjami finansowymi w zakresie wykorzystania tych środków na cele remontowe i dalsze funkcjonowanie – informuje Andrzej Dawidowski.
Spółka poróżniła się z generalnym wykonawcą, koreańskim gigantem Hyundai Engineering. W sierpniu poinformowała o zerwaniu umowy ze względu na opóźnienie w inwestycji. Profesor Zarzecki zwraca uwagę, że Koreańczycy byli jednak nie tylko wykonawcą, ale są także akcjonariuszem zakładu. Należy do nich ponad 1/3 akcji spółki Grupa Azoty Polyolefins.
– Powinni to dokończyć tak, aby parametry ilościowe, jakościowe i techniczne były wypełnione i żeby ta instalacja zaczęła pracować tak, jak była zaplanowana – mówi profesor.
Jednym z pomysłów na ratunek polickiej fabryki propylenu i polipropylenu jest współpraca z innym państwowym gigantem, Orlenem. We wrześniu obie firmy podpisały dokumenty zakładające rozmowy o sprzedaży całości lub części zakładu pod Szczecinem. – To możliwość ustabilizowania sytuacji finansowej i dokończenia Projektu Polimery Police – komentował prezes Azotów, Andrzej Skolmowski.
„Publiczne firmy nie są wolne od polityki”
Gdy budowa polickiego giganta się rozpoczynała, ówczesny wicepremier Jacek Sasin mówił o „doskonałym przykładzie odważnego, a jednocześnie odpowiedzianego inwestowania przez polskie spółki skarbu państwa„.
Jeszcze w lutym 2023 roku Grupa Azoty przekonywała, że „projekt ma strategiczne znaczenie dla krajowej gospodarki i zwiększy dynamikę rozwoju polskiego segmentu tworzyw sztucznych”. Kilka miesięcy później na hucznym otwarciu fabryki – która wtedy jeszcze, według informacji obecnego prezesa, nie uruchomiła produkcji – był premier Mateusz Morawiecki. – Cieszę się, że ta inwestycja wykonana została w założonym czasie i budżecie – twierdził ówczesny szef rządu.
Profesor Dariusz Zarzecki zwraca uwagę, że tak duże inwestycje prowadzone przez tak duże publiczne firmy nie są wolne od polityki.
– Polityczne zmiany, które następują wraz z trybem wyborczym, powodują nie tylko zmiany na samym szczycie władzy w spółkach, ale także niżej. Niestety, jeśli nie ma ciągłości wizji i koncepcji, to mamy takie efekty. Tutaj były ewidentnie błędy zarządcze. I to jest przykre – podsumowuje ekonomista.